.
Wacław Czarnecki
.
Sowiety bardzo chętnie widzą u siebie obcokrajowców, przywożących cenną u nich walutę zagraniczną, ale tylko przedstawicieli burżuazji. Socjalistów nie chcą wpuszczać, nie podając zresztą żadnych powodów takiego postępowania.
Gdy sekretarz redakcji „Robotnika” zwrócił się do konsulatu sowieckiego w Warszawie z zapytaniem, czy można będzie uzyskać wizę turystyczną do Rosji dla pracownika naszej Redakcji, otrzymał odpowiedź, że na decyzję Moskwy w tej sprawie trzeba będzie czekać… dwa miesiące i należy przypuszczać, że odpowiedź będzie odmowna. Tak jest w stosunku do socjalistów. Każdy obywatel burżuazyjnego pastwa otrzymuje wizę drogą telegraficzną w ciągu 48 godzin.
Trudno, odgadnąć, dlaczego takie właśnie stanowisko zajmują Sowiety wobec przedstawicieli robotników państw zachodnich. Są, co prawda, wyjątki w stosunku do socjalistów francuskich czy angielskich, ale niewątpliwie wynika to z pewności władz sowieckich, że Anglik i Francuz nie zna rosyjskiego języka i skazany jest wyłącznie na wiadomości otrzymywane od tłumacza, który wszystko może pokazać w takim świetle jakie jest wygodne władzom. Z socjalistów polskich ja pierwszy zobaczyłem własnymi oczami, jak wygląda Rosja w 17-tym roku rządów bolszewickich
Ludzie spotykający człowieka, wracającego z Rosji, zasypują go szeregiem najrozmaitszych pytań, wśród których na pierwszym miejscu znajduje się: „czy dobrze jedt robotnikom w Rosji:”, „Czy panuje tam głód?”. Trudno jest w jednem zdaniu odpowiedzieć na pierwsze pytanie z pewnością, że dziś już głodu w Rosji niema.
Karol Kautsky powiedział: „Socjalizm walczy nie tylko o chleb, ale i o wolność. Wolność nie jest mniej ważna dla człowieka, niż chleb”. Rewolucja bolszewicka przelała wiele krwi, zniszczyła tysiące wsi i miast, by dać ludziom i chleb i wolność. Czy je dała? W odpowiedzi na to pytanie, leży wyrok w procesie, obserwowanym z niezwykłą uwagą przez całą ludzkość, w procesie, w którym na ławie oskarżonych zasiadają obecni dyktatorzy Rosji.
Głodu w krajach należących do Związku Socjalistycznych Sowieckich Republik już niema. Przynajmniej w najogólniejszym znaczeniu tego słowa, Ludzie nie umierają z głodu tak, jak to działo się przed dwoma laty na Ukrainie. Czy jednak zawsze są syci?
Zarówno w Moskwie, jak i na prowincji, rozmawiałem z ludźmi różnego typu. Byli wśród mich nie tylko zwolennicy, ale nawet entuzjaści obecnego reżimu; byli również ludzie szczerze niezadowoleni z tego, co dziś się w Rosji dzieje. Wszyscy zgodnie twierdzili, ż w niedostatecznej ilości otrzymują mięso, masło i jaja, ale natomiast chleba, kartofli, jarzyn, ryb i. t. p. mają tyle, ile im potrzeba.
Robotnik poza wynagrodzeniem pieniężnym za swą pracę otrzymuje jeszcze kartki, uprawniające go do zakupywania żywności, ubrania i. t. p. w specjalnych punktach zaopatrywania ( „rozpriedielitiel ). Zależnie od kategorii, do której zaliczony jest robotnik, otrzymuje on lepsze lub gorsze wyżywienie.
Wszyscy, pracujący w fabrykach, instytucjach, szkołach, zasadniczo nie jadają w domu. Istnieją „fabryki – kuchnie”, dostarczające śniadań, obiadów i kolacji do warsztatów pracy lub do publicznych jadłodajni. Tam otrzymują pożywienie wszyscy pracujący i ich rodziny.
