Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Bunt Berlina 1953

.

Grzegorz Wojciechowski

.

W pierwszych dniach czerwca 1953 roku, wśród aktywu partyjnego enerdowskiej partii komunistycznej – SED (Sozialistische Einheitspartei Deutschlands – Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec) zapanowało ożywienie.  W Berlinie zaczęto mówić o „nowym kursie”, który miał całkowicie zmienić dotychczasową linię partii i doprowadzić w konsekwencji do głębokich zmian gospodarczych, a następnie  również i zmian politycznych zmierzających do przeprowadzenia wolnych wyborów i do zjednoczenia obu państw niemieckich i Berlina Zachodniego.

Część członków berlińskiej SED z utęsknieniem czekała na ów „nowy kurs”. Sytuacja polityczna robiła się bowiem coraz gorsza. Towarzysze radzieccy, naciskali na władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Sowieci chcieli bowiem ze swojego nowego sojusznika wycisnąć jak najwięcej. W szczególności w związku z trwającym wyścigiem zbrojeń będącym wynikiem „zimnej wojny”, zależało im na jak największej produkcji stali i innych materiałów przeznaczonych dla potrzeb zbrojeń. W NRD zaczęto więc śrubować w górę normy pracy. Trzeba było podnosić wydajność pracy, co wcale nie przekładało się na wzrost wynagrodzenia i poprawę poziomu życia ludności. Spokój wewnętrzny był w dużej mierze utrzymywany dzięki aktywności służby bezpieczeństwa i ideologizacji życia społecznego.

Część aktywu partyjnego SED zaczynała zdawać sobie sprawę, że droga ta wiedzie tylko do tworzenia większych politycznych problemów. Zaczęło narastać przeświadczenie, że zmiany wewnątrz partii i w polityce przez nią prowadzonej,  muszą  nastąpić jak najszybciej. Zaczęły pojawiać się informacje, że kierownictwo partii uzgodniło takie zmiany w Moskwie i, że niebawem zacznie się  wprowadzanie w życie „nowego kursu”.

Heinz Brandt, jeden z prominentnych działaczy berlińskiej organizacji partyjnej, odpowiedzialny za propagandę, pisał:

To było nie do pojęcia… […] Droga dla pokojowych, demokratycznych przeobrażeń w NRD, a przez to do zjednoczenia – wydawała się wolna. Dotychczasowy reżim miałby być etapami osłabiany i w końcu całkowicie przezwyciężony z pomocą wolnych wyborów parlamentarnych. Panowanie SED zostałoby zdemontowane, a nie obalone, terror zlikwidowany, tajna policja rozwiązana i w ten sposób uniknęłoby się eksplozji o nieobliczalnych następstwach.

Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna, w piętek 12 czerwca  1953 roku na łamach największego dziennika NRD i jednocześnie organu partii komunistycznej „Neues Deutschland”, ukazał się artykuł, w jak najbardziej „starym stylu”, a w nim podawano przykłady „dobrowolnego” podwyższania norm w pracy nawet o 20-40%, zamiast zredukować już istniejące o około 10%.

W zakładach pracy wśród robotników zaczęło narastać niezadowolenie, nastroje były bardzo złe i najwyraźniej zanosiło się na to, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli i ludzie zaczną manifestować swoje niezadowolenie. Partia najwyraźniej zamiast „nowego kursu” przyjęła „twardy kurs”. Kiedy działacze partyjni pytali  jej szefa Waltera Ulbrichta, czy to prawda, że normy należy dalej podnosić, ten odpowiedział, że ma tak być i koniec.

W kierownictwie władz NRD, były jednak i inne zdania i w dzienniku związków zawodowych „Tribüne” działacz związkowy Otto Lehmann zamieścił artykuł, który wskazywał na poważne i negatywne konsekwencje takiej polityki.

