Artykuły

Uwaga Naciągacze! Jak dziennikarza w wuja zrobiono

 

Wojciech W. Zaborowski

 


Przeżyłem już raz podobne wydarzenie. Skowronkoworadosny głos w telefonicznej słuchawce zaskoczył mnie niegdyś z samego rana miłą wiadomością, że w losowaniu wygrałem samochód marki Mercedes i taktownie zapytał, czy się cieszę. Bardziej się co prawda zdziwiłem, niż ucieszyłem, bo jako żywo, nie przypominałem sobie, bym brał udział w jakiejkolwiek loterii czy konkursie. No, ale skoro wygrałem… Pewnie, że się cieszę!
Niestety, radość moja rychło minęła, gdy pewna mej euforii tajemnicza rozmówczyni oznajmiła, że do przekazania mi samochodu potrzebny jest mały drobiazg – numer konta w banku, gdyż wygrałem samochód, za paliwo do niego muszę jednak sam zapłacić. Nie osobiście, broń Boże! Bliżej mi nieznani „oni” wszystko uregulują, mam się o nic nie troszczyć, tylko co żywo podać bankowe dane.
Co za pech – nie pamiętałem moich kodów dostępu do banku! Chyba skleroza czy co?
Pomyślałem sobie na pociechę – i tak nie mam prawa jazdy, po co mi samochód i zrezygnowałem z niebywałej okazji, a w parę dni zapomniałem o całej sprawie .Aż do wczoraj.
Skowronkoworadosny głos w telefonicznej słuchawce mego frankfurckiego aparatu wrzasnął: „Witaj wujku, co u ciebie słychać?” Odpowiedziałem w stylu „raz tak, raz siak, a w ogóle do przodu”, licząc, że z treści dalszej rozmowy dowiem się, co za indywiduum dzwoni, bo znów nie mogłem sobie przypomnieć – widać wiek robi swoje – bym był dla kogoś wujkiem. Tajemnicza rozmówczyni nr 2 widać odgadła moje zakłopotanie, bo nagle zapytała: „A wiesz, z kim rozmawiasz?”
Zawstydziłem się swojej niedomyślności i skruszony powiedziałem, że „nie bardzo”. „A kto do ciebie mówił wujku?” – prawie zalotnie spytała Anonimowa. Tu może trochę przesadziłem mówiąc, jak mi się wydawało dowcipnie, że dziesiątki osób, bo mam liczną rodzinę. Nieznajoma rozmówczyni przyjęła jednak moje wyznanie z niekłamaną radością. „No widzisz, tu Ania. Jak tam twoje zdrowie, bo wiele razy próbowałam do ciebie dzwonić, ale nikt nie odbierał”. „W końcu się jednak dodzwoniłaś” – stwierdziłem może niezbyt inteligentnie, ale coś musiałem odpowiedzieć.
„I bardzo dobrze – wpadła mi w słowo Ania – bo mam taką mała prośbę do ciebie. Kupuję działkę pod Warszawą i muszę natychmiast zapłacić koszty manipulacyjne, a pieniądze będę miała dopiero za dwa tygodnie. Chyba możesz mi wujku pożyczyć na ten okres kilka tysięcy, może być euro. Powiedz kiedy, przyślę koleżankę, bo dzwonię z daleka”.
Tak mi przykro, że nie mogłem pożyczyć! Nie słuchała nawet do końca, tylko wyłączyła telefon. A tak się cieszyłem, że zostałem wujem!

.

Śladami Marcina Lutra po Sachsen-Anhalt

Miedzy Odrą a Menem. Stare Breslau w nowym Wrocławiu

Berlinerschloss – dawnych Prus chwała. Historia na nowo odczytana

Zapomniana królowa Polski. Nasze ślady w Kolonii

76 rocznica Powstania Warszawskiego. Zaczęło się na Żoliborzu

Jesienne róże w Sangerhausen

Inne z sekcji 

Nieco historii o jazzie nad Odrą

. W rozmowie z Izabellą Starzec rozmawia red. Bogusław Klimsa, dziennikarz telewizyjny, dokumentalista i muzyk Izabella Starzec: Przed laty podjął się pan udokumentowania historii Jazzu nad Odrą od jego pierwszej edycji w 1964 roku i tak powstała wspólna z śp. Wojciechem Siwkiem publikacja, która opisała 50 lat tej imprezy. Jak wyglądała praca nad książką? – […]

Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem

. „Goniec Wielkopolski” nr 241 z 18 października 1928 roku. Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem Do stałej komunikacji transatlantyckiej potrzebny jest większy sterowiec.    Nowy York,  17.10. Sterowiec hr. Zeppelin został dopiero dziś o godzinie 3-ciej ( czas amerykański ) wprowadzono do hangaru na lotnisku w Lakehurst. Po wylądowania załogi sterowca, zwróciło się przeszło pięćdziesięciu […]