Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Eugenio Monti – wspaniały bobsleista i wielki sportowiec
03.01.2025
Eugenio Monti
.
Grzegorz Wojciechowski
.
Życie i sportowe dokonania Eugenio Monti’ego zajmują szczególne miejsce w historii sportu bobslejowego, nie tylko zdobył on wiele ważnych tytułów i olimpijskich medali, ale również swoją postawą jako sportowiec wzbudza do dziś ogromny szacunek ludzi.
Urodził się 23 października 1928 roku w wiosce Toblach w Trydencie – Górnej Adydze w prowincji Bolzano Był synem Hugona Monti’ego i Adele Monti z domu Fabrizzi. Jako dziecko przeprowadził się razem z rodziną do znanego kurortu alpejskiego położonego w Dolomitach – Cortina d’Ampezzo, gdzie uczęszczał do szkoły aż do osiągnięcia pełnoletniości .
Ze sportem zetknął się już w młodości uprawiając narciarstwo alpejskie. Swój pierwszy sportowy sukces osiągnął w roku 1945 wygrywając zawody studentów. W 1949 roku został mistrzem Włoch w slalomie gigancie a rok później okazał się najlepszym zawodnikiem we Włoszech zarówno w slalomie gigancie jak również w slalomie specjalnym, dobrze radził sobie też na trasach zjazdowych.
Monti był w tym czasie bez wątpienia jednym z najlepiej zapowiadających się włoskich alpejczyków. Niestety w dniu 23 stycznia 1951 roku, w czasie treningu doznał wypadku i w jego wyniku poważnie uszkodził wiązadło kolanowe. Jego kariera jako narciarza nie mogła być dalej kontynuowana, miał wówczas niewiele ponad 22 lata.
W Cortina d’Ampezzo za kilka lat miały odbyć się igrzyska olimpijskie. Funkcjonował tu bardzo dobry tor bobslejowy. Sport ten zaczął w Italii zdobywać ogromną popularność. Eugenio Monti postanowił spróbować swoich sił na bobslejowym torze. Już w 1954 roku zaczął odnosić pierwsze krajowe sukcesy. Robił bardzo szybkie postępy, nic więc dziwnego, że zakwalifikował się do reprezentacji Włoch na Igrzyska Olimpijskie w Cortina d, Ampezzo, które odbyły się w roku 1956, czyli pięć lat po feralnym wypadku. Na zawody olimpijskie nie musiał jechać, bowiem mieszkał w Cortinie, miał więc bardzo blisko i bardzo dobrze znał tor. Przed zawodami olimpijskimi były w całej Europie poważne problemy pogodowe, dodatnia temperatura utrudniała przygotowania do igrzysk sportowcom prawie wszystkich dyscyplin. Bobsleiści innych nacji w tym i Polacy, którzy tam startowali, mieli problemy z treningami na olimpijskim torze, Włosi znali go bardzo dobrze, mieli więc przewagę nad innymi załogami.
.
Eugenio Monti
.
Olimpijski start przyniósł Włochom znaczny sukces. W dwójkach zwyciężyła para Lamberto Dalla Costa i Giacomo Conti, drugie miejsce zajęła załoga Eugenio Monti i Renzo Alvera. Eugenio był również kierowcą włoskiej bobslejowej czwórki, która również zdobyła srebrny medal olimpijski
Igrzyska rozegrane na jego torze przyniosły mu więc ogromny sukces, który zapewne wynagrodził mu krzywdę jakiej doznał od losu kilka lat wcześniej.
Rok później na mistrzostwach świata w szwajcarskim St. Moritz na słynnym torze Calerina, jadąc ze swoim stałym partnerem hamulcowym Renco Alverą zdobywa laur mistrza świata, a w czwórkach zostaje wicemistrzem.
Od tego momentu zaczyna się jego wspaniała seria zwycięstw w bobslejowych dwójkach. Pięć tytułów pod rząd, w tym cztery pierwsze z Rene Alverą jako hamulcowym, piaty tytuł zdobywa z nowym partnerem Sergio Siorpaesem.
W roku 1960 świat bobslejowy przeżywa wielkie rozczarowanie, sport ten nie jest obecny na igrzyskach olimpijskich w Squaw Valley, jednakże w jego rodzinnej Cortinie odbywają się mistrzostwa świata. Monti rekompensuje sobie nieco krzywdy, zdobywając dwa mistrzowskie tytuły w dwójkach i czwórkach.