Na efekty uporu Ulbrichta nie trzeba było długo czekać. 16 czerwca o godzinie 9.00, robotnicy pracujący przy budowie domów przy Alei Stalina (Stalinallee) w Berlinie przerwali pracę, rozpoczął się wiec. Zerwano propagandowy szyld wywieszony na bloku nr 40, na którym było napisane: „Blok nr 40 podnosi swoją wydajność pracy o 10%” i zastąpiono go innym: ” Żądamy obniżenia norm pracy”. Niedługo po wiecu ruszono ulicami miasta w kierunku alei Unter den Linden. Kiedy robotniczy pochód dotarł na tą główną ulicę miasta wiodącą do Bramy Brandenburskiej ( Brandenburger Tor), kolumna rozciągnęła się już na kilkaset metrów. Ludzie szli całą szerokością ulicy, z okien mieszkań i instytucji na pochód patrzyły tysiące ludzi, przechodnie idący chodnikami przystawali patrząc na to co się dzieje, część z nich przyłączała się do pochodu, który zmierzał w kierunku budynków rządowych. Kolumna  wydłużała się i gęstniała w bardzo szybkim tempie. Policjanci, którzy znajdowali się w pobliżu dyskretnie usuwali się z drogi.

.

Robotnicy budowlani Berlina w czasie protestu

Około godziny 12.00 protestujący doszli do skrzyżowania Unter den Linden z Wilhelm Straße, po czym skręcili  i doszli do skrzyżowania z Leipziger Straße, gdzie mieściły się budynki rządowe i tam się zatrzymali. Tłum zaczął domagać się, aby przed budynek wyszedł ktoś z rządu i zaczął rozmowy ze strajkującymi. Po pewnym czasie pojawił się wysłany przez rząd minister przemysłu ciężkiego Fritz Selbmann. Minister poinformował tłum zebranych, że Rada Ministrów poleciła mu, przekazanie informacji, iż podwyżki wydajności norm pracy zostały cofnięte ze skutkiem natychmiastowym. Bynajmniej jego wystąpienie nie spowodowało uspokojenia tłumu. „Wypchnięcie” przez Radę Ministrów mało znanego urzędnika, jeszcze bardziej rozsierdziło zebranych, którzy zaczęli  domagać się, aby wyszedł do nich premier Otto Grotewohl lub I sekretarz SED Walter Ulbricht. Z tłumu zaczęły padać żądanie głębokich reform politycznych, takich jak rozpisania wolnych wyborów i zjednoczenia Niemiec.

Selbmann stojąc na podwyższeniu próbował nawiązać dialog ze strajkującymi, ale bezskutecznie, w dodatku opadły mu spodnie obnażając część bielizny. Stojąc tak przed tłumem ludzi stał się mimowolnie symbolem upadającej władzy.

Strajkujący nie doczekali się nikogo z głównych funkcjonariuszy NRD, postanowili więc cofnąć się i ponownie rozpocząć pochód przez miasto, aby zyskać jeszcze większe poparcie berlińczyków. Demonstranci maszerowali po berlińskich ulicach, do wieczora, wznoszono hasła: „Nie chcemy być niewolnikami!”, „Berlińczycy łączcie się!”, „Wzywamy do strajku generalnego!'”. Wieczorem zapowiedziano, że na drugi dzień protesty będą kontynuowane i tłum zaczął się rozchodzić. W mieście jednak cały czas mówiono i dyskutowano tylko o tym co się działo na ulicach.

Nie próżnowało także kierownictwo prtyjno-państwowe NRD, obradowały władze SED z udziałem przedstawicieli radzieckich sił okupacyjnych. Zapadła decyzja o siłowym rozwiązaniu konfliktu.

.

Wieści, o tym co się wydarzyło w Berlinie szybko dotarły do innych miast kraju, podnosząc polityczną temperaturę.

Na drugi dzień znowu tłumy ludzi zalały berlińskie ulice, tym razem nie było już spokojnie, dochodziło do walk z policją i wojskiem radzieckim, na ulicach pojawiły się czołgi T-34 z czerwoną gwiazdą. Padały strzały, ginęli ludzie, wybuchały pożary. W mieście wprowadzono godzinę policyjną.

