.
Grzegorz Wojciechowski
.
Zdarzenie, o którym opowiem miało miejsce gdzieś w połowie października tego roku. Szedłem chodnikiem jednej z ulic na moim osiedlu we Wrocławiu, nagle zauważyłem dziewczynkę z ogromnym tornistrem na plecach, szła w moim kierunku, była bardzo zdenerwowana i popłakiwała.
Pomyślałem, że stało się coś złego, nie można więc zostawić ją samą z tym problemem na ulicy, mogło przecież wydarzyć się coś fatalnego.
Kiedy podeszła blisko mnie, zapytałem:
– Co ci się stało dziewczynko, dlaczego płaczesz?
– Bo zgubiłam telefon.
– A gdzie to mogło się stać?
– Chyba w szkole, dlatego wracam, aby sprawdzić czy tam go nie zostawiłam. Zawsze wkładałam go do plecaka, ale tam go nie ma.
Nagle przyszła mi do głowy myśl, spojrzałem na jej wielki plecak i pomyślałem, że musi w nim znajdować się wiele przegródek i zakamarków, do których mógł zostać włożony telefon. Trzeba chyba dobrze i na spokojnie go przeszukać, zapewne gdzieś leży może pomiędzy książkami lub zeszytami.
Kiedy o tym pomyślałem przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
Powiedziałem do dziewczynki:
– Wiesz, ja jestem trochę takim czarodziejem i często zdarza mi się coś wyczarować. Czasami też pracuję jako Mikołaj – widzisz jaką mam srebrną brodę. Spróbuję ci pomóc. Chcesz?
Spojrzała na mnie podejrzliwie i z niedowierzaniem, nie wiem czy jeszcze wierzyła w Mikołaja, czy już nie, ale zgodziła się. Kazałem jej położyć plecak na chodniku, a następnie uniosłem w górę ręce.
– Bura rura, bryyy, raz, dwa, trzy. Telefonie znajdź się!
Po wypowiedzeniu mojego zaklęcia, kazałem dziecku otworzyć plecak i dokładnie sprawdzić w każdej przegródce. W pierwszej nie było zguby, w drugiej też nie,, ale za to z trzeciej dziewczynka wyjęła zagubiony telefon. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami z niedowierzaniem i speszona szybko założyła plecak i uciekła z powrotem skąd przyszła, zapewne do domu. Co jakiś czas patrzyła się do tyłu na mnie, całkowicie zdezorientowana.
Pomyślałem, całe szczęście, że się udało. Fajnie jest czasami zostać czarodziejem.
.
Fragment sprawozdania red. Grzegorza Wojciechowskiego z podróży służbowej do San Escobar