Artykuły

Władysław Pytlasiński w Paryżu i Ostendzie

 

Konkurs atletów

Paryż 30 grudnia 1899 roku

Dzienniki paryskie zamieszczają dziś portrety Ponsa i Pytlasińskiego, dwóch zwycięzców wszechświatowego konkursu „walki rzymskiej”. Konkurs ten atletów zorganizował dziennik „Journal des Sports”, wydawany przez pana Luceńskiego. Zjechali się siłacze z całego świata. Walki odbywały się w przeciągu dziewięciu dni, na scenie „Casino de Paris”, przy wielkim napływie widzów. Segregowano kandydatów w ten sposób, że po dwóch stawało do walki, zwyciężeni tracili prawo do dalszego współubiegania się, a zwycięzcy mierzyli się dalej jedni z drugimi. Wreszcie pozostało tylko czterech: dwóch Francuzów Pons i Gambier, Austriak Wetasa i Władysław Pytlasiński. Pons zmierzył się z Wetasą i rozciagnął go na ziemi tak brutalnie, że złamał mu obojczyk. Z Gambierem Pytlasiński miał trudną przeprawę, gdyż zwinny niezmiernie Francuz nie dawał się położyć tak, aby oba ramiona dotknęły ziemi, co jest oznaką zwycięstwa; wreszcie za drugim razem Pytlasiński go pokonał. Walki między tymi dwoma podobały się najbardziej znawcom, były bowiem eleganckie, poprawne; ( …) Pytlasiński i Gambier chwytali się pierwszego wieczora trzy razy, ostatni raz trwali bez przerwy w uścisku 48 minut i 31 sekund. Po obaleniu Gambiera przeciwnicy oddali wzajemnie hołd swej poprawności, ściskając się serdecznie w oczach publiczności; żaden nie odniósł uszkodzenia. Wczorajszego wreszcie wieczora Pons i Pytlasiński stanęli do ostatecznych zapasów, obaj półnadzy, w czarnych tylko trykotach, obaj kolosalnie zbudowani: Pons 34, Pytlasiński 35 letni, Pons 1 metr 97 ctm, wysokości, Pytlasiński nieco więcej, o muskułach imponujących zaiste. Dwa razy mocowali się bez skutku po 15 minut. Za trzecim Pons chwycił Pytlasińskiego lewa ręką za szyję i zgniótł straszliwie. Walkę przerwano. Pytlasiński próbował ją jeszcze rozpocząć na nowo, lecz nie mógł i okazało się, że krwią pluje. Lekarz zbadał go natychmiast i nakazał spoczynek. Tymczasem sędzia ogłosił Ponsa „zwycięzcą wszechświatowym”, lecz ogłoszenie to wywołało wśród widzów wiele protestów; znawcy utrzymują, że Pons użył brutalnego i podstępnego sposobu, w „walce rzymskiej’ zupełnie niedozwolonego, że więc do tytułu zwycięzcy nie ma prawa.

    Pons jest byłym kowalem, pochodzi z południowej Francji. Bijał dotychczas wszystkich Francuzów; w roku 1894, gdy siłacze tureccy przybyli do Paryża zwyciężył kolosalnego Nurlę, lecz nie osiągnął żadnego wyniku w boju z Jussufem; od nich się jednak widocznie nauczył praktyk brutalnych.

   O Pytlasińskim piszą tutaj jak o istnym dżentelmenie walki atletycznej, poprawnym, umiejętnym. Przypominają jego zwycięstwa w roku 1886, na konkursie atletów w Bazylei, gdzie ubiegało się 3000 konkurentów; w 1889 nad sławnym Karlem Absem w Paryżu, nad Gustefsonem, Hackenschmidtem, Moorem. Jest on „profesorem walki” w klubie atletycznym w Petersburgu, którego prezesem jest hr. Ribeaupierre; podobno polecono mu uczenie policjantów petersburskich boksowania, w celu samoobrony. Bierze on w każdym razie drugą nagrodę, 500 franków i medal złoty. Pons dostaje 2000 franków i również złoty medal.

„Kurjer Warszawski” nr 4  z dnia 4 stycznia 1899 r.

Pytlasiński Mistrzem Ostendy

Pytlasiński wygrał pierwszą walkę z Massonem, a następnie wygrał z Bonnesem a Aimbale de la Calmette Bouchera i został mistrzem Ostendy

„Kurjer Warszawski” nr 247 z 7 września 1900 r.

.

Dzika i zboczona gra angielskich wyrostków

Jack Dempsey. Jak zostałem bokserem

Inne z sekcji 

Czy wałbrzyszanin pan Antoni Hyczka był dowódcą Adolfa Hitlera?

Adolf Hitler wśród kolegów na froncie I wojny światowej . W numerze 244 „Słowa Polskiego” z 5 września 1947 roku, ukazał się wywiad przeprowadzony przez red. Zbigniewa Mosingiewicza z mieszkającym w Wałbrzychu  panem Antonim Hyczką. Rozmówca dziennikarza utrzymywał, że w okresie I wojny światowej był przełożonym samego Adolfa Hitlera i przez kilka miesięcy razem z […]

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Hrabina z Bukowca. Opowieść o niezwykłej kobiecie, pięknej miłości i Karkonoszach

. Grzegorz Wojciechowski .       Pewnej hrabinie  dedykuję tę opowieść   Niedaleko Karpacza, na przedmieściu Kowar, leży  wioska Bukowiec, znana głównie ze szpitala, gdzie składa się połamane kończyny miłośnikom białego szaleństwa. W wiosce mieści się niewielki pałacyk z dużym dobrze urządzonym ogrodem. Ta niepozorna budowla miała bardzo duże znaczenie dla dziewiętnastowiecznych dziejów Karkonoszy. Pałacyk był […]