Grzegorz Wojciechowski
Nie trudno było przewidzieć reakcję Kościoła na obnażenie pedofilskich praktyk w jego łonie. Postanowiono przyjąć taktykę „na przeczekanie” aż sprawa nieco „przyschnie” i stanie się spokojniej. Jeśli ktoś myślał, że kler w Polsce zacznie się samobiczować i naprawdę dążyć do samooczyszczenie się, jest naiwny aż do granic nieprzyzwoitości.
Episkopat nakazał, aby w każdej z parafii został odczytany list w tej sprawie skierowany do wiernych. I co? W wielu parafiach, jak szacuje się z górą ponad tysiącu, tego nie uczyniono lekceważąc nakaz. Ten jawny bunt pokazuje, że wielu proboszczów wcale nie przejmuje się losem skrzywdzonych dzieci, jest im on obojętny, a buta i arogancja wobec ofiar tego moralnego zdziczenia, budzić może odrazę wśród uczciwych ludzi.
Pojawiła się też, w obiegu publicznym, próba usprawiedliwienia skandalicznych praktyk, których dopuszczali sie biskupi przenosząc skompromitowanych księży z jednej parafii do drugiej; uznano, ze robiono to w imię dobrej reputacji kościoła, dlatego tuszowano takie skandale. Jest to jednak tłumaczenie dla tak zwanej głupszej części społeczeństwa. Jeśli rzeczywiście by hierarchom na tym zależało, to skierowali by księdza pedofila do klasztoru, gdzie w odosobnieniu, odseparowany od społeczeństwa, a przede wszystkim od dzieci, mógłby zastanowić się nad swoim postępowaniem. Jednak tego nie robiono, przenoszono ich na nowy teren, niczym na nowe żerowisko i dalej mogli tam do woli czynić zło. Co było więc tego powodem? Pojawiają sie pogłoski, że może to ci księża dostarczali biskupom dzieci i młodzież do i zwyrodniałych praktyk seksualnych. Niewątpliwie sprawę należy dokładnie zbadać, ale nigdy się tego nie zrobi.
Całą sprawę próbuje również rozmydlić rządząca nami partia, która dąży do tego, aby „zapudrować” skandal działaniami pozornymi, jakim bez wątpienia jest podniesienia wysokości zagrożenia karą pozbawienia wolności za przestępstwa o charakterze pedofilskim. Przedstawiciele PiS wciąż powtarzają, iż ma to być skuteczne lekarstwo na walkę z tym problemem, i że tego typu zboczeńcy są w każdym środowisku, a to tylko ich partia naprawdę podjęła zdecydowaną walkę z tą patologią.
Nie trudno się domyśleć, że niebawem zostaną zaprezentowane przypadki schwytanych kilku „świeckich” pedofilów. Nie wszczyna się jednak żadnych postępowań karnych wobec księży i hierarchów. Dopóki przy władzy będzie partia należąca do p. Kaczyńskiego nic im nie grozi.
Każdy kto kiedykolwiek zetknął się z teorią prawa karnego i kryminalistyką, wie, że o skuteczności walki z przestępczością nie decyduje zwiększenie wysokości zagrożenia za konkretne przestępstwo, ale nieuchronność kary, to ona powstrzymuje od działania potencjalnych przestępców.
O tym, że obecna władza zamiata te sprawę „pod dywan” najlepiej świadczy fakt, że nic nie mówi się o zapewnieniu ofiarom anonimowości. Wiele z nich to są ludzie dorośli, którzy mają dzieci, funkcjonują gdzieś w jakiś układach towarzyskich i zawodowych, dlatego dziś po prostu wstydzą się ujawniać, że byli gwałceni przez księdza. To wszystko uniemożliwia rzetelnego rozpoznania powszechności tego przestępczego procederu, a „pisowska” władza chce być lojalna w stosunku do swoich politycznych sojuszników z Kościoła, a nie w stosunku do skrzywdzonych obywateli.
Co najbardziej mnie irytuje w tej całej sprawie to postawa tak zwanych „świeckich katolików”; niedawno w jednym z programów telewizyjnych rozmawiało na ten temat takich dwóch „zawodowych katolików”. Dlaczego zawodowych? Ponieważ byli oni katolickimi dziennikarzami, żyli więc z religii; obaj panowie byli mocno zafrasowani i rzeczywiście zmartwieni tym co się stało i zastanawiali się nad przyszłością polskiego Kościoła, ale nie nad cierpieniami skrzywdzonych ludzi.
W Polsce mamy olbrzymia liczbę różnych wydawnictw chrześcijańskich, gdzie pracują katoliccy intelektualiści, olbrzymia liczba stowarzyszeń o charakterze religijnym korzysta z rozdawanych hojną i rozrzutną ręką przez państwo dotacji i różnego rodzaju ulg. Istnieje rozbudowana sieć szkolnictwa, w tym wyższego. I co z tego wynikało i wynika? Nic, ten cały potencjał ludzki okazał się i okazuje się dalej całkiem bezradny wobec ogromu zła płynącego z za kościelnych murów. Nikt nie podjął żadnych działań, aby bronić skrzywdzone dzieci. Cała ta ogromna rzesza ludzi okazała się moralnie całkowicie niewydolna, słaba i intelektualnie jałowa. Wówczas, gdy działo się zło milczeli, i wielu z nich milczy dalej, świadczy to o tym, że moralny upadek nie dotknął jedynie ludzi w sutannach ale i znaczną część polskich katolików. Czas zacząć mówić o odpowiedzialności całej społeczności katolickiej za czynione zło i przestępstwo moralnego zaniechania. Jak słabe moralnie jest to środowisko świadczyć może fakt, że to laickie media pokazały społeczeństwu w naszym kraju rozmiar tego bestialstwa, katolicy nie byli wstanie, albo nie mieli ochoty tego uczynić.
.
Nasi okupanci – List Biskupów
Kościół: Miedzy rewolucją a kompromisem
Czy socjaliści jedzą w wielkim poście kiełbasę?