Artykuły

Rogate sanie w Karkonoszach

.

Grzegorz Wojciechowski

.

        W dawnych czasach  śniegu było jeszcze pod dostatkiem, skutki globalnego ocieplenia nie były tak drastycznie widoczne jak obecnie. W tym to czasie w Karkonoszach powszechnie używano zimą sań,  miały specyficzny kształt, ich zagięte do góry płozy przypominały rogi, stąd właśnie wzięła się ich nazwa – rogate sanie.

       Przywędrowały one jeszcze w XVI wieku ze Styrii i  Tyrolu krain alpejskich, leżących na pograniczu dzisiejszych Niemiec i Austrii. Jako pierwszy w Karkonosze sprowadził je czeski starosta górniczy Christof von Gendorf.  Przez wiele lat służyły one miejscowym drwalom i chłopom. Przewożono nimi towary i zwożono z wysokich partii gór drewno. Używano ich nawet latem montując  specjalne kółka.

     Pierwsze zjazdy saniami z góry mające charakter wyłącznie turystyczny odbyły się w roku 1815 . Zjechano z Przełęczy Okraj do Kowar w czasie około 20 minut, trzeba wiedzieć ,że na przełęcz trzeba było wspinać się około dwóch godzin, różnica wzniesień wynosiła około 600 m.  Ten nowy sport tak bardzo spodobał się przyjeżdżającym w Karkonosze turystom, że już w następnym roku właściciel  schroniska na Przełęczy Okraj Stefan Hubner i prowadzący zajazd „Pod Złotą Gwiazdą” w Kowarach – Karl Nagel zorganizowali prawdziwy turystyczny biznes. W ciągu tylko  jednej zimy siedmiokilometrową trasę z Okraju do Kowar przemierzono rogatymi saniami ponad tysiąc razy.

     Z roku na rok popularność tego zimowego sportu rosła.  W górach budowano specjalne trasy zjazdowe dla sań, usuwając naturalne przeszkody, które utrudniały zjazdy i groziły niebezpieczną wywrotką.

       Pod koniec XIX wieku zaczęto zjeżdżać z hali Szrenickiej do Szklarskiej Poręby; ze „Strzechy Akademickiej do Karpacza, a także na „czeską stronę” z Przesieki do Szpindlerovej Boudy i dalej do Petrovki.  Z Petrovej Boudy zjeżdżało się trasą liczącą pięć kilometrów do Jagniątkowa do hotelu Beyers, który znajdował się przy dzisiejszej ulicy Agnieszkowskiej. Dużym powodzeniem cieszyła się krótka, ale niezwykle atrakcyjna trasa z Chojnika do Sobieszowa.

       Popularność zjazdów rogatymi saniami wzrastała wraz z rozwojem turystyki w Górach Olbrzymich, co nastąpiło po uzyskaniu połączeń kolejowych z Wrocławiem i Berlinem. W tym czasie do dyspozycji turystów było już około  trzech tysięcy rogatych sań.

     Przyjemność ta nie należała do najtańszych średni koszt w zależności od długości trasy wynosił od 5 do 9 marek, na wielkość tej opłaty duży wpływ miał transport sań na górę, który musiał się odbywać przy pomocy zaprzęgu końskiego, a także wynagrodzenie przewodnika, który kierował saniami w czasie zjazdu. Na tego typu działalność trzeba było uzyskać koncesję, co również miało wpływ na cenę usługi. Stało się to przyczyną, iż od końca XIX wieku zaczęto używać małych sanek sportowych, dużo lżejszych, które można było samemu ciągnąć pod górę, co znacznie obniżało koszty.

       Wraz z rozwojem narciarstwa sanie rogate zaczęły się usuwać nieco w cień, przytłoczone niejako powodzeniem narciarstwa . Nie mniej jednak do II wojny światowej były one nadal jedną z atrakcji turystycznych Karkonoszy. 

      Po roku 1945 na skutek migracji ludności, ten tradycyjny karkonoski sport uległ zapomnieniu. Jednakże od prawie kilkunastu lat idea ta odżyła wśród ludzi zajmujących się turystyką w Karkonoszach.   Do propagowania jej włączył się burmistrz Kowar i tak rozpoczęła się nowa cykliczna impreza jaką jest Międzynarodowy Zjazd Saniami Rogatymi. W 2013 roku odbyła się już dwunasta edycja tej ciekawej imprezy. Startowało w niej blisko 70 dwuosobowych załóg, w tym aż 20 z Czech. W 2011 roku zaczęto organizować  zjazdy w Jagniątkowie oraz w Międzygórzu koło Kłodzka.. Podobne  zawody zostały reaktywowane również w Czechach w Jilemnici.

.

Schaffgotschowie i kaplica św. Wawrzyńca na szczycie Śnieżki

Hrabina z Bukowca, czyli opowieść o wspaniałej kobiecie, jej niezwykłej miłości i miejscowości koło Jeleniej Góry

Inne z sekcji 

Miedzy Odrą a Menem. Stare Breslau w nowym Wrocławiu

Wojciech W. Zaborowski   Lubię to miejsce we Wrocławiu. Samo centrum miasta. Skrzyżowanie ulic Świdnickiej i Marszałka Józefa Piłsudskiego. Szczególnie fascynują mnie dwa stojące przy zbiegu tych ulic budynki. Żywa historia miasta! Pierwszy z nich – to zachowujący secesyjną fasadę hotel „Polonia” z należącą do hotelu równie stylową restauracją „Galicja” – chętnie odwiedzany przez turystów […]

O pewnej zabytkowej budowli w cieplickim zdroju

. Grzegorz Wojciechowski . Są miejsca, z którymi historia nie obeszła się zbyt łaskawie i dziś utonęły w mrokach zapomnienia, chociaż zapewne ich dzieje są ciekawe, a może nawet frapujące. Pamiętam, gdy byłem w Efezie, mogłem podziwiać miejsce niezwykłe jakim była toaleta miejska znajdująca się w tym znanym starożytnym mieście. Niewątpliwie zważywszy na ogromny ruch […]