.
Radosław S. Czarnecki
.
WSPÓŁCZESNE DZIEDZICTWO ŚWIĘTOŚCI
Zbliża się kolejna rocznica (19-ta) śmierci Karola Wojtyły czyli papieża Jana Pawła II, który nadal (mimo skandali i upadku w skali globalnej swej „świętości” jako wzoru i moralnego monumentu) w naszym kraju cieszy się admiracją i brakiem pogłębionej krytycznej dyskusji nad rolą tego pontyfikatu dla świata. Brak dekonstrukcji tego mitu, mimo indywidualnych inicjatyw mających na celu przełamania owej etycznej schizofrenii jaka panuje aktualnie w Polsce wokół osoby Wojtyły, jest symptomatyczny. Emanuje z tej sytuacji polska potrzeba posiadania mitu jako nadrzędnego drogowskazu, mistycznego i wyższego, dającemu uzasadnienia wyborów, decyzji moralnych etc. Świadczy to ogólnie rzecz biorąc o niedojrzałości i infantylizmie. Trzeba sobie bez ogródek powiedzieć, patrząc na te bez mała dwie dekady od jego śmierci (02.04.2005) że nauki i pontyfikat Jana Pawła II wiążą się ze wzrostem tendencji fundamentalistycznych i fanatycznych w skali całego świata. Trzeba przytoczyć pytanie czy jesteśmy i czy chcemy poważnej, pogłębionej i autentycznie krytycznej dyskusji o Janie Pawle, świętym i polskim wzorcu osobowego postępowania. Czy jesteśmy na to gotowi i czy tego chcemy ?
Myślę, że papież z Polski był na swój sposób fundamentalistą.
Mówię o fundamentalizmie papieża, gdyż on nie przyjmował
tego, że w demokracji mogą być uznawane także wartości
nienależące do katalogu wartości chrześcijańskich. Prawa
człowieka powstały i upowszechniły się wbrew papieżom
i katolicyzmowi. Bardzo dobrze, że jego następca uznał te
wartości za dobre dla człowieka. Są takie przejawy
wolności, którym Jan Paweł mówił zdecydowane »nie «
– np. wolności przerywania ciąży czy wolności do
wychowania nienaznaczonego treściami religijnymi. To też
są wartości demokracji, których trzeba bronić przed
atakami – także nauczania tego papieża, bo on
je utożsamiał właśnie z pogubieniem prawdziwych
wartości, swoich własnych wyznawanych wartości.
Fernando Savater
Ta parafraza sentencji hiszpańskiego filozofa którą wygłosił jakiś czas po śmierci Jana Pawła oddaje moim zdaniem clou owej schizofrenie w jakiej tkwimy mimo prób odbrązowienia – w racjonalnej i krytycznej a nie emocjonalno-napastliwej (rozgrzewającej afekty) debacie – i która rzutuje na całość sytuacji społecznej, kulturowej, politycznej itd. w naszym kraju. A musimy podjąć się bez uniżenia i apologii, racjonalnej debaty nad całością wpływu pontyfikatu Karola Wojtyły na naszą minioną i obecną sytuację. Sytuację we wszystkich dziedzinach życia a przede wszystkim w przestrzeni publicznej. Bo sukces i narracja konserwatywno-prawicowej, z mocno rynkowo-prokapitalistycznym odchyleniem jest kaleką wobec społecznego i klasowego piętna jakie te nauki i pontyfikat wywarły. Głównie w naszym kraju. Zresztą prawie 20 letnie rządy prawicy – zarówno tej neo-liberalnej jak i konserwatywnej – niosły sobą znamiona nauk Wojtyły. I nawet współczesne nieśmiałe głosy o skandalach, głównie pedofilskich jakie towarzyszyły przez cały czas tego pontyfikatu (zapomniano już całkowicie o aferze z Banco Ambrosiano, tajemniczych mordach czołowych rozgrywających w tym skandalu, porwaniu Emanueli Orlandi, braku zdecydowanej reakcji na rzeż w Rwandzie gdzie katolicy dokonywali ludobójstwa na katolikach, a duchowni byli często inspiratorami i katami itd.) w Polsce nie zdejmują z pomników tego świętego nimbu absolutnego Autorytetu. Zwłaszcza moralnego co szczególnie sprzyja poszerzaniu sie pola dla hipokryzji, podwójnych standardów i publicznie funkcjonujących kłamstw.
Podkreśla się, że po 1991 r. (upadek Muru Berlińskiego i rozwiązanie Układu Warszawskiego) w przekazie papieża z Polski nastąpiła zmiana. Że ostrze krytyki rynku jako jedynego i ostatecznego demiurga procesów społecznych nabrało ostrości i stało się bardziej piętnujące. Nic bardziej mylnego – nie odbiegała ona moim zdaniem od tez zawartych we wcześniejszych dokumentach jak „Laborem exercens”, „Christifideles laici” czy „Solicitudo rei socjalis”. Krytyka rynku i roli kapitału jest tam przeprowadzana wyłącznie w duchu solidaryzmu społecznego i apeli do dobrej woli, etyki i zrozumienia przez jedną stronę tych procesów (jak u Marksa nie eksponowana jest klasowość i antynomia jej towarzysząca ale mimo to wpływ marksizmu na treści i myśl – zwłaszcza w „Laborem exercens” – jest więcej niż widoczny choć to w naszym kraju się przemilcza).
