
.
Radosław S. Czarnecki
.
02.04.2025 r. minie 20 lat od śmierci Jana Pawła II która to data zakończyła 27 letni pontyfikat papieża rodem z Polski. Nad Wisłą, Bugiem i Odrą mimo skandali – wielorakich, wielopłaszczyznowych, tragicznych w swych wymiarze – targających Watykan w czasie tego pontyfikatu (o których wraz z upływem czasu mówił coraz donośniej świat) zawsze było cicho. Ta zmowa serwilistycznego, uniżonego, poddańczego milczenia trwa nadal. Projekcja filmu „Kler”, a także podobnych w swym wymiarze głośnych materiałów tego stanowiska, tego klimatu również nie skutecznie przełamała. Brak jest szerszej, pogłębionej analizy i opisu czym był ten pontyfikat dla świata, nie tylko dla Polski. Demitologizacja i dekonstrukcja tego mitu nie nastąpiła.
Zakonserwowanie ultra-konserwatywnej, niemal montanistycznej, żywcem wziętej z „epoki Piusów” wizji Kościoła w Polsce jest dziełem właśnie Karola Wojtyły, spuścizną tego pontyfikatu. Z wszelkimi wynaturzeniami, dziwami rodem ze Średniowiecza, pańskością i monarszym stosunkiem do świata i ludzi. Uosabiają to rzesze duchownych takich jak o. T.Rydzyk, abp S.L.Głódź, abp M.Jędraszewski, ks. D.Oko, abp J.Paetz. Przykładów rozpasania pomniejszych kapłanów nie warto nawet wspominać. Wszyscy oni powołują się na autorytet „umiłowanego Ojca Świętego”, wyniesionego na ołtarze (czyli będącego wzorcem osobowego postępowania dla ludu bożego), Jana Pawła.
Spójrzmy jednak inaczej na pontyfikat Wojtyły, z perspektywy światowych trendów które dziś niczym huragan przewalają się przez świat. To triumf konserwatyzmu, wsobności, autorytaryzmu, tradycjonalizmu pojmowanego plemiennie, przed-soborowej zachowawczości, paternalizmu (nie partnerstwa), kontrreformacyjnej kazuistyki itd. I nienawiści do tego co postępowe, progresywne, zmienne, lewicowe. I nieskrywany antykomunizm – do idei i ludzi z tym myśleniem związanych. Sam papież może tego nie wyrażał ex cathedra, ale interpretacje jego dokumentów, egzegeza jego wystąpień, przesłanie jego pontyfikatu nie pozostawiały złudzeń rzeszom katolickich fundamentalistów, zwierzęcym antykomunistom czy admiratorom neoliberalnego (czyli prymatu kapitału i własności prywatnej nad całokształtem życia społecznego) porządku na świecie.
Nikt nie stara się nawet powiązać w analizach i debatach triumfu prawicowego, konserwatywnego, także – neoliberalnego modelu życia w dzisiejszym świecie (neoliberalizm jest zarówno wynaturzoną wersją liberalizmu jak i nurtem prawicowym, konserwatywnym, anty-społecznym i tym samym anty-progresywnym) ze spuścizną tego pontyfikatu. A przecież duchowny zwierzchnik niemal 1/5 ludności świata dysponuje jednak niesłychaną władzą (D.Yallop). Pacyfikacja podczas niezliczonych pielgrzymek zrewoltowanych nastrojów społecznych (Nikaragua, Meksyk, Boliwia, Chile, Filipiny, wszystkie kraje afrykańskie itd.) – przesłanie o niesieniu swego krzyża w ziemskiej egzystencji jest jednoznacznym przekazem i zgodą na panujące stosunki społeczne – było wpisywaniem się w narrację i oczekiwania klas władających kapitałem, ponadnarodowych koncernów, neoliberalnego porządku, amerykańskiej hegemonii w post-bipolarnym świecie.
I jeszcze jedna sprawa związana z rocznicą rozpoczęcia tego pontyfikatu, który stał się elementem zwycięstwa neoliberalnego, ultra-kapitalistycznego, hiper-wolnorynkowych porządków i takiej też mentalności sporej części ludzi na świecie. Nie będąc zwolennikiem spiskowej teorii rozwoju dziejów świat warto jednak wrócić do książek opisujących kulisy wyboru Karola Wojtyły. Warto też jest prześledzić jego udział w konserwatywnym zwrocie (na razie to był zwrot delikatny i mało zauważalny) jaki dokonał się w latach 70. w optyce watykańskiej podczas pontyfikatu Pawła VI: od słynnej encykliki „Humanae Vitae” której spore fragmenty redagował ówczesny metropolita krakowski, późniejszy papież z Polski. To wtedy – jak wskazuje wielu zachodnich krytyków i obiektywnych analityków tego pontyfikatu – siły konserwatywne, zachowawcze (nie tylko w Kościele, ale i w gremiach finansowych, wojskowo-natowskich, wśród amerykańskich „jastrzębi” i anty-komunistów) zobaczyły w nim niebywałego sojusznika z racji znaczenia i form kultu obecnych w polskim katolicyzmie oraz możliwości pokonania „imperium zła”. Przy okazji osłabienia lub wyrugowania jakiejkolwiek myśli lewicowej, postępowej, progresywnej z życia społecznego.
Pontyfikat Karola Wojtyły trzeba rozpatrywać właśnie w kontekście tego konserwatywnego, zachowawczego zwrotu jaki dokonał się w końcu lat 70. XX wieku w kilku miejscach na świecie. Mało kto zwraca uwagę na fakt – i taki też zachwyt mediów charyzmatycznymi osobowościami jakie wówczas pojawiły się w polityce światowej – iż w trzy miesiące od wyboru Wojtyły do Teheranu wrócił ajatollah Chomeini. Ci religijni przywódcy, dwóch największych religii światowych, dali miliardom wyznawców określone przesłanie dot. wyobrażeń o rzeczywistości i spojrzenia na procesy w niej zachodzące. Jest to może dla Polaków niesłychanie obrazoburcze lecz zarówno Wojtyła jak i Chomeini, po dokładnej interpretacji ich dorobku, są niesłychanie podobnymi w swych wizjach jeśli chodzi o człowieka i jego miejsce w świecie. To że irański ajatollah był anty-amerykański i anty-zachodni nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia. Termin „cywilizacja śmierci” jest lustrzanym tego odbiciem choć powiedziane inaczej.
Stwierdzenie, że „Śmierć Boga w sercu i życiu człowieka jest śmiercią człowieka” (Jan Paweł II, Yamoussoukro, 11.05.1980) jest absolutną egzemplifikacją – obejmującą najszersze sfery ludzkiego bytu – takich wizji. Sfer politycznych, kulturowych, religijnych, społecznych, zawodowych czy gospodarczych. To esencja autorytaryzmu, paternalistycznego podporządkowania i hierarchicznego bezruchu
.