Artykuły

Zapomniana królowa Polski. Nasze ślady w Kolonii

.

Wojciech W. Zaborowski

 

Wnętrze świątyni wypełnia dźwięk organów i śpiew chóru, który wykonuje prastarą pieśń – hymn „Gaude Mater Poloniae” („ Raduj się Matko Polsko”). Dziwne uczucie. Oprócz wzruszenia – prawie niedowierzanie. Jestem przecież nie w polskim kościele, a w jednej z najwspanialszych gotyckich świątyń Europy,


dokładniej, w Niemczech, w Katedrze Kolońskiej. Polski ślad w Kolonii? Dziś nie ma w tym nic nadzwyczajnego, to codzienność.
Niemcy mogliby się trochę zdenerwować, gdybym im żartobliwie powiedział, że pierwszy polski ślad w Kolonii, gdy wyszedłem z leżącego w samym centrum miasta dworca głównego, to plac o nazwie „Breslauer Platz”, czyli po naszemu „Plac Wrocławski”. I nawet mieliby w tym zdenerwowaniu rację, bo choć chodzi o jedno miasto, to jednak w zależności od użytej nazwy, ma się na myśli różne państwa, raz Niemcy, raz Polskę, a gdyby tak dobrze poszperać, to prawdopodobnie zahaczyłoby się jeszcze np. o Węgry.


Ale właśnie Kolonia, jak rzadko które miasto na niemieckiej ziemi, nadaje się, by mówić nie o różnicach, a o tym, co łączy nie tylko miasta o różnych nazwach, ale i narody, przez wielu do dziś uważane za niezdolne do przyjaźni. ”Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem” – do dziś pobrzmiewa w mniej oficjalnych rozmowach, szczególnie starszego pokolenia.


Proszę wybaczyć ten przydługi nieco wstęp, ale właśnie pobyt w Kolonii wręcz zmusza do ponownego przemyślenia tej mającej długi żywot, krążącej do dziś opinii na temat polsko – niemieckich relacji. Trafiam bowiem na prawdziwe dwa polskie ślady, jeden historyczny, drugi współczesny, do tego ten ostatni, jak najbardziej związany z Wrocławiem i nie mam tym razem na myśli nazwy przykościelnego placu. Od niego zacznę, bo prowadzi do tego drugiego, historycznego.


Przebrzmiała podniosła melodia narodowo – liturgicznej pieśni, a od ołtarza głównego dobiegły powitalne słowa… metropolity wrocławskiego, ks. arcybiskupa Józefa Kupnego. Mamy dzień 8 marca i właśnie odprawia się tradycyjna, coroczna msza w intencji pierwszej polskiej królowej – Rychezy, żony syna Bolesława Chrobrego, Mieszka II, zarazem matki późniejszego króla Kazimierza Odnowiciela i babki Bolesława Śmiałego.


Krótkie wyjaśnienie. Rycheza nie doczekała się wprawdzie entuzjastycznych ocen u polskich historiografów, którzy, jak dziś się stwierdza, niesłusznie darzyli ją niechęcią. Jej wpływ na dzieje Polski, dzięki mądrej i pragmatycznej postawie i wspieraniu zarówno męża, jak i syna Kazimierza w trudnych zmaganiach o utrzymanie jedności młodego państwa polskiego i związanie go z Europą, w tym wypadku cesarstwem niemieckim, jest nie do przecenienia Wystarczy wspomnieć, że to dzięki jej staraniom i zbrojnemu poparciu arcybiskupa Kolonii Hermana, brata Rychezy, Kazimierzowi Odnowicielowi udało się z wygnania powrócić na polski tron.

Katedra w Kolonii – Wikimedia


Dobre kontakty polsko – niemieckie widoczne są już w zaraniu naszych dziejów. To dzięki porozumieniu Ottona III i Bolesława Chrobrego na Zjeździe Gnieźnieńskim w 1000 roku doszło do późniejszego małżeństwa (1013 r) wnuczki Ottona II Rychezy i Mieszka, syna Chrobrego. W ten sposób jeszcze bardziej scementowano zawarte w Gnieźnie przymierze, dzięki któremu Bolesław Chrobry został faktycznie uznany przez cesarza za przywódcą narodów słowiańskich. To Rychezie zawdzięcza się też m.in. powstanie opactwa w Tyńcu, a dzięki jej fundacji, również i powstanie diecezji tarnowskiej, mającej pierwotnie siedzibę w Tyńcu.