Wpływ nauk i przesłania Wojtyły oraz jego pontyfikatu, o których w Polsce absolutnie się nie wspomina, w przedmiocie umocnienie się po 1989 r. wodzowskiego, autorytarnego sposobu debat publicznych i takiej też praktyki, jest niezaprzeczalny. Ma to miejsce zwłaszcza od rządów AWS (1997-2001) czyli dzisiejszych zażartych antagonistów z PO i PiS . Tylko kościelni dysydenci w rodzaju Obirka czy Bartosia niszowo wspominają o tych aspektach wykładu Jana Pawła. W tym miejscu wystarczy zacytować dwie jego wypowiedzi, będące jasnym przesłaniem o wymiarze fundamentalistycznym. 11.051980 roku podczas spotkania z afrykańską młodzieżą akademicką w Yamoussoukro (Wybrzeże Kości Słoniowej) Karol Wojtyła wypowiedział taką oto sentencję: „Śmierć Boga w sercu i życiu człowieka jest śmiercią człowieka”. Czyż taka myśl – publicznie zadekretowana przez najwyższego dostojnika Kościoła katolickiego (którego wypowiedzi „ex cathedra” są dla wiernych prawem i drogowskazem dla postępowania) nie jest punktem wyjścia dla pogardy wobec ludzi niewierzących, agnostyków, wątpiących sceptyków ? 11 lat po zacytowanych słowach jakie padły w afrykańskim interiorze w encyklice „Centesimus annus” (1.05.1991) papież powtórzył to przesłanie pisząc: „Negacja Boga pozbawia osobę jej fundamentu, a w konsekwencji prowadzi do takiego ukształtowania porządku społecznego, w którym ignorowana jest godność i odpowiedzialność osoby”. Tu fundamentalizm religijny wobec niewierzącego jest jeszcze bardziej klarowny i precyzyjny, gdyż jeśli ktoś utracił godność i odpowiedzialność odchodząc od wiary religijnej, „de facto” nie jest już osobą (taką argumentację potwierdzają wcześniejsze nauki Karola Wojtyły dotyczące odpowiedzialności i godności które są immanentnymi atrybutami przypisywanymi osobie ludzkiej). Ewentualni moi adwersarze i krytycy miejcie na względzie fakt, iż jak słusznie stwierdził brytyjski pisarz i watykanista David Yallop „ …Duchowy zwierzchnik niemal 1/5 ludności świata dysponuje jednak niesłychaną władzą”. I to m.in. ma miejsce cały czas we współcześnie w Polsce.
Geneza fundamentalizmu (nie tylko religijnego) jaki dotyka świat współczesny tkwi bardzo głęboko w procesach społecznych jakich doświadczyła ludzkość w XX wieku. Na ów syndrom cierpi nie tylko katolicyzm, ale widać to wyraźnie w protestantyzmie (zielonoświątkowcy i amerykańscy ewangelikanie), prawosławiu – zwłaszcza w postawie rosyjskiej cerkwi, judaizmie ortodoksyjnym, no i w islamie (najbardziej nośny temat). Nawet tzw. demo-liberałowie, czyniąc tym samym parodię z wielu zasad klasycznego liberalizmu, popadli w ten syndrom quasi-religijnego dogmatyzmu. I niewielu publicystów oraz komentatorów próbuje przedstawić to zagrożenie w sposób kompleksowy, integralny ponad religijnymi czy politycznymi podziałami.
W Polsce funkcjonuje 1274 placówek oświatowych noszące imię Jana Pawła II. Stoi prawie 900 pomników (często niesłychanie kiczowatych i swoim wyglądem obrażających estetykę, dobry smak i samą istotę „sacrum”). Nie nawołuję do burzenia pomników czy ich usuwania bo jest to jakaś materialna emanacja czasów które minęły i które naznaczono właśnie ślepą apologią, emocjonalnym uniesieniem i bezrefleksyjną, bezkrytyczną narracją. .Ale czy imię tego papieża kojarzonego z przestępstwami seksualnymi (i to masowymi jak dziś wiemy) popełnianymi na nieletnich, często dzieciach przez jego podwładnych oraz braku jego zdecydowanej reakcji na tę podłość, na te niesłychanie ciężkie przestępstwa i moralną sromotę winne nosić akurat oświatowe placówki ?. I czy w tzw. Dzień Papieski należy prowadzić uroczyście dzieci ze szkół państwowych – jak to m.in. miało w październiku 2023 w Bełchatowie (zdjęcie z tego wydarzenia towarzyszy temu tekstowi) – pod pomniki Wojtyły ?. Pytania te zawieszam ku refleksji Czytelników.
Moim zdaniem fundamentalizm – każdy – nie bierze się tylko ze zideologizowanego myślenia, z chęci uświęcenia państwa, upolitycznienia religii czy jednej ideologii, doktryny, teorii itd. Jego korzenie tkwią w poczuciu osaczenia przez świat, w poczuciu zagrożenia, któremu człowiek nie jest zdolny sprostać bez pomocy siły wyższej, Absolutu, Boga, nad-naczelnego Autorytetu itd. No i chęci władzy nad innym człowiekiem. Tych źródeł można poszukiwać w hinduskim przysłowiu, mówiącym że „Cały wszechświat podlega bogom, bogowie podlegają zaklęciom, zaklęcia podlegają braminom, dlatego bramini są naszymi bogami”.
.