
Domy tkaczy w Chełmsku
.
Grzegorz Wojciechowski
.
Pod koniec wieku XVIII rejon Sudetów i Pogórza Sudeckiego należał do stosunkowo słabo rozwiniętych pod względem gospodarczym, słabe górskie gleby nie przynosiły zbyt obfitych plonów, toteż tamtejsza ludność wiejska zmuszona była do szukania innych pozarolniczych źródeł utrzymania. Jednym z takich głównych zajęć było tkactwo lniane, które miało uzupełniać skromny budżet chłopskiej rodziny, zobowiązanej w dodatku do świadczeń pańszczyźnianych na rzecz dworu. Tkactwo stało się w tym czasie jednym z głównych źródeł dochodu tamtejszej ludności.
Przebywający w rejonie Sudetów w roku 1800 przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki John Quincy Adams widząc na polach bielejące płótno lniane zdziwił się, gdy powiedziano mu, że w pobliżu nie ma żadnej manufaktury, które je wytwarza, a tkactwo jest na poziomie chałupniczym, bowiem prawie w każdej chacie znajduje się warsztat tkacki.
Niski poziom życia, był w dużej mierze też wynikiem znacznych obciążeń jakie śląscy chłopi musieli ponosić na rzecz szlachty.
Po wybuchu rewolucji we Francji, najbiedniejsze grupy społeczeństwa pruskiego stały się podatne na idee szerzone nad Sekwaną. W 1792 i na początku roku 1793 pojawiły się na Śląsku, w tym i na Pogórzu ulotne druki o bardzo radykalnej treści, grożące śmiercią szlachcie i domagające się poprawy doli chłopów.
Ale nie tylko wyzysk ze strony dworu wpływał na ciężkie położenie chłopów, jako tkacze stali się oni bowiem niejako robotnikami nakładczymi i zaczęli zaznawać coraz większego wyzysku, ze strony kupców. W latach 1792-1793 doszło do znacznego pogorszenia i tak już złej sytuacji tej grupy ludności, przyczyną tego stała się zmowa cenowa kupców, którzy sprzedawali im przędzę a następnie skupowali gotową tkaninę.
.
Warsztat tkacki
.
Niewątpliwie jedną z przyczyn była wojna prusko – francuska, która ograniczyła eksport, obniżając tym samym popyt na wyroby włókiennicze, ale nie tylko, była nią również i świadoma polityka cenowa kupiectwa śląskiego. Już bowiem w roku 1677 powstała w Kamiennej Górze gilda kupiecka, którą w roku 1722 przekształcono w Towarzystwo Kupieckie, jednym z głównych celów tej organizacji było prowadzenie takiej polityki wobec wytwórców, aby samemu zapewnić sobie możliwie najwyższe zyski i nie konkurować pomiędzy sobą w walce o klienta. Pod koniec lat osiemdziesiątych XVIII wieku w tym towarzystwie zrzeszonych było 88 kupców, była więc to realna siła potrafiąca zadbać o swoje interesy szczególnie w stosunku do bezpośrednich wytwórców czyli tkaczy.
Przy końcu roku 1792 i na początku roku 1793 ceny przędzy poszły zdecydowanie w górę, o blisko 30%, natomiast kupcy nie chcieli kupować płótna po cenie, która uwzględniałaby tak gwałtowny wzrost kosztów. Doprowadziło to do nieopłacalności produkcji, tkacze niekiedy musieli sprzedawać swoje płótno po cenie poniżej poniesionych przez siebie nakładów. Z uwagi na brak interwencji państwa, w celu rozwiązania tego problemu, musiało dojść do żywiołowego wybuchu niezadowolenia.
Rozruchy rozpoczęły się w dniu 23 marca 1793 roku na targu w Chełmsku Śląskim, tego dnia przybyli tam tkacze z okolicznych miejscowości w celu zakupu przędzy, widząc, że jej wysokie ceny utrzymują się dalej, zaczęli prosić kupców o ich obniżenie, do poziomu, który gwarantowałby im opłacalność produkcji, ci jednak, stosując swoją politykę monopolu, odmówili obniżki cen. Doszło też do niezwykle gorszącego incydentu, który doprowadził do silnego wzburzenia tkaczy.
