.
Ignacy Daszyński
.
W tydzień zaledwie po powrocie z Ameryki wniosłem w parlamencie interpelację z powodu protestów studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego przeciw ks. Kazimierzowi Zimmermannowi, świeżo mianowanemu profesorowi wydziału teologicznego. Chodziło o poziom naukowy uniwersytetu. Studenci stanęli w obronie nauki przciw agitatorom klerykalnym.
Księdza Zimmermanna sprowadzono z Poznańskiego, aby dodał poloru i polotu miejscowym domorosłym klerykałom, przegrywającym haniebnie w walce z socjalizmem. Sprowadzono go na wydział teologiczny, ale równocześnie ogłoszono publiczne jego wykłady na temat „Chrześcijańskie nauki społeczne“. Oczywiście, że katedra rzeczywistych nauk społecznych była nieobsadzona. Młodzież podniosła gwałtowny protest. Wyrazem tego protestu w parlamencie była moja interpelacja, zarzucająca ks. Zimmermannowi brak jakichkolwiek prac naukowych, a za to autorstwo lichych broszurek agitacyjno-klerykalnych, zawierających naiwne brednie w rodzaju twierdzenia, że katolicyzm sprzyja płodności narodów itp. W końcu zwróciłem
uwagę na głupkowatą pracę księdza pt. „Moja pani, przyczynek do psychologii księżych gospodyń“, która pod popularnym tytułem „Moja baba“ ośmieszała autora w szerokich kołach publiczności. Ponieważ Senat oddał protestowiczów studenckich pod śledztwo i groził im setkami relegacji, więc zażądałem od hr. Stuergkha, ówczesnego ministra oświaty, aby wziął w obronę prawdziwą naukę i zniósł policyjne szykany, a młodzież uspokoił co do tego, że „najstarszy uniwersytet polski nie stanie się przytuliskiem obskurantyzmu oraz klerykalnej, antynaukowej demagogii“.
Sprawa ks. Zimmermanna stała się pod wpływem zaślepienia Senatu i krewkości młodzieży pierwszorzędną sprawą życia uniwersyteckiego, przeniosła się na uniwersytet lwowski, gdzie żywo poruszyła młodzież i zaogniła się do tego stopnia, że uniwersytet stał się widownią walk ogromnej większości młodzieży z nieliczną mniejszością klerykalną, cieszącą się jednak opieką policji i Senatu. Senat uparł się, że wykłady „naukowe“ księdza profesora muszą się odbywać, a młodzież udaremniała je, przychodząc na nie masowo. Wreszcie w styczniu Senat relegował 200 studentów. Skandal rozrastał się, a prof. Witkowski, rektor uniwersytetu, znakomity fizyk i szlachetny człowiek, był z powodu ciężkiej choroby serca za słaby, aby mu zapobiec. Klerykalno-konserwatywni profesorowie wzięli górę! Doprowadzili też do strajku uniwersyteckiego, który przerzucił się potem na część uniwersytetu lwowskiego i zwrócił się do wszystkich uniwersytetów austriackich z żądaniem poparcia. Sprawa stawała się poważną. Gdy wreszcie w dniu 1 lutego 1911 r. młodzież protestująca zgromadziła się w uniwersytecie wbrew zakazowi Senatu, ten wezwał policję i wojsko przeciw studentom. Dwie kompanie wojska otoczyły gmach „Collegium novum“. Rektor prof. Witkowski ogłosił uniwersytet z polecenia władz za zamknięty. O godzinie 71/2 wieczorem policja miała zająć uniwersytet. Na plantach rozłożyło się wojsko, a za niem tysiączne tłumy publiczności, zaniepokojonej o losy młodzieży w gmachu. Chwila była ciężka. „Oblężeni“ akademicy posłali do mnie o pomoc w tej obieży. Było około 5-ej po południu. Przyszedłem, rozmówiłem się z starszymi komisarzami policji i przez kordon wojskowy przedostałem się do wnętrza. Oświadczyłem studentom, zgromadzonym w ogromnej sali Kopernika, że podejmuję się cofnąć wojsko, jeżeli zachowają się spokojnie i nie powezmą decydujących uchwał. Uczynię to bez ujmy dla ich akademickiego honoru. Przyrzekli zachować się spokojnie. Poczem wraz z posłem drem Grossem i przy pomocy srodze strapionego rektora skłoniłem policję do cofnięcia wojska z tem, że młodzież potem uniwersytet opuści. Udało się szczęśliwie przeprowadzić to wszystko, poczem studenci urządzili wieczorem w trzaskający mróz pochód pod pomnik Mickiewicza na rynku. Sprawa skończyła się relegacją tow. Jemielewskiego (obecnie poseł sejmowy „Wyzwolenia“), Heltmana i Baścika (lekarz). 246 słuchaczom udzielono surowej nagany z groźbą relegacji w przyszłości, 16 słuchaczom udzielił Senat zwykłej nagany.
Ksiądz profesor po tych przejściach stał się cichym. Umarł jako rektor w r. 1925. Rząd jednak nie zapomniał tak łatwo studenckiego strajku i prowadził potem surowe śledztwo przeciw policji (dyrektor Flattau) za to, że usłuchała głosu rozsądku i do przelewu krwi nie doprowadziła. Niech tylko gdziekolwiek policja roztropnie postąpi, a wnet wyższe władze zaczynają pleść głupstwa o upadku „autorytetu“… Skończyło się na niczem, bo dr Bobrzyński, ówczesny namiestnik, nie należał do tego typu władców, co hr. Stuergkh. Oczywiście, że klerykali i stańczycy lamentowali bardzo żałośnie z powodu skompromitowania przez socjalistów agitatora klerykalnego. Hr. Stanisław Tarnowski na zgromadzeniu dozorców domowych w „Sokole“ wołał z namaszczeniem: „Rozruchy uniwersyteckie zrobili ci sami, co we Francji i w Portugalii rządzą, w R z y m i e burmistrzują w osobie p. Nathana… Jedni nazywają ich socjalistami, drudzy żydami, inni masonami, ale nikt nie wskaże, gdzie się jedni kończą, drudzy zaczynają, a to pewna, że łączą się wszyscy we wspólnym celu zniszczenia chrześcijaństwa“…
Emerytowany profesor widział rzeczy stanowczo za czarno. Ani Francuzi ani Portugalczycy nie robili strajku w Krakowie, tylko po prostu polska młodzież studencka…
.
Ignacy Daszyński, Pamiętniki T. 2, Kraków 1926, s. 70-72.
.
Zimmermanniada na Uniwersytecie Jagiellońskim, czyli wojna o „Moją Babę” ( I )
„Zimmermanniada”. „Chrześcijańska socjologia ks. Zimmermanna.