Artykuły

Opowieści Wojciecha Macha. Jak za PRL-u w kinach bywało

Wojciech Mach

 

Do lat 90. w każdym kinie najpierw obowiązkowo wyświetlano dziesięciominutową Polską Kronikę Filmową mająca w tygodniu dwa wydania – A i B. Ponieważ autorzy PKF nie zawsze ulegali naciskom oficjalnej propagandy, więc ów dodatek często bywał znacznie ciekawszy niż właściwy film. Potem krótka przerwa dla spóźnionych widzów i zapowiedziany film. Jeden z ówczesnych operatorów wspominał, jak w roku 1951 w kinie Warszawa źle założyli szpulę z taśmą PKF z relacją z pochodu pierwszomajowego. Widzowie zobaczyli prezydenta Bolesława Bieruta i jego świtę maszerujących do góry nogami i do tyłu! Natychmiast przyjechało UB i wszystkich pracowników kina aresztowało za sabotaż. Takie to były czasy stalinowskiego terroru okresu błędów i wypaczeń (1949–1953).
Kina dzielono na trzy kategorie, od których zależał repertuar i cena biletu wstępu. W 1963 roku pierwszą kategorię, zeroekranową, miały Gigant – Pokój przy Mikołaja 27 – Przodownik (Lwów) – Śląsk (Capitol) oraz Warszawa. Specyficzne były widoki przed kinami wyświetlającymi atrakcyjne filmy, a także przy ciekawych imprezach estradowych i sportowych. Przed kasami kręciły się tabuny tzw. koników oferujących w cenach kilkakrotnie droższych bilety wcześniej spekulacyjnie wykupione na atrakcyjne filmy lub mecze. W latach 80. nastała era zachłyśnięcia się XI Muzą – wideo i telewizją satelitarną, więc sale kinowe, szczególnie przy projekcjach polskich produkcji, opustoszały.
Do lat 70. i późniejszych jeździły duże samochody z napisem Kino Objazdowe. W szkołach, w klasach z prowizorycznie zasłoniętymi kocami oknem, wyświetlano filmy z brzęczącego projektora na celuloidową taśmę 16-milimetrową. Duże, lampowe wzmacniacze i trzeszczące głośniki stały się nieodłącznym technicznym atrybutem tychże projekcji. Jeszcze dwadzieścia kilka lat temu takowe pokazy odbywały się w maleńkich wiejskich szkołach.
W 1958 nastąpiła sensacja: w Hali Ludowej otwarto kino Gigant z 5200 miejscami, jedno z największych w Europie. Nazwę wybrali czytelnicy wrocławskich gazet. Premierowy repertuar zmieniano co trzeci dzień, a niezwykle polubiono poranki filmowe dla dzieci w każdą niedzielę od godziny 11 oraz imprezy dla wszystkich połączone z występami estradowymi i filmowymi wstawkami na olbrzymim ekranie. M.in. występowała chińska opera, pojawiał się basen z pląsającymi fokami, mistrzowskie walki bokserskie, renomowane zespoły nie tylko młodzieżowe, światowej klasy piosenkarze. Oczywiście nie mogło zabraknąć występów słynnych naszych przywódców narodu i przyjaciół z ościennych, socjalistycznych krajów. To dopiero były masowe imprezy, aczkolwiek uczestnictwo w nich niekoniecznie było dobrowolne! Wielką atrakcję dla widzów stanowiło automatyczne zasłanianie i odsłanianie okien w całej kopule Hali. W kilku bufetach w kuluarach zawsze znajdowały się parówki z bułką. Och, jaki to był urok!
W owych PRL-owskich czasach młodzież nie miała jeszcze tak łatwo jak dziś dostępnej wolnej chaty i parami chadzała do sal kinowych, kupując bilety na miejsca w ostatnim rzędzie. Ambitniejsi najpierw uzgadniali między sobą to, czy „dziś idziemy na film czy do kina”… Czasem postronni widzowie słyszeli kobiecy głos: „Panie, weź pan tą rękę z mojego kolana! Ale nie pan, ten drugi…” Aczkolwiek to było niewinne wobec skandalu, który zbulwersował Polskę i wywołał obyczajową dyskusję w połowie lat 70. Otóż w teatrze w Nowej Hucie w ostatnim rzędzie znaleziono parę młodych widzów (?!?), wcale nie dobrowolnie ze sobą „złączonych”… Nie obyło się bez interwencji karetki pogotowia z zastrzykami i oczywiście mnóstwa dowcipów…
We Wrocławiu również zdarzały się takowe przypadki, a nawet toczyła się sprawa sądowa o alimenty na dziecko rozkosznie poczęte w kinie, w czasie seansu filmowego…

.

Opowieści Wojciecha Macha. Czar dawnych kin

Opowieści Wojtka Macha: Jubileusze i wspomnienia powracają

 

Opowieści Wojciecha Macha. Dworzec Główny i wspomnienia

Opowieści Wojciecha Macha. 150 lat wrocławskiego ZOO

Opowieści Wojciecha Macha. Wyborczy biznes z zaświatami

Opowieści Wojciecha Macha. Żużel, pogoda i rozwód

 

Inne z sekcji 

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Latające kobiety

. Grzegorz Wojciechowski . Pierwsza wzmianka o skaczącej na nartach kobiecie pochodzi ze stycznia 1862 roku z Norwegii, w miejscowości Trysil, skakała tam Ingrid Vestby. W roku 1897 pojawiły się doniesienia, że niespełna dziesięcioletnia Regna Pettersen na skoczni Mesterbaken w Nydalen skoczyła 12 metrów. Pod koniec XIX wieku w położonej w pobliżu Oslo miejscowości Asker […]

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Tor łyżwiarski na Małym Stawie czyli karkonoskie Medeo

. Grzegorz Wojciechowski .                Teraz sprawa nie do pomyślenia, ale kiedyś było inaczej. Obecnie wiemy, że w Małym Stawie żyją zwierzęta rzadkie, którym nie jest wolno dostarczać stresów związanych ze sportowymi emocjami. Traszka górska i ropucha szara potrzebują spokoju, dlatego teren Małego Stawu przynależy do Karkonoskiego Parku Narodowego.        Jednakże fakt, iż ów […]