Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Spotkanie w Torgau nad Łabą

.

Grzegorz Wojciechowski

.

 

 

Zbliżał się koniec II wojny światowej.

Już od połowy kwietnia, kiedy ruszyła radziecka ofensywa berlińska, dowództwo wojsk alianckich bacznie śledziło postępy bojowe wojsk radzieckich. W tym czasie wojska amerykańskie dotarły już do granic swojej strefy okupacyjnej, jednak kontynuowały swój marsz w kierunku Saksonii, która miała należeć do strefy radzieckiej, docierając aż nad Łabę.

Sojusznicy chcieli oznakować swoje jednostki bojowe w ściśle określony sposób, aby nie doszło do pomyłek w czasie zbliżającego się nieuchronnie spotkania. Rosjanie zaproponowali, aby wieże czołgów oznaczyć białymi paskami, czołgi radzieckie miały mieć jeden pasek, natomiast amerykańskie dwa paski. W końcu jednak od tego pomysłu odstąpiono i postanowiono zapoznać swoje oddziały ze znakami identyfikacyjnymi swoich sojuszników. Niemniej jednak, idea malowania pasków na wieżyczkach pojazdów pancernych zdobyła taką popularność, że doszło nawet do zabawnego incydentu.

23 kwietnia, jeden z amerykańskich zwiadowców z 69 Dywizji Piechoty poinformował, że zauważył radziecki czołg z białym pasem na wieżyczce, wkrótce jednak okazało się, że ów „czołg”, to kopiec ziemi pokryty trawą i opleciony wstęgą białego materiału.

Następnego dnia, w godzinach popołudniowych, dowódca amerykańskiego  273 Pułku Piechoty pułkownik Charles Adams  wysłał grupę rozpoznawczą pod dowództwem porucznika Kotzebue, składającą się z 35 żołnierzy na spotkanie z wojskami radzieckimi. Oddział ten miał przedostać się w rejon rzek Muldy i Łaby, który miał zostać zajęty przez Armię Czerwoną, wyznaczono tam strefę sięgającą w głąb na odległość 5 mil, gdzie mogły operować alianckie oddziały zwiadowcze. Amerykanie pokręcili się nieco w tej okolicy, ale Rosjan nigdzie nie było, wrócili więc poza wyznaczona strefę i tam przenocowali. Na drugi dzień, 25 kwietnia, rano porucznik Kotzebue ze swoim oddziałem powrócił do wyznaczonego dla zwiadowców terenu  radzieckiej strefy okupacyjnej.

O godzinie 11:30 doszło do pierwszego, nietypowego spotkania, stało się to w niewielkiej wiosce Leckwitz niespełna dwie mile od Łaby. Nagle na głównej ulicy wioski pojawił się dziwnie wyglądający jeździec, który wjechał na posesję jednego z domów. Kawalerzysta ubrany był w jakiś dziwny mundur, najwyraźniej nie był on Niemcem, ale czy był to Rosjanin?

Amerykanie udali się za żołnierzem i wjechali na podwórze. Porucznik Kotzebue znał język rosyjski i rozpoczął rozmowę z kawalerzystą, pytając go gdzie znajduje się jego dowództwo. Rosjanin jednak nie był zbyt wylewny w rozmowie i zachowywał się bardzo ostrożnie. Najwyraźniej nie rozumiał historycznego momentu, który wówczas tworzył, machnął tylko ręką we wschodnim kierunku i powiedział: „tam”. Następnie wskazał na grupę robotników przymusowych, którzy stali w pobliżu, byli wśród nich również Polacy, i powiedział, że oni mogą wskazać kierunek, po czym wsiadł na konia i pogalopował na wschód.

Amerykanie zabrali ze sobą jednego z Polaków i udali się w kierunku odległej o dwie mile Łaby. Kiedy dotarli do rzeki i przeszli około mili zobaczyli na drugim brzegu grupę żołnierzy i sprzętu wojskowego. Kotzebue wziął lornetkę i spojrzał przed szkła na drugi brzeg, we wiosennym słońcu na piersiach tych żołnierzy połyskiwały liczne medale, nie było więc już wątpliwości, to byli Rosjanie.