Rycheza, która po śmierci męża i opuszczeniu Polski ,w 1047 roku złożyła w Brauweiler śluby zakonne na ręce Brunina z Tul, późniejszego papieża Leona IX, zmarła w opinii świętości 21 marca 1063 roku. Jej doczesne szczątki znajdują się obecnie w kaplicy św. Jana po lewej stronie za głównym ołtarzem katedry w Kolonii. Pod łacińską inskrypcją na relikwiarzu można odczytać w języku polskim: „Tu spoczywają szczątki Rychezy, królowej Polski, małżonki Mieszka II, matki Kazimierza – Odnowiciela państwa polskiego”. Podobny napis w języku niemieckim i polskim znajduje się na kracie oddzielającej kaplicę od kościelnej nawy.


Katedra szczelnie wypełniona jest polonusami, którzy przyjechali tu dosłownie z całych Niemiec. Ta msza, to już tradycja. Od tygodni specjalnymi ulotkami i plakatami zapraszały na nią: Klub Polski „Korona” Colonia, Polska Misja Katolicka w Kolonii, Konsulat Generalny RP w Kolonii i polska szkoła w Kolonii, nosząca imię zapomnianej trochę w Polsce królowej. Stara niemiecka katedra przeszła w te popołudniowe godziny w polskie władanie. Nawet na przykatedralnym placu, tak pełnym zawsze turystów z całego świata, dominował tym razem język polski. Oto rodzina państwa Rogowskich (Teresa, Kazimierz i Przemek), od których się dowiaduję, że Kolonię często odwiedza… prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz! No proszę, następny wrocławski ślad. A obok uśmiechnięte panie Anna i Viktoria z lubelskiego, choć aktualnie z Mönchengladbach. Polska msza, polskie śpiewy, dookoła rodacy – doprawdy można zapomnieć, że się jest poza krajem. Na szczęście – w zjednoczonej Europie.


Z okazji uroczystości w katedrze kolońskiej nieuchronnie nasuwa się refleksja, że nim scaliła się Europa, przed wiekami scalały się narody, powstawały państwa. W dążeniu do zjednoczonego państwa polskiego Rycheza i jej rodzina mają też swoje miejsce. Warto o tym pamiętać, wspominając dzieje stosunków
polsko – niemieckich.

 

.

Dworce świata. Hauptbanhof we Frankfurcie nad Menem. 125 lat pod parę – wspominki jubileuszowe

Śladami Marcina Lutra po Sachsen-Anhalt

Bamberg to „miasto siedmiu wzgórz”. O cesarzu, świętych i… piwoszach

Miedzy Odrą a Menem. Stare Breslau w nowym Wrocławiu

Miał se Michalik cukiernię. Jak w Krakowie kultura z „Jamy” wyszła

Jesienne róże w Sangerhausen

Inne z sekcji 

Wiersze Jana Zacharskiego: Bliski koniec

. Jan Zacharski .   Mam wspaniałą wiadomość panowie i panie, Duda prezydentem wkrótce być przestanie. Wy wiadomością się cieszcie radosną, Nowego prezydenta będziemy mieć wiosną. Ma społeczeństwo niepłonną nadzieję, Że wiatr pomyślny historii zawieje, Bo każdy kto podejmie prezydenckie trudy, Jest o niebo lepszy od Andrzeja Dudy, Albowiem społeczeństwo dziś go zapamięta Jako parodię […]

Opowieści Wojciecha Macha. 150 lat wrocławskiego ZOO

Wojciech Mach Wrocławski ogród zoologiczny jest najstarszy w Polsce. Po dwuletnich robotach ziemnych i parkowych na powierzchni 9 hektarów otwarto go 10 lipca 1865 roku w wiosce Dąbie, przyłączonej do Wrocławia dopiero w 1928 roku. Miejsce owo zwano także Wielkim Zielonym Dębem. Była to posiadłość miejska powstała w wyniku nabycia przez radę miejską gruntów uprzednio […]