Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: „Zakład” madame „Kitty” w służbie III Rzeszy

Budynek, przy ulicy Giesebrechtstrasse 11 w Berlinie

.

Grzegorz Wojciechowski

.

 

Ten dom przetrwał wojenną zawieruchę i istnieje do dziś, mieści się przy  Giesebrechtstrasse 11 w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg. Kamienica z początku XX wieku jest charakterystyczna dla budownictwa niemieckiego z tamtego okresu, wiele podobnych, a wręcz identycznych domów można na przykład spotkać i dziś we Wrocławiu.

Budynek ten ma jednak niezwykle interesującą i nietypową historię, mieścił się tam zakład usług cielesnych znany powszechnie jako „Salon Kitty”, którego właścicielką była pani Katherina Zammit.

Owa pani „Kitty” urodziła się 25 czerwca 1882 roku w Hamburgu jako  Kätchen Emma Sophie Schmidt i była córką kupca. W młodości wyjechała do Anglii i pracowała tam jako nauczycielka gry na fortepianie.  W czasie swojego pobytu na wyspach poznała hiszpańskiego konsula o nazwisku Zammit, za którego wyszła za mąż. Małżonek przyszłej znanej burdel-mamy, popełnił jednak samobójstwo, a ona została wdową.

Już po tragicznej śmierci swojego ukochanego pani Zammit, urodziła w 1906 roku w Dublinie swoją nieślubną i jedyną córkę Kathleen. Do Niemiec wróciła dopiero w roku 1922, gdy była już dojrzałą czterdziestoletnią kobietą i od razu rozpoczęła pracę w branży rozrywkowej, zakładając swój pierwszy lokal, który mieścił się wówczas przy ulicy Budapesterstrasse 27. Po kilku latach, i po dojściu nazistów do władzy, przeniosła swój zakład, który wówczas nosił nazwę „Pensjonat Schmidt” w bardziej eksponowane miejsce przy Kurfürstendamm 63, aby w roku 1939, po to, aby nie rzucać się zbytnio w oczy, zadomowić się na trzecim piętrze w kamienicy przy Giesebrechtstrasse 11, w spokojnej bocznej ulicy w dzielnicy Charlottenburg. Położony dyskretnie na uboczu, ale blisko centrum, lokal był stosunkowo obszerny posiadał bowiem, aż około 500 m2 powierzchni. Oprócz pokoi sypialnych znajdował się tam również barek z salką do rozmów,. wszystko było urządzone w dobrym stylu i z dużym smakiem.

.

Madame Kitty

.

Interes pani Kitty, szedł dobrze, szybko zdobyła sobie uznanie wśród zamożniejszych berlińczyków, między innymi dlatego, że zawsze starała się dobierać swój personel bardzo starannie. Dbała o to, aby zatrudniane u niej panie, nie tylko były urodziwe, ale również i inteligentne i towarzysko obyte, by móc z klientami prowadzić rozmowę na odpowiednim wysokim poziomie, szczególnie lubiła zatrudniać mężatki, które nie będąc w pełni zawodowymi prostytutkami były bardziej naturalne. Klientami tego lokalu byli ludzie znani i posiadający pozycję w stolicy Niemiec, bynajmniej nie tylko przedstawiciele mieszczaństwa, ale również i działacze partii nazistowskiej, a także przedstawiciele korpusów dyplomatycznych, często bywał tutaj zięć Mussoliniego, będący ministrem spraw zagranicznych Włoch Galeazzo Ciano.

Zapewne losy madame Kitty i jej „pensjonatu” toczyłyby się dalej swoim rytmem, gdyby nie pewien pomysł, który zrodził się w wyższych sferach hitlerowskiego aparatu bezpieczeństwa, było to w roku 1939. Za jego autora powszechnie uważa się SS-Gruppenführera Reinharda Heydricha. Otóż ten wysoko postawiony hitlerowski funkcjonariusz wpadł na pomysł, aby służba bezpieczeństwa przejęła nad interesem pani Zammit „patronat”. Heydricha bardzo interesowało, co goście, ludzie na stanowiskach robią i myślą, kiedy przestają się kontrolować, przy odpowiednio umiejętnie prowadzonej rozmowie, można by dowiedzieć się zapewne wielu ciekawych rzeczy o ich poglądach, zamiarach i sekretach, których nigdy by nie wyjawili w innych warunkach.