Otóż dwaj kupcy niejaki Peltz z Mieroszowa i Bauch z Kowar obrazili i poniżyli tkaczy, gdy ci prosili ich o obniżkę ceny przędzy, jeden z nich miał powiedzieć:
– Możecie żreć siano i słomę.
Drugi zaś dodał równie bezczelnie:
– To jeszcze mało, teraz nastaje zielone, możecie żreć trawę.
Tego było już za wiele zrozpaczonym ludziom, doszło do ekscesów, oburzeni tkacze przewrócili stół z towarem jednego z kupców, rozdeptano część nici, a następnie zaczęto atakować stoły pozostałych kupców, którzy w przerażeniu zaczęli opuszczać targowisko. Nie doszło jednak do bójki.
Wieść o tym co wydarzyło się w Chełmsku bardzo szybko rozeszło sie po okolicznych miejscowościach, zapanowało ogólne wzburzenie. Dwa dni później doszło do zamieszek w Bolkowie, a za dwa kolejne dni to jest 27 marca do poważnych wystąpień doszło w położonej niedaleko Chełmska Śląskiego Lubawce, tam wydarzenia miały bardziej gwałtowny charakter. Zażądano od kupców, aby obniżyli ceny, gdy ci nie chcieli tego uczynić, tłum zaczął zachowywać się agresywnie, więc handlarze uciekli z miasteczka. Miejscowy magistrat bezskutecznie usiłował zapobiec rozruchom, ale pobito woźnego miejskiego.
Na drugi dzień, 28 marca miał się odbyć targ w największym z miasteczek tego regionu, w Kamiennej Górze, oprócz licznych kupców, przybyło tam też około 200 tkaczy, byli uzbrojeni w laski, co wskazywało, że zamierzają użyć ich przeciwko kupcom. Przybyli wyrobnicy liczyli, że na targu spotkają Baucha i Peltza i wymierzą im karę. Władze wiedząc o awanturach w Chełmsku, Bolkowie i Lubawce postanowiły podjąć środki ostrożności i zorganizowały straż porządkową złożoną z 60 młodych rzemieślników, których uzbrojono w pałki, mieli oni za zadanie pilnować, aby nikt nie zakłócał normalnego przebiegu targu.
Zaraz po otwarciu rozpoczęły się jednak awantury, tkacze zaczęli przewracać stragany i niszczyć przędzę. Kupcy, mieszczenie, a także straż miejska uciekali w popłochu kryjąc się po domach. Wśród kupców szukano Baucha i Peltza, ale na targu obecny był tylko Bauch, drugi nie przybył do miasta, albo ze strachu, albo dlatego, że nie miał interesu. Buntownicy zlokalizowali dom, w którym ukrył sie arogancki kupiec, zaczęli oblegać go i wybijać szyby. Podjęta przez kilku cieszących się szacunkiem i dużym autorytetem mieszczan próba negocjacji i perswazji spełzła na niczym, a przy okazji poturbowano jeszcze dwóch pracowników magistratu. W całej Kamiennej Górze zapanowała atmosfera grozy, potęgowana biciem dzwonów na trwogę. Całe miasto zostało opanowane przez tkaczy, którzy przez kilka godzin byli jedynymi jego władcami. Na szczęście dla mieszkańców i dla kupca Baucha w szczególności, tumultanci opuścili miasto . Niewiele później do Kamiennej Góry dotarł ze Świdnicy niewielki oddział wojska liczący 30 ludzi.
Nazajutrz w Chełmsku miał się odbyć kolejny targ. Od samego rana sytuacja stawała się jednak niezwykle napięta, zewsząd nadciągali ludzie, szacuje się, że zgromadziło się ich tam około 800.
Wiedząc co sie może wydarzyć, z oddziału jaki przybył ze Świdnicy do Kamiennej Góry wydzielono 20 żołnierzy pod dowództwem porucznika Gersdorfa, który dotarł na miejsce przed otwarciem targu, które zaplanowane było na godzinę 12.00.
