Artykuły

Wrocławscy dziennikarze w międzynarodowych misjach pokojowych ONZ. Korea 1954-1955

 

Michał Żywień


Polacy wielokrotnie uczestniczyli w misjach międzynarodowych. Opinia publiczna albo akceptowała udział Polaków w tych akcjach, albo się nimi po prostu nie interesowała. Uczestniczyłem w kilku takich misjach. Tu chcę opowiedzieć o tej w Korei, gdzie po zakończeniu wojny w roku 1953 Polska była członkiem komisji międzynarodowej nadzorującej rozejm (byłem tam z drugim wrocławianinem -–Stanisławem Łapetą).
Przypomnę fakty.


W roku 1950 wybucha wojna koreańska. Kraj jest podzielony na dwie części: północna Korea niespodzianie napada na Koreę południową (związaną z Zachodem). W ciągu kilku tygodni przygotowani do wojny Koreańczycy z północy zajmują niemal cały kraj. Wtedy Stany Zjednoczone przeforsowują w Radzie Bezpieczeństwa wysłanie do Korei wojsk w celu przywrócenia status quo. Kilkanaście krajów wysyła tam swoje wojska, ale dominującą rolę odgrywają Amerykanie.


Wojna będzie się toczyć przez trzy lata. Z pomocą komunistom koreańskim przybywają Chiny – wysyłają tzw. chińskich ochotników ludowych. Wojna kończy się rozejmem podpisanym w Panmundżonie, położonym na linii demarkacyjnej na 38 równoleżniku. Dokument przewiduje powołanie do życia międzynarodowej komisji nadzorującej rozejm, składającej się z przedstawicieli czterech państw: Polski, Czechosłowacji, Szwecji i Szwajcarii.


Pracowałem w tej komisji w latach 1954–1955. O co tam chodziło? Otóż raz po raz bądź to strona północna, bądź południowa zgłaszały pretensje do strony przeciwnej o naruszenie rozejmu. A to północ twierdziła, że Amerykanie naruszyli jej przestrzeń powietrzną, a to naruszono linię demarkacyjną dzielącą obie części Korei. Dokument rozejmowy przewidywał, że żadna ze stron nie może zwiększyć swego potencjału militarnego, więc w różnych punktach na północy i południu miały swoje siedziby placówki komisji i na bieżąco rejestrowały zachowanie się stron.


Miło wspominam pobyt w Korei. W Panmundżonie, gdzie mieściła się siedziba wszystkich czterech zespołów, życie toczyło się w dobrej atmosferze. Ówczesny szef polskiej misji, gen. Leszek Krzemień, stworzył atmosferę wprawdzie wojskowej dyscypliny, ale jednak w klimacie życzliwości. Były więc wieczory z występami, zarówno członków misji, jak też przywożonych dla urozmaicenia nam życia zespołów bądź chińskich, bądź północnokoreańskich.

Polacy i Czesi mieli swoje obozy po północnej części linii demarkacyjnej, a Szwedzi i Szwajcarzy – po południowej. Ale spotkania naszych z zachodnimi członkami komisji odbywały się nie tylko na płaszczyźnie oficjalnej – na cotygodniowych posiedzeniach lub też organizowanych raz po raz przyjęciach, lecz także, rzec można, towarzyskiej. Oto np. zorganizowano turniej szachowy. Wygrałem go. Pamiętam, ambasador Szwecji wręczał mi puchar. Odbył się również, było to w Kesongu, po stronie administrowanej przez północną Koreę, mecz piłki nożnej. Jedną drużynę stanowili członkowie komisji, przeciwnikiem był zespół koreańsko-chiński. Mecz przegraliśmy, ale nic dziwnego – po tamtej stronie grali piłkarze zawodowcy.