.

Gruppenführer Reinhard Heydrich

.

Realizację tego ważnego przedsięwzięcia zlecił on szefowi Służby Bezpieczeństwa Rzeszy (SD – Siherheitsdienst) do spraw zagranicznych Walterowi Schellenbergowi. Zabrano się szybko do pracy, należało bowiem stworzyć idealnie funkcjonującą komórkę wywiadowczą. Jednakże, aby móc zacząć działalność, trzeba było w sprawę włączyć właścicielkę pensjonatu i szefową panienek madame Zammit, bez jej zgody całe przedsięwzięcie byłoby niezwykle trudne do wykonania. Nie jest wiadome jakich metod perswazji użył Schellenberg i jego ludzie, aby pozyskać panią Zammit do współpracy, dużo wskazuje na to, że stosowano wobec niej szantaż. Ponoć jeszcze przed wybuchem wojny, pomagała ona niemieckim Żydom opuścić Niemcy i wyjechać do Wielkiej Brytanii, pośredniczyła również w transferze ich pieniędzy. Za taką działalność można było wówczas mieć poważne kłopoty z wysłaniem do obozu koncentracyjnego włącznie. Nie należy więc się dziwić, że właścicielka lokalu zdecydowała się pójść  na współpracę. Przez cały czas   zachowywała się lojalnie wobec hitlerowskiej służby bezpieczeństwa, aczkolwiek do nazizmu miała stosunek mało entuzjastyczny.

Schellenberg wynajął, przez podstawioną osobę, mieszkanie znajdujące się w pobliżu „pensjonatu” i  umieścił tam centralę tej operacji szpiegowskiej. Zakład przy Giesebrechtstrasse 11 został całkowicie wyremontowany i w każdym pomieszczeniu były założone podsłuchy. Wymieniono cały techniczny personel zakładu, taki jak pokojówki czy kelnerzy, miejsce dotychczasowych zajęli funkcjonariusze hitlerowskiej służby bezpieczeństwa. Również pracownice „Salonu Kitty” zostały przeszkolone przez pracowników SD, w jaki sposób mają prowadzić rozmowy z klientami, aby dowiedzieć się od nich jak najwięcej rzeczy, które mogły interesować Heydricha i jego ludzi. Panie były też sprawdzane pod kontem ich pozytywnego stosunku do narodowego socjalizmu.

Zwykle w salonie pełniło dyżur kilka prostytutek, wszystkie były natomiast sfotografowane i dlatego można było pokazać klientom ich zdjęcia i w razie potrzeby można było je wezwać telefonicznie.

W latach sześćdziesiątych, kiedy w budynku prowadzono prace remontowe, robotnicy budowlani natrafili na część instalacji podsłuchowej, która była rozprowadzona po całym lokalu i szła na dół do piwnicy, gdzie zapewne dokonywano nagrań na taśmach magnetofonowych, a później zanoszono je do sztabu operacji, w celu przeprowadzenia analizy podsłuchanych rozmów. Jak wielki był zasięg tej inwigilacji niech najlepiej świadczy fakt, że w czasie tej operacji zostało nagrane 25 tysięcy taśm, to wszystko trzeba było przesłuchać i ocenić pod kontem przydatności operacyjnej. Jeden z funkcjonariuszy nazistowskich Werner Raykowski twierdzi, że osobiście widział sprawozdania z „Salonu Kitty”, które były sporządzane codziennie i przekazywane przełożonym.

Ciekawych informacji uzyskano od zięcia Benitto Mussoliniego, częstego bywalca tego salonu. Otóż pan Ciano drwił sobie z wodza III Rzeszy, i w rozmowach ze swoim teściem nazywał go „śmiesznym małym klaunem”, chociaż Włoch wspomniał kiedyś, iż miał świadomość, że w pokojach Niemcy posiadali zainstalowane podsłuchy.

.

Zięć Mussoliniego Galeazzo Ciano stały bywalec zakładu madame „Kitty”

.