Przeciętna cena obiadu wynosi 1 rb. 50 kopiejek. Obiad składa się z zupy, chleba, mięsa lub ryby z jarzynami i kawałka ciasta lub kisielu czy owoców. Jeżeli ktoś po zjedzeniu obiadu jest głodny, to może dokupić sobie w bufecie jakąś potrawę czy kanapkę.
Są takie stołownie jarskie i dietetyczne.
Na kolację wydawane są również potrawy gotowane. Czasem nawet kolacja składa się z 2 dań mięsnych.
Za śniadania i kolacje robotnik płaci 40 — 50 rubli miesięcznie.
Żywność, kupowana za kartkami, jest dodatkiem do normalnego wyżywienia. Najbardziej uprzywilejowani pod tym natomiast można stwierdzić z względem są robotnicy, zatrudnieni w przemyśle wojennym, którzy nie narzekają na wyżywienie. Dalej idą robotnicy ciężkiego przemysłu, wreszcie pozostałe kategorie ludności. Pracownicy umysłowi, szczególniej ci, co nie należą do partii, zaliczani są do drugiej grupy, otaczanej mniejszą opieką, niż robotnicy.
Robotnicy wykwalifikowani, należący do pierwszej kategorii, otrzymują na kartki następujące racje żywnościowe: 5 kg. mięsa, 3 kg. cukru, 2 kg. mąki, 2 kg. kaszy, l/2 kg. masła. Prócz tego 45 papierosów dziennie, 1/2 litra mleka i. t. d. Poza punktami sprzedaży, znajdującymi się pod kontrolą „Narkomsnab” ( ministerium zaopatrywania ), istnieje jeszcze handel prywatny. Kilogram mięsa na kartkę kosztuje około 5 rubli, gdy w handlu prywatnym („czastniki”) kosztuje 25 rubli; masło — 9.80 za kg. ( prywatnie — 35 rubli ); cukier — 3 rb. 50 kop. ( prywatnie — 12 rb. ); mleko — 40 kop. za litr (w wolnym handlu — 3 ruble ).
A ile wynoszą zarobki? Rozpiętość płac jest bardzo duża. Niewykwalifikowany robotnik w Rostowie nad Donem zarabia 70 rubli miesięcznie, z czego 7 rubli potrącają mu na „Pożyczkę 2-ej piatiletki”, 3 ruble na świadczenia społeczne, zostaje mu więc 60 rubli na życie, mieszkanie i ubranie. W Rostowie ceny są trochę niższe, niż w Moskwie, ale mimo to zarobek nie wystarcza na zaspokojenie potrzeb ludzkich. Jeżeli nawet starczy na życie i mieszkanie, to o ubraniu już niema mowy. Dlatego też wiele osób odrabia w ciągu dnia więcej godzin, niż wynosi jedna dniówka. W ten tylko sposób można zwiększyć swój zarobek.
Rozmawiałem z lekarzem, który pracuje w trzech instytucjach, około 10 godzin na dobę. Zarabia miesięcznie 350 rb.
Istnieje specjalna kategoria robotników, zwana „udarnkami”. Są to najlepsi pracownicy danego zakładu, którzy stawiani są za wzór innym. „Udarnik” otrzymuje żywność po cenie o 25% tańszej, niż pozostali jego towarzysze pracy, ma bezpłatne bilety do teatrów, a nawet dostaje specjalne nagrody w postaci pieniędzy lub przedmiotów zbytku, jak np. aparat fotograficzny czy auto na własność.
Zagraniczni „spece” zarabiają więcej, niż autochtoni. Miesięczna płaca takiego „speca” wynosi 500 — 800 rubli, t. j. tyle, ile zarabia profesor uniwersytetu.
„Robotnik” nr 354 z 30 września 1934 r.
.