Amerykanie wystrzelili dwie zielone rakiety, aby zakomunikować żołnierzom radzieckim że to oni znajdują się na brzegu rzeki. Rosjanie nie wystrzelili czerwonych rakiet, co miało być odpowiedzią, ale podeszli nad sam brzeg Łaby rozpoznali, kto znajduje się po drugiej stronie rzeki. Polski przewodnik krzyczał do Rosjan, że razem z nim są żołnierze amerykańscy.

Amerykanie zobaczyli, że w pobliżu znajduje się przycumowana do brzegu łódź, Kotzbue razem z piątką żołnierzy wsiadł do niej i przepłynęli na drugi brzeg rzeki. Na jej brzegu spotkał ich rosyjski major i dwóch żołnierzy, kilka minut później przybył dowódca 175 Pułku Piechoty Aleksander Gardiejew. Rosjanie zasugerowali, aby Amerykanie wrócili z powrotem na drugi brzeg, a następnie udali się na północ wzdłuż brzegu i dojechali do przeprawy promowej znajdującej się w pobliżu wioski Kreinitz, gdzie znajdowała się przeprawa promowa. Postanowiono, że w tym miejscu odbędzie się oficjalne powitanie w obecności dwóch kamerzystów.

O godzinie 13:30 amerykański dowódca oddziału zwiadu wysłał informację do swojego dowódcy pułkownika Adamsa: Misja zakończona. Podejmuję działania w celu zorganizowania spotkania przedstawicieli dowództwa stron. […] Żadnych ofiar.

Pułkownik Adams błyskawicznie poinformował o tym fakcie dowódcę dywizji generała Reinhardta. Ta radosna nowina szybko drogą służbową dotarła do najwyższych władz alianckich

Jeden z reporterów BBC, który znalazł się na miejscu w kilka godzin po tym zdarzeniu pisał: Widziałem, jak żołnierze amerykańskiej 1 Armii i Armii Czerwonej rzucają się sobie w objęcia, ściskają i całują z radości. Ja też znalazłem się w ramionach jakiegoś osiłka z Ukrainy. Tak radosnej manifestacji braterstwa jeszcze nie widziałam. Jakiś rosyjski porucznik zaczął przygrywać na harmonii i rozpoczęły sie śpiewy. Jankesi nie pozostawali z tyłu. Było co pić i wszyscy szaleli ze szczęścia.

Wieczorem w Londynie przez radio ogłosił ten fakt sam premier Wielkiej Brytanii. Winston Churchill.

Po długim marszu, – mówił brytyjski premier – po wielu trudach i zwycięskich bitwach na lądzie i morzu, armie wielkich sprzymierzeńców podały sobie ręce. Teraz stoi przed nimi ostatnie zadanie: zniszczenie resztek niemieckich hord, wykorzenienie nazizmu i ujarzmienie hitlerowskiej Rzeszy.

Dzień ten był niezwykle ważny dla koalicji antyhitlerowskiej, tego bowiem dnia „przecięto” Niemcy na dwie części, niszcząc ich spójność terytorialną, ostateczne zwycięstwo stało się już praktycznie kwestią najbliższych dni.

26 kwietnia o godzinie 11:00 odbyło się spotkanie dowódcy 69 Pułku Piechoty Stanów Zjednoczonych z dowódcą 173 Pułku Strzelców Gwardii Armii Czerwonej majorem Rogowem. Spotkanie odbyło się na zniszczonym moście na rzece Łabie w pobliżu miasteczka Torgau w Saksonii. Po wygłoszeniu oficjalnych przemówień przez dowódców pułków, major Rogow zaprosił amerykanów na śniadanie.

Amerykańscy oficerowie zachowywali się bardzo swobodnie, zdejmowali żołnierzom radzieckim ich gwiazdki i dawali im w zamian swoje insygnia.

