Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Schaffgotschowie i kaplica św. Wawrzyńca na szczycie Śnieżki

.

 Grzegorz  Wojciechowski

.

Na początku wieku XVII Śnieżka była przedmiotem sporów dwóch możnych rodzin: Czerninów oraz śląskich Schaffgotschów, a także Albrechta von Wallensteina, wybitnego do­wódcy wojsk cesarskich w okresie wojny trzydziestoletniej.  Kandydatura Wallensteina do władztwa nad „Królową Karkonoszy” odpadła z chwilą zgładzenia go przez zaufanych cesarza. Po tragicz­nej śmierci Hansa Ulrycha Schaffgotscha ( o czym pisałem na łamach „Gazety Wrocławskiej” w numerze z dnia 2 lipca 2019 r. ) również i Schaffgotscho­wie znaleźli się w bardzo niekorzystnym położeniu. W najlepszej sy­tuacji byli Czerninowie.

W ten spór o panowanie nad Karkonoszami, całkiem nie­świadomie został zaangażowany św. Wawrzyniec  ( Laurentius ), był on uważany za patrona ludzi związanych z górami. Jego kult czczony był między innymi przez takie popularne w Karkonoszach zawody jak: hutników szkła i meta­li, poszukiwaczy minerałów – w szczególności obdarzali go szacun­kiem Walończycy – pierwsi karkonoscy geolodzy. Był też św. Waw­rzyniec patronem bibliotekarzy, administratorów, archiwistów i stu­dentów.

Warto też wspomnieć, że w Dziwiszowie, koło Jeleniej Góry, miejscowości znanej z górnictwem złota, istniał już od XIV wieku kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca.

Wróćmy jednak do opowiadania o Schaffgotschach.

Właścicielem wielu dóbr w Karkonoszach był syn straconego w Regensburgu Hansa Ulrycha Schaffgotscha  Krzysztof Leopold, pan na Chojniku, Cieplicach, So­bieszowie, do niego należało też wiele innych dóbr, ziemia i lasy.

.

Christoph Leopold von Schaffgotsch

.

Hans Ulrych pozostawił po sobie pięcioro dzieci. Spośród wszystkich jego potomków, to właśnie  Chri­stoph Leopold von Schaffgotsch ( 1623 – 1703 ) zrobił największą karierę. Został wychowany w duchu katolickim i przeszedł na to wyznanie, co otworzyło mu drogę do awansu i odbudowy pozycji społecznej. Niejako w nagrodę za zmianę wyznania, cesarz Ferdynand III zwrócił mu część posia­dłości jego ojca, w tym zamki Gryf i Chojnik. Christoph wstąpił do armii cesarskiej, na rok przed zakończeniem wojny czyli w 1647 r.

Ten śląski szlachcic, podjął zamiar ufundowania i wybudowania na szczycie Śnieżki kaplicy, która poświęcona miała być św. Wawrzyń­cowi.

Jej budowa  na szczycie góry była dla Christopha Leopolda jednym z najważniejszych wówczas życiowych celów, dążył nie tyl­ko do odzyskania skonfiskowanych, przez cesarza pozostałych dóbr, ale i do powiększenia rodowego majątku. Stawiając na szczycie Śnieżki ka­plicę, tworzył fakty dokonane i potwierdzał w ten sposób swoje pa­nowanie nad znaczną częścią Karkonoszy.

Planując przyszłą budowę w roku 1652 hrabia polecił przygoto­wanie drogi wiodącej na górę, w celu ułatwienia prac związanych z transportem materiałów. 28 kwietnia 1653 roku rozpoczęto przygo­towania do wzniesienia kaplicy. W tym celu wysłał pięciu swoich pracowników leśnych, aby zaczęli przygotowywać i gromadzić bu­dulec, ścinając potrzebne do tego celu drzewa. Wycinka ta prowa­dzona była na terenie Złotówki w pobliżu dzisiejszej „Strzechy Aka­demickiej” Praca trwała już w najlepsze, ścięto bowiem ponoć 120 drzew potrzebnych do budowy, gdy roboty trzeba było przerwać. Ówczesny właściciel pobliskich Kowar hrabia Czernin uważał, iż te­ren gór, łącznie ze Śnieżką jest jego własnością, przysłał więc, w celu uniemożliwienia działań prowadzonych przez hr. Schaffgotscha ośmiu swoich leśniczych.