Peter Bruhn był jednym z uczestników tych wydarzeń, rok później tak napisał o tym co widział i przeżył:

W końcu przyszło to, co nadejść musiało – wydano rozkaz strzelania. Z  pewnością ogłoszono już  wtedy stan wyjątkowy, o czym jednak z oczywistych względów nie mogliśmy wiedzieć. Nagle zagrzmiała broń maszynowa. Strzelając, czołgi powoli przetaczały się po  Leipziger Straße w kierunku Potsdamer Platz.

Zaraz po pierwszych wystrzałach ukryłem się w gruzach. Zbyt niebezpieczne było wychodzenie na  Leipziger Straße, więc pospiesznie przedarłem się przez rozległe ruiny domu towarowego  Wertheim, które rozciągały się aż do Potsdamer Platz . Kiedy dotarłem do skraju placu, zobaczyłem ludzi panicznie uciekających przed ostrzałem w kierunku sektora zachodniego. Co jakiś czas padali na ziemie, by osłonić się przed strzałami. Niektórzy już nie wstawali i byli znoszeni przez swoich towarzyszy. Słysząc, że za mną Vopo [ Volkspolizei – Policja Ludowa ] przeczesuje teren ruin, uciekłem i ja.

Udało mi się cało i zdrowa dotrzeć do sektora zachodniego przy Potsdemer Straße.  Ale i tam  groziło niebezpieczeństwo strzałów. Zgodnie z instrukcją podaną przez megafon zachodniego wozu policyjnego, udaliśmy się w głąb sektora zachodniego. Widziałem jak ranni ludzie zabierani byli do szpitali.

Bunt zarówno w Berlinie, jak i w innych miastach Niemieckiej Republiki Demokratycznej, został stłumiony siłą. Istnieją bardzo duże różnice w podawaniu ilości ofiar śmiertelnych tych zajść, od niespełna stu osób do kilkuset, było też wielu rannych, aresztowanych i następnie skazanych w procesach na kary śmierci.

.

Proces uczestników buntu

Władze NRD i ZSRR, postanowiły jednak, w obawie przed kolejnym buntem, zmienić nieco zasady polityki gospodarczej, aby nie była tak bardzo dotkliwa dla obywateli, bunt zakończył się więc częściowym zwycięstwem mieszkańców Berlina.

.

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Kominform powstał w Szklarskiej Porębie

Polski Październik 1956 r. Przemówienie Władysława Gomułki w dniu 24 października

Grudzień 1970 roku – dokumenty ( I )

Władysław Gomułka. O Kulcie jednostki – VIII Plenum KC PZPR 20 X. 1956 r.

Rok 1956. Adam Uziembło: Jak niegdyś

Tajny Referat Chruszczowa – XX Zjazd KPZR 25 lutego 1956 r.

Inne z sekcji 

Biblioteka lewicy: „Ludowe państwo pracy”

. Edward Abramowski . „Ludowe państwo pracy“. .  Chcąc pokazać ideę „państwa ludowego“, taką, jaką ona zarysowuje się w kooperatyzmie, musimy zacząć od tego, co stanowi wspólne źródło historyczne i moralne zarówno kooperatyzmu, jak i socjalizmu dzisiejszego, mianowicie, od pierwotnych dążności ruchu robotniczego.  Walka o wyzwolenie klas pracujących zjawia się w historii świata jako zbiorowy […]

Nieco historii o jazzie nad Odrą

. W rozmowie z Izabellą Starzec rozmawia red. Bogusław Klimsa, dziennikarz telewizyjny, dokumentalista i muzyk Izabella Starzec: Przed laty podjął się pan udokumentowania historii Jazzu nad Odrą od jego pierwszej edycji w 1964 roku i tak powstała wspólna z śp. Wojciechem Siwkiem publikacja, która opisała 50 lat tej imprezy. Jak wyglądała praca nad książką? – […]