Jednak prawdziwa uroczystość odbyła się po południu, wówczas spotkali się ze sobą dowódcy dywizji, których żołnierze spotkali się nad Łabą. Ze strony amerykańskiej był obecny dowódca 69 Dywizji Piechoty generał Reinhardt, ze strony radzieckiej dowódca 58 Dywizji Strzelców Gwardii generał Rusakow.

Podobnie jak rano dowódcy pułków, tak teraz ich przełożeni wygłosili okolicznościowe przemówienia. Amerykański generał podarował swojemu radzieckiemu koledze flagę narodową

W spotkaniu wzięło udział aż około 70 dziennikarzy z gazet brytyjskich, amerykańskich, francuskich i radzieckich oraz kilku operatorów filmowych. To właśnie z tego spotkania pochodzą oficjalne zdjęcia i filmy, które obiegły świat głosząc tą radosną dla wszystkich walczących z Niemcami narodów nowinę. Część filmów i zdjęć została tak zaaranżowana, jakby podczas spotkania zwiadowców z 25 kwietnia byli obecni fotoreporterzy, podczas, gdy w rzeczywistości do tego doszło dzień wcześniej bez obecności fotoreporterów i operatorów filmowych.

Wydarzenia, które rozegrały się 25 kwietnia 1945 roku koło Torgau, stały się kanwą dla scenariusza filmowego napisanego przez Lwa Szejnina, Piotra Tur i Leonida Tur ” Встреча на Эльбе”  ( Spotkanie nad Łabą) zrealizowanego w 1949 roku. Film cieszył się dużym powodzeniem w Związku Radzieckim, otrzymał też w roku 1950 „Nagrodę Stalinowską” I stopnia. a także „Nagrodę Pokoju” na IV Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Mariańskich Łaźniach

Przez wiele lat obchodzone są uroczyście rocznice tego wydarzenia, na które zapraszani byli weterani wojenni. Jednym z żołnierzy amerykańskich, który brał udział w zwiadzie porucznika Alberta Kotzebue był urodzony w Kijowie amerykański Żyd Josef Polowsky, po zakończeniu wojny stał się on działaczem ruchów pokojowych, walcząc o to, aby dzień 25 kwietnia został uznany przez ONZ za Światowy Dzień Pokoju. Polowsky zmarł w Chicago w 1983 roku, w swoim testamencie prosił o pochowanie go na cmentarzu w Torgau, jego prośba została spełniona i żołnierz spoczął tam 26 listopada 1983 roku.

.

Tekst objęty prawami autorskimi, kopiowanie i publikowanie bez zgody autora zabronione.

.

Spodobał Ci się ten artykuł? Masz konto na FB, daj link do tego tekstu, podziel się nim ze swoimi znajomymi.

Dziękujemy.

.

75 rocznica kapitulacji stolicy III Rzeszy. W zdobytym Berlinie -wspomnienia

Dlaczego polska flaga nie zawisła nad Bramą Brandenburską

NAZISTOWSKIE ARCHIWUM X

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Generał Patton policzkuje

Czołg T-34

Wyścig w poszukiwaniu niemieckiego uranu

Inne z sekcji 

O akcji „Wisła” inaczej

. Faszyzmu nie wyróżnia liczba jego ofiar, lecz sposób ich zabijania. Jean-Paul Sartre . Akcja „Wisła”, (także – operacja „Wisła”) to akcja pacyfikacyjna o charakterze wojskowym przeprowadzona w latach 1947–1950 przez struktury państwowe Polski Ludowej przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii (a także Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) działającej na terytorium RP, w celu odcięcia jej oddziałów od naturalnego zaplecza. Polegała na masowym wysiedleniu ludności cywilnej z […]

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: „Ludzie lodu” z karkonoskich stawów

. Grzegorz Wojciechowski .        Kilka lat temu media głównie elektroniczne, podały dość interesującą i sensacyjną informację, że znana duńska tenisistka polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki wbiegła w samych majtkach i biustonoszu na szczyt Śnieżki. Powszechnie wiadome jest, że Królowa Karkonoszy zimą nie należy do miejsc najbardziej przyjaznych człowiekowi. Na jej wierzchołku panują temperatury ujemne, a […]