.
Grzegorz Wojciechowski
.
Pamiętam z dzieciństwa, był koniec zimy 1969 roku, na świecie, w tym i w znajdującej się za żelazną kurtyną Polsce, rozpanoszyła się grypa o nazwie jakże wówczas dla nas egzotycznie i orientalnie brzmiącej – Hong- Kong.
Wzbudzała ona niepokój Polaków i była przyczyną olbrzymiej ilości zachorowań.
Choroba ta rozpanoszyła się również i w mojej szkole, dziesiątkując dzieciarnię. Mimo dużej ilości zachorowań w mojej klasie, mnie jakoś nie bardzo chciała ruszyć. Sytuacja ta była bardzo dla mnie niewygodna, duża absencja powodowała, że byłem częściej pytany i musiałem więc lepiej przygotowywać się do lekcji, co nie bardzo mi odpowiadało.
Postanowiłem więc wziąć sprawy w swoje ręce i udałem się do przychodni zdrowia przy ulicy Ulanowskiego we Wrocławiu. Siedziałem tam prawie dwie godziny, pomiędzy zagrypionymi pacjentami i głęboko wdychałem powietrze, w którym aż kotłowało się od wirusów Hong-Konga.
Pomysł okazał się bardzo trafiony i na efekty mojej wizyty w przychodni długo nie czekałem.
Kiedy moja mama stwierdziła, że jestem chory i kazała, abym się udał do lekarza, mimo że źle się czułem, byłem jednak zadowolony. Kiedy szykowałem się już do wyjścia z domu, spojrzałem z okna na podwórko, gdyż zainteresował mnie dochodzący stamtąd hałas. Na dworze było pełno dzieciaków, okazało się, że nie ma lekcji, ponieważ zawieszono zajęcia.
Moi koledzy grali w piłkę na podwórku, ja zaś leżałem w łóżku chory i zły. Więcej nie powtórzyłem już tego pomysłu i nikomu go nie polecałem i dalej nie polecam.
Grypa Hong–Kong, którą wywołał wirus H3N2 która zaatakowała świat w latach 1968 – 1970, jak się szacuje spowodowała zgon około 750 000 do 1 000 000 ludzi i była jedną z najcięższych epidemii tego rodzaju w historii. Podobny wirus, H2N2 w latach 1957 – 1958, był odpowiedzialny za wybuch epidemii grypy azjatyckiej i spowodował śmierć aż 1 000 000 do 1 500 000 ludzi.
Wirus ten pojawił się najpierw w Chinach i brytyjskim Hong-Kongu, a stamtąd dotarł do Europy poprzez Wielką Brytanię, skąd z kolei rozprzestrzenił się najpierw na kraje Skandynawskie, a później i na całą Europę. W tamtych czasach ruch lotniczy był, w porównaniu przy dzisiejszym, zaledwie w powijakach, więc epidemia rozprzestrzeniała się po świecie znacznie wolniej, niż stałoby się to obecnie. Do Polski wirus dotarł w styczniu. Z powodu licznych zachorowań w stolicy, w Warszawie 20 stycznia ogłoszono stan epidemii grypy.
Konsekwencją tak wielkiej ilości zachorowań na grypę, były masowe nieobecności ludzi w pracy, i uczniów w szkołach. Zamykano więc placówki oświatowo-wychowawcze, odwoływano imprezy masowe, ludzie starali się nie przebywać w miejscach, gdzie zawsze panował duży ruch.
Ówczesny stan wiedzy medycznej, był niebotycznie niższy niż obecnie, nie było odpowiednich skutecznych leków i szczepionek przeciwko grypie. Tak jak na całym świecie, tak i w Polsce było wiele zgonów z powodu tej grypy, ale nie informowano o nich, nie możemy też dziś określić jak wielką była jej śmiertelność w naszym kraju, nikt też nie prowadził statystyk dotyczących powikłań po grypie. Ocenia się jednak, że na skutek tej grypy i powikłań po jej przejściu, głównie zapaleniu płuc, zmarło w Polsce około 25 000 ludzi.
Pamiętam, że po przejściu tej grypy, w ciągu zaledwie dwóch lat trzy razy zachorowałem na zapalenie płuc, co zapewne było wynikiem powikłań po grypie Hong-Kong.