.
Prezentujemy naszym czytelnikom artykuł, który ukazał się w czerwcu 1944 roku w pepesowskim „Robotniku w Walce”, dotyczy on „politycznej pożywki” polskiego antysemityzmu.
We współczesnej nam Polsce ludności żydowskiej już prawie nie ma, ale antysemityzm pozostał w politycznym sercu znacznej części polskiej prawicy, która obecnie upatrzyła sobie za wroga inne mniejszości – seksualną oraz emigrantów. Te same mechanizmy, ta sama prymitywna, dzika nienawiść. Przykro, smutno żyć w takich czasach, wśród takich chorych ludzi.
.
W maju minął rok od chwili, gdy zamilkły ostatnie wystrzały z twierdzy ghetto warszawskie i tylko oprawcy dobijali pół-żywych Żydów, ukrytych w kanałach i piwnicach zwęglonych domów. Potem tylko nieprzerwane od roku wybuchy dynamitu przy rozbiórce resztek przypominają ludności stolicy nieustannie o tragedii, która przed rokiem osiągnęła punkt najkrwawszego napięcia. Wykwintne komory gazowe w Treblince bezgłośnie likwidowały wywiezionych, a w Warszawie przez ten rok nie było bodaj dnia, w którym nie zamordowano by kilkunastu wyłowionych Żydów. Potworne obrazy ludzkiej podłości i zbrodni, szantażu, chciwości, strachu towarzyszyły przedśmiertnym chwilom pogrobowców ghetta.
Rocznica „walki pod ghettem” odbiła się głośnym echem zagranicą i w polskiej prasie podziemnej. Posypały się artykuły, notatki, wspomnienia. Dlatego nie od rzeczy będzie przypomnieć, ze rok bieżący będzie można uważać za jeszcze jedną smutną rocznicę, za czterdziestą rocznicę powstania zjawiska, które jak zmora ciążyło na piersi narodu, a później i państwa polskiego. Zjawisko to to czarnosecinny antysemityzm, najstarsze w Europie wydanie niby-ideologii, której świadomie używano jako narzędzia dla zduszenia wszystkiego, co było ludzkością, postępem, wolnością. Rosyjski carat uwikłany w 1904 roku w wojnę z Japonią i odczuwający pierwsze wstrząsy fali rewolucyjnej, rozpoczął akcję pogromów, aby skierować energię mas w wygodne łożysko. Dziś już dokładnie wiadomo, iż „spontaniczne” pogromy przygotowywano szczegółowo w biurach policji. W tymże roku 1904 powstała słynna zasada „ogłupit Polszu do urownia Rossii” ( ogłupić Polskę do poziomu Rosji ), a do celów ogłupienia najlepiej nadawał się dziki antysemityzm.
„Ogłupit Polszu” w znacznej mierze udało się. Duża część polskiego mieszczaństwa i inteligencji nauczyła się tej dziwnej grażdanki politycznej, w której wszystkie litery miały jeden kształt. Sęp antysemicki wyżerał „nie serca lecz mózgi”. W imię walki z Żydami negowano walkę o niepodległość Polski i zatruwano oparami bratobójczo przelanej krwi polską rewolucję 1905 i 1906 roku. W niepodległej Polsce w imię walki z Żydami zaprzepaszczono reformę rolną, tłumiono postęp społeczny. Ofiarą antysemickiej trucizny umysłowej padł Narutowicz. W ostatnich latach przed wojną w pewnej części społeczeństwa tak się zapatrzono w Żyda, iż nie dostrzeżono Hitlera. Dopiero historia w całej pełni wykaże jak straszną krzywdę wyrządziła Polsce trucizna antysemityzmu. Nic dziwnego, że Niemcy, którzy uważali Polaków za naród idiotów, nie wysilając się nawet na pozór przyjaźni dla Polaków uznali za dostateczna akcje propagandową sam antysemityzm. Nawet to chwyciło, co prawda bardzo nielicznych.
Dziś sprawa żydowska straciła nawet pozór kwestii politycznej. Stała się w Polsce kwestią moralności. Gdyby antysemityzm zdołał pogryźć poczucie moralne narodu, byłoby to może największą z wyrządzonych przezeń Polsce krzywd. Dlatego musimy walczyć ze śladami trucizny. Przed wojna trzeba było zwalczać terror kołtuńskiej opinii. Dziś obok niego jest jeszcze fizyczny terror okupanta. Lecz honor i zdrowie narodu wymaga tej walki.
„Robotnik w Walce” nr 10 (18) z 4 czerwca 1944 r.