Hrabia Herman Czernin, zakupił bowiem wcześniej skonfiskowa­ny majątek Hansa Ulrycha Schaffgotscha, jakim były dobra kowar­skie, za sumę 144 200 talarów.

Spór prawny trwał bardzo długo, po jedenastu latach procesu, w roku 1664, na skutek pozytywnego orzeczenia sądowego, na korzyść pana na Chojniku, wznowiono znowu prace budowlane.

.

Carl Mattis. Widok na Śnieżkę od strony Kowar.

.

Powierzono je mistrzowi murarskiemu z pobliskich Kowar Bar­tłomiejowi Natwingowi, który w miesiącu lutym 1665 roku , podpi­sał umowę z Schaffgotschem na budowę murowanej kaplicy na Śnieżce, za co otrzymać miał 180 talarów. Nie wydaje się, aby to była duża suma, przy budowie musiało bowiem pracować, aż około 50 – 60 ludzi, z tego murarzy było kilku, reszta zaś to tragarze, któ­rzy musieli wnosić tam materiały budowlane, było to niezwykle ciężkie zajęcie, zapewne chodziło tu o sam zarobek mistrza murar­skiego, z pominięciem innych kosztów. Warunki atmosferyczne, ja­kie panują w rejonie Śnieżki, nie są również sprzyjające pracom budowlanym, szczególnie wówczas 350 lat temu, przy tamtych możliwościach technicznych.

Dużo trudu zajmowało wykonanie fundamentu, na którym miał spoczywać ten obiekt, aby tego dokonać należało najpierw usunąć gru­bą warstwę zwietrzeliny, która pokrywała górę, liczyła ona około 4 metrów grubości. Następnie zaś trzeba było w tym twardym podłożu wykonać wykop pod fundament, musiały być to, przy ówczesnym poziomie techniki, prace bardzo pracochłonne i ciężkie. Trzeba też było wznieść budę będącą miejscem schronienia dla pracujących tam robotników, schodzenie w dół na noclegi było bowiem niemoż­liwe, zajmowałoby zbyt dużo czasu i siły; owa pierwsza budowa w okolicach Śnieżki znana jest niekiedy pod nazwą Herrenbaude, jed­nakże był to obiekt prowizoryczny i po dziesięciu latach budowla przestała istnieć.

Krótki okres, w którym można było prowadzić prace budowlane, i wietrzna pogoda, która jest stałym elementem klimatu tej góry utrudniały wykonanie zadania. Wielokrotnie wiatr uszkadzał wznoszoną kaplicę, szczególnie zaś dach, który kilkakrotnie trzeba było naprawiać.

Nie jest wiadome, kiedy dokładnie ukończono prace budowlane i dlaczego trwała ona, aż tak długo, nie wszystko można wytłumaczyć problemami technicznymi, niemniej jednak istnieją dowody pisane, iż stała ona już w roku 1667 i 1677 . Na pewno nie została poświę­cona, nie można więc było uznać jej za oficjalne miejsce kultu reli­gijnego. Można przypuszczać, że na opóźnienia miał też pewien wpływ pożar na zamku Chojnik, i konieczność przeniesienia siedzi­by rodowej z tego zamku do Sobieszowa i Cieplic, co zapewne absorbowało Schaffgotscha.

Latem 1681 roku rozpoczęto przygotowania do poświęcenia ka­plicy. Z Krzeszowa przywieziono wozem ołtarz, który następnie przy pomocy wielu robotników wniesiono na sam szczyt i zamonto­wano w kaplicy. Pierwotnie uroczystość miała się odbyć w dniu 6 sierpnia, jednakże zreflektowano się, że nie ma jeszcze potrzebnej relikwii i dlatego termin przesunięto na dzień 10 sierpnia.

Kaplice poświęcono 10 sierpnia 1681 roku, dokonał tego opat klasztoru w Krzeszowie Bernard Rosa. W uroczystości oprócz dzie­sięciu duchownych, uczestniczyło również około 100 wiernych.

Nabożeństwa urządzano tam początkowo rzadko i nieregu­larnie, jednak od 26 maja 1709 roku, odbywały się już systematycz­nie, pięć razy w roku: w dniu Wniebowstąpienia, następnie w dniu 2 lipca t. j. w dniu Nawiedzenia Marii, 11 sierpnia w dniu św. Waw­rzyńca, w dniu patrona kaplicy, Wniebowzięcia – 15 sierpnia oraz w dniu 8 września w dniu narodzin Marii. Od 1749 roku postanowiono jednak zmniejszyć ilość odprawianych tam nabożeństw do trzech w ciągu roku, a właściwie w ciągu okresu letniego, gdy była ona ła­twiej dostępna.