Na kolejne igrzyska olimpijskie trzeba czekać następne cztery lata. Może teraz zdobędzie olimpijskie złoto? Ma przecież dwa srebrne medale, wiele tytułów mistrza świata.
Nastał czas olimpijskich zmagań w Innsbrucku, jest rok 1964. Eugenio Monti prowadzi boba dwu i czteroosobowego. Jest faworytem szczególnie w konkurencji dwójek jadąc z hamulcowym Sergio Siorpaesem.
W wyścigu dwójek po pierwszym ślizgu Włosi zajmują pierwsze miejsce, drugie tuż za nimi zajmuje załoga brytyjska Tony Nash i Robin Dixon. Brytyjczycy mają jednak po pierwszym ślizgu problem techniczny, urwana śruba przy tylnej osi, co eliminowało ich z dalszej walki. Monti jest świadomy dramatu Brytyjczyków, zaraz po swoim przejeździe wykręca śrubę z własnego pojazdu i oddaje ją rywalom. Brytyjczycy jadą wspaniale zdobywają złoty medal, Monti i Siorpaes mają dopiero brąz, lepsza jest jeszcze od nich druga włoska załoga Sergio Zardini i Romano Bonagura. Sergio Zardini, to kolejna gwiazda włoskich bobów. Jest nam Polakom wyjątkowo bliski, bowiem podczas zawodów rozgrywanych w Karpaczu podarował karpatczanom swojego „Podara”, który do dziś znajduje się w Muzeum Sportu I Turystyki w mieście pod Śnieżką.
Na pytania dziennikarzy, którzy mówili, że to dzięki niemu Brytyjczycy zdobyli złoto odpowiedział:
„Wygrali bo byli szybsi”.
Eugenio Monti kończy zawody olimpijskie z dwoma brązowymi medalami, zapewne nie o tym marzył jako wspaniały sportowiec i faworyt. Osiągnął jednak wówczas największe zwycięstwo, na stałe został członkiem „ sportowej arystokracji”. Jako pierwszy sportowiec na świecie został za swój czyn odznaczony „Medalem Pierre de Coubertina” zwanym również „Medalem Prawdziwego Ducha Sportu”. Odznaczenie to zostało ustanowione w roku 1963 przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
W roku 1968, mimo że liczy już prawie czterdzieści lat, staje znowu na olimpijskim torze w Grenoble. Tym razem to są jego igrzyska. Dwa starty i dwa złote medale.
Swoją sportową karierę kończy wspaniałym rezultatem; zdobył sześć olimpijskich krążków – dwa złote, dwa srebrne i dwa brązowe. Dziewięć razy jest mistrzem świata a raz jest drugi w tych zawodach. Po tym sukcesie odchodzi na sportową emeryturę.
.
Tor bobslejowy im Eugenio Montiego w Cortina d. Ampezzo
.
Jednakże życie osobiste nie układa mu się najlepiej, jego małżeństwo się rozpadło, córka wyjechała do Stanów Zjednoczonych, syn umarł z przedawkowania narkotyków. Eugenio Monti podupada na zdrowiu, niszczy go choroba Parkinsona. Nie mogąc sobie dać rady ze swoimi problemami 30 listopada 2003 r strzela sobie z pistoletu w głowę. Przewieziono go do szpitala w Belluno, gdzie niestety następnego dnia umiera.
Jego wątrobę przeszczepiono pacjentowi cierpiącemu na marskość, dokonał tego prof. Fabrizzio Bresadola ze Szpitala Uniwersytetu w Udine.
Niedawno tor bobslejowy w Corftina d,Ampezzo otrzymał jego imię. Ponadto jeden z zakrętów toru olimpijskiego w Turynie też nosi jego nazwisko.
.
Tekst objęty prawami autorskimi, kopiowanie i publikowanie bez zgody autora zabronione
.
Spodobał Ci się ten artykuł? Masz konto na FB, daj link do tego tekstu, podziel się nim ze swoimi znajomymi.
Dziękujemy
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Tor łyżwiarski na Małym Stawie czyli karkonoskie Medeo
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: W Zakopanem bojkot fińskiego trenera
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Lawina w Białym Jarze – 20 marca 1968 roku
Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Rogate sanie w Karkonoszach