.
Wojciech Mach
.
Organizatorzy zawodów często głowią się nad tym jakie atrakcje – poza sportowymi – zaproponować widzom aby tłumnie nawiedzali stadiony. Tymczasem samo życie to reżyseruje.
1 czerwca 2014 w czasie meczu ROW Rybnik – Orzeł Łódź po zakończeniu IV biegu zawodnik Orła – Edward Mazur , nie mógł wyłączyć silnika gdyż mimo zabezpieczeń coś nawaliło. Zatem po przekroczeniu mety celowo upadł aby nie najechać na kolegów. Wygodnie siedząc na torze obserwował jak jego motor niczym narowisty, dziki koń wstał i zaczął jeździć po murawie, taranując stojące reklamy . Podprowadzające dziewczęta , fotoreporterzy oraz starter w sprinterskim tempie uciekali po trawie. Na szczęście nikt nie ucierpiał a kibice na stadionie i przed telewizorami mieli dodatkowe, sensacyjne widowisko !
Od kilkunastu lat czołowi zawodnicy świata oraz ligowcy sami wprowadzają kick-bokserskie popisy na torze i w parkingach. Zatem jest propozycja aby przy takim postępującym rozwydrzeniu sportowych obyczajów stworzyć z nerwowych żużlowców drużynę bokserów amatorów, która po rozegranym meczu mogłaby zmierzyć się w bijatyce ze stadionowymi chuliganami ?… Co na to Czytelnicy Tygodnika ?
Kiedyś mój kolega spotykał się i chodził na mecze żużlowe z dziewczyną dość ładną ale bardzo skromną i przyzwoicie wychowaną przez samotną matkę . Po kilku miesiącach nagle, sensacyjnie oświadczył się… mamie. Po prostu stwierdził, że mamusia jest w „tych sprawach” bardzo doświadczona, mało pruderyjna i także zainteresowała się żużlem więc jest znacznie atrakcyjniejsza.
Również kibicowskie, sportowe wyjazdy bywają brzemienne w skutki. Niedawno syn znajomego rozmawiając przez telefon z dziewczyną, u której przenocował po wyjazdowym meczu Sparty Betard, usłyszał : „zostawiłeś u mnie swoją komórkę – możesz ją odebrać za 9 miesięcy !”.
.