Kaplica formalnie należała do parafii w Miłkowie, ale nabożeń­stwa odprawiali tam i opiekowali się nią mnisi z Cieplic, którzy do­cierali końmi na Złotówkę do budy, gdzie nocowali, było to w pobliżu miej­sca, gdzie stoi dzisiejsza „Strzecha Akademicka”, rano udawano się do kaplicy. Zakonnicy bynajmniej nie czynili tego wyłącznie z powodu potrzeby duchowej, była to też dla nich pewna forma zarobkowania, za drogę otrzymywali po jednym talarze i po 10 srebrnych groszy.

Z biegiem czasu, gdy zaczął rozwijać się również ruch pielgrzy­mów „świeckich”, w położonej tam budzie, która nazwę swoją brała każdorazowo od jej nowego właściciela ( Samuela, Daniela, Hampla ), zaczynała panować atmosfera zapewne mało „pobożna” i daleka od tej jaka potrzebna jest osobom duchownym do religijnej medyta­cji. Z tego właśnie powodu w roku 1738 została zbudowana dla nich osobna buda, zwana potocznie „Księżym Schroniskiem”, była ona nieco oddalona od tej „świeckiej”, położonej przy Śląskiej Drodze.

W dniu, w którym były odprawiane nabożeństwa, w górach pa­nował duży ruch, przybywali tam mieszkańcy górskich bud paster­skich oraz wielu innych z okolicy, a także ciepliccy kuracjusze. 30 czerwca 1711 na Śnieżce zebrało się około 800 osób; dwa lata później 2 lipca 1713 roku 350 wiernych przystąpiło tam do komunii, co oznacza, że musiało ich być dużo więcej. W roku 1715, 8 września zapewne frekwencja nie była już tak wysoka, bowiem spadł wówczas duży śnieg o głębokości około 40 centymetrów i panowała gołoledź, uniemożliwiająca swobodne poruszanie się po górskich szlakach. W ten śnieżny dzień udali się do kaplicy dwaj mnisi z Cieplic, o swoich przeżyciach związanych z tą wyprawą podzielili się ze współczesnymi i potomnymi takim oto wpisem, jaki pozostawili w budzie na Złotówce:

    ” Kto kiedykolwiek w śniegu szedł na Śnieżkę, ten sam zrozumiał, że nie można słowami opisać, jak trudno człowiekowi dostać się na tę górę. Niech Pan Bóg wynagrodzi te wszystkie trudy. Śnieg leży do 3 – 4 łokci, lód okrywa drzewa i szlaki.”

W tym czasie powstaje zwyczaj, który rozpowszechnił się póź­niej na całe Karkonosze, wykładania ksiąg pamiątkowych. Pielgrzy­mi udających się do kaplicy wpisywali się do takiej księgi w budzie na Złotówce.

Legenda karkonoskich przewodników górskich Tadeusz Steć pi­sze, że 17 września 1736 roku, do tej księgi wpisało się dwóch mu­zykantów, którzy przytachali ze sobą harfy. Były to wówczas, w tym rejonie bardzo popularne instrumenty muzyczne, również i wiele lat później, nawet ponad 150, były one na stałym wyposażeniu więk­szości karkonoskich schronisk i górskich hoteli.

Zakorzeniło się też wówczas, wiele zwyczajów, które dzisiaj uważane są za barbarzyńskie, takie jak: wycinanie na drzwiach ka­plicy swoich nazwisk, czy też powodowanie lawin kamiennych i strzelanie z broni palnej na wiwat.

Kaplica nie uchroniła się jednak przed siłami przyrody. Szczegól­ne zagrożenie sprawiały wyładowania atmosferyczne, ze względu na swoje położenie i fakt, że była ona najwyższym punktem, poznała wielokrotnie niszczycielską moc piorunów. Tak było w roku 1754 kiedy to piorun zniszczył dach świątyni; zaś w roku 1771  uderzył z taką siłą, że aż pękł mur kaplicy. Najgorzej jednak było w roku 1818, kiedy to w ciągu jednej godziny, kaplica została uderzona, aż pięciokrotnie.