Bywał tam również minister propagandy III Rzeszy, znany ze swojego olbrzymiego apetytu na kobiety dr Joseph Goebbels a także minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joahim von Ribbentrop. Czy oni również byli tam podsłuchiwani? Nie jest wiadomo, ale w środowisku nazistów, gdzie każdy chciał mieć jakieś 'haki” na każdego, nie należy wykluczyć, że  Heydrich i Schellenberg chcieli wiedzieć o nich jak najwięcej.

W 1942 roku doszło na terenie Czechosłowacji do zamachu na Reinharda Heydricha, w wyniku czego faszysta zmarł na skutek odniesionych ran, co w znaczny sposób przyczyniło się do osłabienia zainteresowania służb specjalnych III Rzeszy tym co działo się w zakładzie pani Zammt.

W 1943 roku w czasie jednego z alianckich nalotów bomba uszkodziła budynek i pensjonat został przeniesiony na parter. Niedługo po tych zdarzeniach postanowiono zakończyć operację, należy przypuszczać, że uzyskiwane tam informacje nie były zbyt cenne, poza tym coraz bardziej stawało się wiadome, w wielu kręgach nazistowskich, że SD podsłuchuje tam klientów zakładu. Należy się jednak domyślać, że miejsce to było dalej w jakimś mniejszym stopniu inwigilowane.

Po zakończeniu wojny, salon dalej działał, świadczył bowiem uniwersalny rodzaj usług, dlatego popyt na nie dalej był znaczący. W roku 1954 zakończył się pewien rozdział w historii tego niezwykłego domu publicznego, zmarła wówczas pani Zammt, ale interes dalej działał, przejęła go bowiem jej córka Kathleen. Za zmianą właścicielki nastąpiła również i zmiana nazwy, od tego czasu zakład nazywał się „Pension Florian” i istniał do lat osiemdziesiątych minionego wieku. Później wnuk pani Zammt prowadził jeszcze tę działalność przez jakiś czas, ale już bez większych sukcesów, więc zaczął prowadzić tam noclegownię dla azylantów, ale wobec protestów okolicznych mieszkańców zmuszony został do zakończenia działalności.

Dzieje tego sławnego domu publicznego stały się w 1976 roku tematem filmu fabularnego, twórcą tego obrazu był słynny włoski reżyser specjalizujący się w filmach z „pogranicza” Tinto Brass. Główna rolę kobiecą powierzono szwedzkiej aktorce Ingrid Thulin, zaś główną rolę męską Waltera Schellenberga Brass powierzył austriackiemu aktorowi Helmutowi Bergerowi. Na temat wojennych losów pani Zammt i jej zakładu, napisano też kilka książek. Niestety to co dziś mogłoby się okazać niezwykle cenne i frapujące, czyli taśmy z nagraniami zaginęły, może jednak kiedyś się odnajdą?

.

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Marlena wracaj do domu!

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Knut z berlińskiego ZOO

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Berlinale i skandale

Tragiczny berliński jarmark 2016 r.

75 rocznica kapitulacji stolicy III Rzeszy. W zdobytym Berlinie -wspomnienia

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Bunt Berlina 1953

Inne z sekcji 

Zmiany w rządowej polityce

. Wojciech Mach . UWAGA : najnowsza, arcyważna wiadomość ! Ministerstwo Finansów, po dogłębnych konsultacjach wewnątrz rządowych , postanowiło naszemu umęczonemu społeczeństwu dużo pożyczyć. Przede wszystkim wszystkiego najlepszego pod hasłem : NIECH  SZCZĘŚCIE  NAM  PROCENTUJE ! Różni redaktorzy donoszą ze swych zaufanych  źródeł, iż Ministerstwo Sprawiedliwości wszystkich niepłacących alimenty skieruje na intensywną resocjalizację do szkół […]

Wiersze Jana Zacharskiego: Swój chłop

. Jan Zacharski . To będzie duma współczesnego świata, Obywatelskiego mammy dzisiaj kandydata, Co prezydenckim błyśnie talentem, I niezależnym będzie prezydentem. On jest niezależny ale nie do końca, PIS-owskich zasad jest z niego obrońca. Nie da się ukryć i bądźmy szczerzy, On od Nowogrodzkiej wyłącznie zależy. On tylko Kaczyńskiemu wciąż kłania się nisko, Powinien wkrótce […]