
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Legenda o Piekielnej Dolinie koło Zamku Chojnik, diable i kogucie
03.12.2023
Grzegorz Wojciechowski
Najstarsi ludzie tego już nie pamiętają, który to z panów na Chojniku, zapragnął wznieść kamienny most, aby połączyć nim zamek z górą Żar. Nie piszą też o tym w uczonych księgach, albo zamkowych kronikach, tych bowiem nie ma, spaliły się zapewne w czasie pożaru w roku 1675.
Jednak ludzie, którzy mieszkali w pobliżu spalonego zamczyska przekazywali sobie podanie o tym jak powstała Piekielna Dolina.
Wiele lat myślał pan na Chojniku o swoim zamiarze wzniesienia mostu, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Zwątpił już w to, że zrealizuje swoje marzenie, aż tu pewnego poranka do zamkowej bramy zapukał dziwny jegomość.
Ubrany był szykownie, na głowie miał trójkątny kapelusz, którego nigdy nie ściągał z głowy, buty miał jakieś inne, jakby kopyta kozła i coś jeszcze z tyłu, co skwapliwie zakrywał.
Przybyłego powitał władca zamczyska i spytał się, co sprowadza go w jego skromne zamkowe progi. Ten rzekł mu śmiało:
– Słyszałem Panie, że pragniesz wznieść most ogromny.
– O! Tak, ale nie mam inżyniera, który mi go zaprojektuje i majstra, który go wzniesie.
– Ja jestem Panie i inżynierem i majstrem w jednej osobie.
– Jak się zwiesz przybyszu?
– Jestem Rokitiusz Czartogórski.
Gospodarz długo opowiadał przybyszowi o swoich zamiarach. Ten słuchał z uwagą i wreszcie rzekł do niego w te słowy:
– Panie! Jakem Czartogórski, przyrzec mogę, że zaprojektuję dla ciebie taki most i wzniosę go w ciągu jednej nocy.
Ten zdziwił się i rzekł:
– Jak to możliwe, przecież nikt w całych Górach Olbrzymich nie potrafi tego zrobić?
– Nikt może nie, ale ja tak. Ja potrafię to uczynić.
– A jaką zapłatę chcesz panie Czartogórski ?
– Nie chcę pieniędzy, ale o tym dowiesz się jak wykonam swoją robotę. Jeśli przyrzekniesz mi, że się zgodzisz to niebawem ruszam do dzieła.
– Och, zgodzę się na wszystko czego żądasz.
– Cieszę się bardzo, nawet nie wiesz panie jak bardzo. Mam tylko jedną prośbę, gdy nocą będę pracował, a zastać może mnie świtanie, żaden kur nie ma prawa zapiać, by powitać poranka. To mój warunek.
– Masz moje słowo – rzekł pan na Chojniku – To kiedy zaczniesz ?
– Jutro o zmierzchu, przybędę tutaj by spełnić twoje marzenie.
Tak rzekłszy kłaniał się i idąc tyłem, tak by nie pokazywać swych pleców i nie tylko, opuścił zamczysko.
Burgrabia dumał przez chwilę i rzekł do dowódcy zamkowej straży:
– Weź ludzi z tuzin, albo i dwa jak potrzeba, będzie i zarekwiruj wszystkie koguty w całej okolicy, a później zabij je, niech ludność okoliczna rosołu dzisiaj nagotuje.
– Ależ Panie, przecież szkoda zwierząt.
– Milcz i rób co ci karzę!
Zbiegli przeto żołnierze i wszelacy parobkowie z góry w dolinę, by wykonać te straszne dzieło.
Całą tę rozmowę słyszała kobieta kuchenna Agata, która usługiwała warząc strawę dla pana swego i jego załogi. Była to niewiasta kształtów bardzo pełnych, nawet o wiele za bardzo pełnych. Mówiono o niej, że choć szorstka bardzo jest w obejściu, to serce ma dobre i każdego potrzebującego pod swoją pierzynę przygarnie.
Słyszał tę rozmowę jeszcze ktoś, był nim stary wysłużony kogut Donald, chodził on stale po zamkowym obejściu pilnując swoich kurek. Przerażony
pobiegł do Agaty i spojrzał na nią ze strachem, przerażonym swymi oczyma
.
Agacie żal się zrobiło ptaka, chociaż nie bardzo go lubiła, bo kłamczuch był wielki i wiele innych wad jeszcze posiadał, lecz dobrotliwa niewiasta postanowiła uratować nieszczęśnika. Schowała go pod swoją pierzynę i kazała mu milczeć.
Na drugi dzień wieczorem przyjechał na zamek pan Czartogórski. Przywiózł materiały przeznaczone do budowy mostu. Gdy ściemniło się zabrał się szybko do pracy. Robota paliła mu się w rękach i było widać, że pracując w takim tempie, do ranka most będzie zbudowany.
Tymczasem w zamku, w pomieszczeniu dla służby kuchennej, Agata układała się do snu.
Położyła się do łożnicy i chciała zapewne zasnąć snem sprawiedliwym, ale Donald nie dawał jej zamknąć zmęczonych powiek, wiercąc się niemożebnie i szturchając ją.
Było już długo po północy i zbliżał się niechybnie poranek. Wtem z agacinej łożnicy wyskoczył radośnie kogut Donald, wskoczył na parapet okna i z całych sił radośnie zapiał.
Nagle góra Chojnik cała zaczęła drżeć i rozległ się potężny huk. Ukończony już prawie most runął z łoskotem w dolinę.
Pan Czartogórski uciekł w popłochu i więcej nie pojawił się już na zamku. Burgrabia Chojnika zaniechał na zawsze budowy mostu. Po całym tym zdarzeniu pozostała tylko legenda i skały leżące w dolinie, odtąd zwaną Piekielną Doliną.
Od Liczyrzepy usłyszał, spisał i trochę zmyślił Grzegorz Wojciechowski
Tekst objęty prawami autorskimi. Publikowanie i kopiowanie bez zgody autora zabronione.
.
Spodobał Ci się ten artykuł? Masz konto na FB, daj link do tego tekstu, podziel się nim ze swoimi znajomymi.
Dziękujemy.
.
.
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Latający „Rübezahl”
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Wielka ucieczka z Festung Breslau
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Henryka Worcella kłodzkie lata
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Wiosna Ludów na Dolnym Śląsku. Masakra w Świdnicy
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Czy Karkonosze to Góry Wandalskie?
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Sprawa Hansa Ulricha Schaffgotscha pana na Chojniku