
.
Radosław S. Czarnecki, Wrocław
.
Niech pan posłucha. Mam gdzieś pański parlament
i konstytucję. Ameryka jest słoniem, a Cypr i Grecja pchłami.
Jeśli będą gryźć, słoń walnie ich trąbą. Dajemy Grekom dużo
dobrych amerykańskich dolarów panie ambasadorze.
Jeśli wasz premier zacznie gadkę o demokracji, jego
parlament i konstytucja mogą mieć krótki żywot.
37 prezydent USA, Lyndon JOHNSON
.
Tytuł jest zaczerpnięty z utworu topowej na przełomie lat 60-70 amerykańskiej grupy rockowej The DOORS. Ów pełzający król węży rządzi swoją jamą pozostając ciągle ograniczonym jej wymiarem: ciasnotą i ciemnością.
Wiemy doskonale z historii, że serwilizm połączony z lokajstwem, a przykładów takich decyzji, poddańczych wypowiedzi bądź gestów ze strony rządzących Polską elit wobec Waszyngtonu nie warto przypominać bo są powszechnie znane od 30 z górą lat. Kończą się zazwyczaj tym że Pan, Senior, Władca poniewiera pozbawionego godności i własnego zdania lokaja, wasala, klakiera coraz brutalniej. Zwłaszcza kiedy ów osobnik sam, z własnej (i nie przymuszonej woli) nadskakując swemu Panu i sprowadza się do pozycji o której mówi utwór The DOORS będący tytułem tego wpisu. Wizja rzeczywistości jako jedynego, nienaruszalnego ustalonego raz na zawsze paradygmatu jakim była np. dotychczasowa hegemonia Zachodu, wsparta euroatlantyckim sojuszem (a NATO to przecież produkt typowo zimno-wojenny, miniony, absolutnie nie pasujący do rodzącego się wielobiegunowego świata) to humbug, bańka mydlana, typowe „chciejstwo”. Zmiany takich układów nie mogą być żadnym zaskoczeniem. To nakazuje racjonalne spojrzenie na świat i procesy w nim zachodzące, będące ciągłą ewolucją. Czyli jak mówił Heraklit z Efezu (ok. 540-460 p. n. e): panta rhei (wszystko płynie). Oprócz 3 podstawowych obserwowanych wymiarów, istnieje bowiem czwarty bodajże czy nie najważniejszy wymiar naszego bytu – CZAS. Owo zaskoczenie i oburzenie polskich elit wydarzeniami z udziałem Prezydentów USA i Ukrainy jest egzemplifikacją tego, iż „„Amerykanie pokazali, że nie można z nimi rozmawiać publicznie gdyż są barbarzyńcami” ale także, że na naszych oczach i w umysłach padł mit Ameryki. Pięknej, polukrowanej, pro-wolnościowej, super demokracji i pełnej cnót wszelakich. Tak się zawalają zawsze konstrukcje myślowe i próby budowy wiedzy o świecie gdy ich lepiszczem jest mit, fantazmat, chciejstwo, płonne bo nie rzeczywiste, nadzieje.
Gdy obserwuje się żale, zaskoczenie, niemal złość i słowną agresję polskiego mainstreamu oraz powiązanego z nim mentalnie komentariatu po tym co obserwowano podczas transmisji z Owalnego Gabinetu, bierze racjonalnego człowieka jedynie pusty śmiech. By nie mówić pogarda. Nie wiedziałaś droga elito jacy oni, Jankesi, są na prawdę ? To w takim razie wam „kury szczać prowadzać, a nie polityką się zajmować” (Piłsudski) szanowni, napuszeni, pełni pychy i aprioryzmu analitycy i komentatorzy znad Wisły. O politykach nie wspominając. Ale koniec końcem każda demitologizacja jest zjawiskiem korzystnym.
Wypada stwierdzić co następuje:
– Amerykanie zawsze tacy byli i są, a tylko nasze nadwiślańskie, mityczne i wydumane myślenie nie mogło tego faktu dopuścić do świadomości bo zburzyłoby to nadmuchany balon nierzeczywistych wizji i nadziei
– w historii wielu najlepszych i najbardziej oddanych sojuszników Ameryki zostało przez nią porzuconych w nie mniej brutalny i cyniczny sposób na oczach całego świata jak to czyni się z Ukrainą i Europą. Jak potraktowano Nghŏ Ðinh Diȇma i Du’ong Van Minha (Wietnam pd.), Mobutu Sese Seko (Zair / Kongo), Manuela Noriegę (Panama), Ferdynando Marcosa (Filipiny), Rezę Pahlaviego (Iran) by nie wspomnieć Saddama Husajna (Irak) wspomaganego przez dekadę bronią i funduszami kiedy prowadził brutalną i krwawą wojnę z Iranem. A czy pamiętacie Afgańczyków na lotnisku w Kabulu gdy próbowali się dostać do samolotów ewakuujących się z kraju pod Hindukuszem Jankesów ? A co z tymi którzy chwytali się podwozi owych samolotów, a potem spadali na płytę lotniska ? Czy są to mało symboliczne obrazy ?
– prowadzenie polityki i nakreślanie priorytetów bez rozwiązań alternatywnych, przywiązywanie się wyłącznie do jednego paradygmatu – tu euro-atlantyckiego i zachodnio-cywilizacyjnego – to nawet nie błąd. To głupota i absolutny nie profesjonalizm. Wielu znawców i analityków mówi od lat o końcu dominacji Zachodu i że Amerykanie wycofają się z tego układu rakiem. Po cichu czynili tak od dawna. Dopiero Trump w stylu typowym dla jankeskiej kultury, wedle telewizyjnego show (które Amerykanie bardzo lubią) walnął pięścią w stół i powiedział basta ! Przy otwartej kurtynie pokazał, że ma ten dotychczasowy układ w „d….e”.
– tak kończy się, brutalnie i obscenicznie wiara w iluzoryczne (bo zakładająca niezmienność we czasie) tzw. wartości zachodniej kultury, które traktuje się dosłownie. I że one mają być na zawsze osnową polskiej polityki oraz naszych interesów. Zresztą cały europejski mainstream (z brukselskim na czele) kultywuje irracjonalnie uprawnianą politykę, na dodatek eksportując „na siłę” do poza europejskich krajów wartości cywilizacyjne Starego Kontynentu, zadekretowane a priori przez owe elity. Wystarczy posłuchać co nt. temat powiedział Minister Spraw Zagranicznych Indii S. Jainshankar podczas konwentyklu w Monachium wtórując w jakimś sensie przemowie J.D.Vance’a. Bardzo często takie działania odbierane są jako nowa forma kolonializmu.
– nie wolno zapominać, że podstawą każdej polityki – zwłaszcza w epoce niepodzielnego panowania kapitalizmu z neoliberalna mordą, jak również uniwersalnego (nie życzeniowego) spojrzenia na rzeczywistość, są zawsze interesy. Jednocześnie należy pamiętać o drogowskazach je wytyczających, które podlegają również temu czwartemu wymiarowi jakim jest CZAS.
I czym przytoczona jako motto wypowiedź sprzed pół wieku Lyndona Johnsona różni się od tego co mówi dziś Donald Trump ?
.