W roku 1810 państwo pruskie znalazło się w trudnej sytuacji fi­nansowej, musiano spłacić Francuzom ogromną kontrybucję w wysokości aż 140 milionów franków. Król

pruski Fryderyk Wilhelm III postanowił więc sięgnąć również do kieszeni kościoła katolickiego i upaństwowić dobra klasztorne, po to by je później sprzedać. W latach 1810 – 1811 na terenie Śląska seku­laryzacji podlegało 41 klasztorów męskich, 13 żeńskich opactw i 1 żeński klasztor , 60 majątków kapituły, 20 kolegiat i wiele innych składników majątku kościelnego. Zlikwidowano też zakon cyster­sów, który opiekował się kaplicą św. Wawrzyńca, nie było więc komu odprawiać tam nabożeństw. W związku z tym ustał również ruch pielgrzymkowy na Śnieżkę. Rychło jednak zastąpił go tury­styczny ruch świecki. Zaczęło pojawiać się coraz więcej tych, którzy przybywali tu nie po to, aby szukać przeżyć religijnych – spotkań z Bogiem, ale po to, aby zaznać przyjemności poznawania czegoś nie­zwykłego i nieznanego dotąd.

Kiedy w roku 1810 przeprowadzono sekularyzację kaplica św. Waw­rzyńca stała pusta , opiekował się nią wprawdzie gospodarz budy na Złotówce, zwanej wówczas Danielsbaude, ale nie przeszkodziło to w jej dewastacji, dlatego ołtarz z kaplicy i część wypo­sażenia przewieziono do Sosnówki do kaplicy św. Anny, a w byłej już kaplicy urządzono schronisko górskie.

W roku 1854 przywrócono temu budynkowi ponownie funkcje sakralne.

Wieczorem 20 czerwca przybyła na szczyt Śnieżki liczna grupa duchowieństwa, na czele z arcybiskupem wrocławskim Heinrich Försterem, celem tej wizyty było ponowne poświęcenie kaplicy. Jak pisze jeden z jeleniogórskich kronikarzy Moritz Vogt: „U stóp Śnieżki ustawiono łuk honorowy z gałęzi kosodrzewiny. Nocleg zorganizowano w pomieszczeniach restauracji na szczycie Śnieżki. 21 czerwca o godzinie 9 rano duchowni stanęli ze świecami woskowymi i misternie rzeźbionym drewnianym krucyfiksem przed pokojem Jego Eminencji, by nu towarzyszyć. (…) We wnętrzu [ kaplicy ], przy zapalonych świecach, nastąpiło prześwięcenie ołtarza, koncelebrowana przez dwunastu duchownych.”

Arcybiskup wygłosił kazanie, uroczystości trwały kilka godzin, a jeden z gości, popełnił z tej okazji okolicznościowy wiersz.

Obecni raz w roku, w sierpniu, odbywa się tutaj nabożeństwo,  kaplica służy też tym, którzy odczuwają potrzebę pomodlić się w pięknej scenerii Karkonoszy.

.

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Sprawa Hansa Ulricha Schaffgotscha pana na Chojniku

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Lisowczycy w Karkonoszach i Kotlinie Jeleniogórskiej

Lądecki basen, w którym kąpał się sam Fryderyk Wielki

Neandertalczycy – pierwsi mieszkańcy Wrocławia

Z dziejów kłodzkiej twierdzy. Dwa serca przeciw koronie

Ruiny zamku Schaffgotschów w Starej Kamienicy

Inne z sekcji 

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Latające kobiety

. Grzegorz Wojciechowski . Pierwsza wzmianka o skaczącej na nartach kobiecie pochodzi ze stycznia 1862 roku z Norwegii, w miejscowości Trysil, skakała tam Ingrid Vestby. W roku 1897 pojawiły się doniesienia, że niespełna dziesięcioletnia Regna Pettersen na skoczni Mesterbaken w Nydalen skoczyła 12 metrów. Pod koniec XIX wieku w położonej w pobliżu Oslo miejscowości Asker […]

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Tor łyżwiarski na Małym Stawie czyli karkonoskie Medeo

. Grzegorz Wojciechowski .                Teraz sprawa nie do pomyślenia, ale kiedyś było inaczej. Obecnie wiemy, że w Małym Stawie żyją zwierzęta rzadkie, którym nie jest wolno dostarczać stresów związanych ze sportowymi emocjami. Traszka górska i ropucha szara potrzebują spokoju, dlatego teren Małego Stawu przynależy do Karkonoskiego Parku Narodowego.        Jednakże fakt, iż ów […]