Kiedy rozpoczęto handel, okazało się, że kupcy dalej obstają przy swoim i nie zamierzają zrezygnować ze zmowy cenowej, tkacze zaczęli głośno wyrażać swoje niezadowolenie i siłą wymuszać obniżenie cen przędzy, gdy to nie pomogło rozpoczęto demolowanie straganów i atakowanie domów kupców, kilku z nich zostało nawet pobitych.
Dzięki bardzo energicznej postawie porucznika Gersdorfa udało się wybrać kilku tkaczy, którzy udali się z nim do ratusza, aby podjąć negocjację w celu polubownego zakończenia konfliktu i złożyć oficjalną skargę na handlarzy u burmistrza.
Chociaż rozmowy się toczyły, to tłum nie pozostawał w biernym oczekiwaniu na wynik negocjacji i rozwścieczony zaatakował dom jednego z handlarzy, kiedy powiadomiony o tym porucznik dotarł na miejsce zdarzenia, zastał ledwie żywego ze strachu kupca, który zgodził się w obawie o swoje życie na obniżenie cen. W tej sytuacji porucznik Gersdorf postanowił sam przy pomocy swoich żołnierzy sprzedawać przędzę po cenie jaka obowiązywała przed podwyżką, czyli po 30 talarów za szok. Bynajmniej jednak nie uspokoiło to zbytnio tłumu, widząc, że pod naporem ludzkiej masy kupcy ustępują, tkacze zaatakowali kolejne stragany, odnosząc niewątpliwy sukces, bowiem handlarze zaczęli się łamać i zgadzać na cenę zaproponowaną przez oficera. Niestety jeden z nich wyłamał się i mimo zagrożenia odmówił obniżenia ceny. Spowodowało to wściekła reakcję tkaczy, złapano go za włosy, wywleczono zza straganu i zaczęto okładać kijami, tylko dzięki interwencji dwóch żołnierzy udało się uratować mu życie, lecz jego obrońcy również srogo ucierpieli. Tłum jednak zaczął napierać również na niewielki oddział wojska, tak że sytuacja zaczęła stawać się coraz bardziej niebezpieczna. Dowódca oddziału podjął więc decyzję, aby oddać salwę w powietrze, w celu ostudzenia zapału atakujących. Stało się jednak tak, że jeden z pocisków uderzył rykoszetem i zranił jednego z napastników. Tłum rzucił się na żołnierzy, ci zaczęli strzelać, było kilku rannych, część została pobita i rozbrojona. Dowódca oddziału, po negocjacjach zdecydował się na opuszczenie Chełmska i udał się do opactwa w Krzeszowie, gdzie dotarła pozostała część oddziału.
Ten spektakularny sukces bardzo podniósł na duchu ubogą ludność z sudeckich wiosek i miasteczek; po okolicy, a następnie i na całym Śląsku zaczęły krążyć opowieści o tych wydarzeniach, okraszone przy tym dużą dawką fantazji.
Władze prowincji zmuszone były do wysłania wojsk w rejon sudecki, co nie było łatwe, bowiem w tym czasie w śląskich garnizonach znajdowało się mało żołnierzy z uwagi na wojnę z Francją.
Oprócz zabezpieczenia wojskowego minister Śląska Karl Georg von Hoym postanowił sam udać się w rejon, gdzie doszło do tumultów i zacząć rozwiązywać konflikt metodami politycznymi poprzez negocjacje.
3 kwietnia w Wiadrowie położonym w pobliżu Bolkowa doszło do spotkania ministra Hoyma z grupą 70 tkaczy, oraz z sołtysami pobliskich wsi. W czasie tego spotkania minister poddał krytyce postępowanie kupców, ale jednocześnie też zwrócił uwagę tkaczom, że zamiast udać się do władz ze skargą, sami na własną rękę próbowali dochodzić swoich racji wzniecając tumult.
Pomimo, że prowadzono rozmowy i rząd podejmował decyzje zgodne z interesem tkaczy, wciąż dochodziło do wystąpień. Jeszcze przed spotkaniem w Wiadrowie 2 kwietnia wzniecono zamieszki w Bolkowie, a kilka dni później – 6 kwietnia w Wałbrzychu, a 9 kwietnia w Strzegomiu.