W chwilę po przyjeździe pokojowej zmiany do Kesongu, trzeci od prawej – Michał Żywień


Zajęcia sportowe, spotkania towarzyskie, to był – rzecz jasna – margines. W Panmundżonie toczyła się praca. Co tydzień odbywały się posiedzenia szefów komisji. Uczestniczyłem w nich regularnie – byłem tłumaczem. Do wspólnych ustaleń właściwie prawie nigdy nie dochodziło, bo zawsze strony północnej bronili Polacy i Czesi, a południowej Szwedzi i Szwajcarzy. Posiedzenia odbywały się zwykle w środy, a więc i życie toczyło się od środy do środy. Porządek dzienny był zwykle taki sam: rozpatrywanie meldunków z grup komisji rozrzuconych po obu stronach linii demarkacyjnej. Były więc siedziby grup na południu, m.in. w Taegu, Pusanie, Inczonie, Kunsanie; na północy – w głównych miastach tej części Korei. Gdy dochodziło do naruszenia rozejmu, bywało, że wysyłano na miejsce zdarzenia tzw. grupy ruchome komisji. Przez prawie rok pobytu w Korei zdążyłem być przez dłuższy czas w Panmundżonie, byłem też w Taegu i Kunsanie, a także kilkakrotnie w grupach ruchomych.


W sumie pamiętam pobyt w tym kraju jako niezwykłą, wspaniałą przygodę. Wtedy, w połowie lat pięćdziesiątych, oczywiste było, że tam i z powrotem jechało się pociągiem. Jazda ekspresem Moskwa – Pekin to też było niezwykłe wydarzenie: Ural, Nowosybirsk, Irkuck, Bajkał, wreszcie Pekin, a w nim atrakcje turystyczne.


Sprawdziłem się w Korei jako tłumacz. Rok później, w roku 1956, znowu pojechałem na wschód. Tym razem do Laosu. Ale to już temat na kolejne opowiadanie.
Michał Żywień
(Wspomnienie napisane
w roku 2007)


Michał Żywień – z wykształcenia prawnik, z zawodu dziennikarz. Pracował najpierw w wydawanym tuż po wojnie „Pionierze”, a następnie „Słowie Polskim”. Laureat Nagrody Miasta Wrocławia w dziedzinie dziennikarstwa. Współorganizator Towarzystwa Miłośników Wrocławia; współredagował „Kalendarz Wrocławski”. Był współzałożycielem Wrocławskiego Klubu Szachowego i współorganizatorem Memoriału Akiby Rubinsteina – Międzynarodowego Turnieju Szachowego w Polanicy-Zdroju. Autor kilku książek, w tym: „Ze »Słowem Polskim« przez ćwierćwiecze Dolnego Śląska”, „Spacerkiem po Europie”. Znał biegle pięć języków. otrzymał licencję pilota wycieczek zagranicznych (ponad 170 wyjazdów do przeszło 60 krajów świata). Zmarł 19 marca 2008 r. we Wrocławiu.

.

Wrocławscy dziennikarze w pokojowych misjach ONZ. Panmundżon 1954-1955.

Kim Ir Sen o rewolucji koreańskiej

Mao Zedong: Imperializm i wszyscy reakcjoniści są papierowymi tygrysami

Charakter reform polityczno-ekonomicznych w epoce Deng Xiaopinga (cz.5)

Marksizm i konfucjanizm w ideologii Komunistycznej Partii Chin (cz.1)

Czy wiek XXI będzie wiekiem Azji i socjalistycznych Chin? (Cz.1)

Kontrowersje ideowo-polityczne w kwestii chińskiej drogi do socjalizmu (cz.1)

Inne z sekcji 

Listek figowy i genitalia demokracji: Czy w Budapeszcie powstanie polski rząd

. Grzegorz Wojciechowski . Jeszcze mniej więcej dziesięć lat temu pan Prezes Tysiąclecia i Ojciec Narodu, zwykł mówić, że „zrobimy Budapeszt w Warszawie”. Wielu obywateli, którzy nie interesowali się tak dogłębnie polityką, nie bardzo wiedziało o co chodzi polskiemu despocie. Mijały lata i coraz bardziej stało się jasne co to znaczy. Chodziło bowiem o wejście […]

ATAK NA KAPITOL JAKO SYMPTOM CHOROBY

. Radosław S. Czarnecki .   . Ustępujący w 1996 r. Sekretarz Generalny ONZ, pod wpływem amerykańskiego weta (rządził w Białym Domu wówczas demokrata i liberał Bill Clinton ze swoją ekipą, Sekretarzem Stanu był Warren Christopher) Boutros Ghalli – powodem weta było nie dość pro-amerykańskie stanowisko tego egipskiego dyplomaty – stwierdził, iż minie trochę czasu, […]