Minister Hoym przychylił się do postulatu chałupników i podjął decyzje mające na celu rozwiązanie konfliktu zgodnie z ich interesem.
Zabroniono kupcom samodzielnego podnoszenia cen przędzy. Represje ze strony państwa dosięgły dwóch najbardziej znienawidzonych kupców Baucha i Peltza, którym najpierw zabroniono pokazywać się na targach, następnie zostali wezwani do Świdnicy, gdzie ich przesłuchano, a później aresztowano. Po zakończeniu śledztwa w maju zwolniono ich jednak z aresztu i uniewinniono.
W maju przystąpiono do rozliczeń z organizatorami buntu , aresztowano 17 tkaczy. Większość skazano, w tym jednego na 6 lat pobytu w twierdzy, innych na 3 lata twierdzy, lub przebywanie w domu pracy w Brzegu, trzech z aresztowanych uniewinniono i zwolniono z aresztu z powodu braku dowodów winy.
Podjęto też pewne działania, które nazwalibyśmy dziś interwencjonizmem państwowym. Postanowiono utworzyć państwowy magazyn, w którym byłyby ceny kontrolowane. Inicjatywę Hoyma wsparł król pruski, który na ten cel przeznaczył dość pokaźną kwotę 300 000 talarów. Inicjatywa ta nie przetrwała jednak zbyt długo i magazyn taki, mieszczący się w Kamiennej Górze po roku został zlikwidowany z powodu nieopłacalności. Niewątpliwie pieniądze przeznaczone na ten cel były wykorzystywane w sposób niewłaściwy i skierowane w formie pożyczek do kupców, którzy dzięki temu kapitałowi robili różne swoje interesy, na przykład jeden z nich pochodzący z Kamiennej Góry zainwestował je w handel kawą.
Rok 1793 na Dolnym Śląsku, był bardzo niespokojny, nie tylko tkacze z Pogórza podnieśli sztandar buntu . W maju doszło do tumultu w Kowarach, przyczyna była błaha, aresztowano jednego z miejscowych czeladników ciesielskich, który wbrew zakazom, palił tytoń w czasie pracy, czym naruszył pruskie prawo. Za aresztowanym ujęli się jego koledzy po fachu i porzucili pracę na budowach w tym mieście. Rzeczywistą przyczyną jednak były bardzo niskie zarobki w budownictwie, a sprawa zatrzymanego za palenie tytoniu, była tylko zapalnikiem, który spowodował wszczęcie konfliktu.
Również pod koniec kwietnia do bardzo gwałtownych i krwawych rozruchów doszło we Wrocławiu, gdzie do tłumienia rewolty użyto wojska w tym artylerii, zginęło i ciężko raniono kilkudziesięciu demonstrantów.
Bunt tkaczy z Pogórza pokazał, że płaszczyzna konfliktów społecznych na Śląsku nie przebiegała jedynie w układzie czysto feudalnym, to znaczy pomiędzy chłopstwem pańszczyźnianym i szlachtą, ale również pomiędzy rodzącą się pruską burżuazją, reprezentowaną prze kupców, a bezpośrednimi wytwórcami, gdzie rolę niejako robotników pełnili tkacze.
Pięćdziesiąt lat później doszło w położonych w Sudetach Górach Sowich, do kolejnych dramatycznych wystąpień tkaczy śląskich. Piewcą ich walki i trudu stał się Gerhart Hauptmann, który za swoją książkę opisującą tamte dramatyczne wydarzenia ( „Tkacze” ) dostał w roku 1912 Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury
.
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Schaffgotschowie i kaplica św. Wawrzyńca na szczycie Śnieżki
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: „Ludzie lodu” z karkonoskich stawów
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Feldmarszałek Wilhelm R. von Neipperg w kłodzkiej twierdzy
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Tajemnice Księżej Góry w Karpaczu
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Z dziejów kłodzkiej twierdzy. Dwa serca przeciw koronie