Artykuły

Sykofantia i makkartyzm wiecznie żywe

.

Radosław S. Czarnecki

.
W starożytnej Grecji będącej laboratorium demokracji sykofanci – dobrowolni i ochotniczy oskarżyciele – byli na wpół osobami prywatnymi, a na wpół instytucją. Każdy pod jakimś względem wybijający się ponad przeciętność człowiek, którego poglądy na dodatek nie były zgodne z mniemaniem tzw. opinii publicznej, skupiał na sobie uwagę sykofantów. Wskutek absurdalnych zarzutów jedni byli skazywani na wygnanie, inni na śmierć. Temistokles, genialny strateg spod Salaminy (ta bitwa uchodzi za jedną z najważniejszych w dziejach Europy), musiał z Aten uciekać, a Sokrates oskarżony przez  upierdliwych i zawziętych sykofantów wypił cykutę.

Sykofanci demokrację poniżali, upadlali ogół
obywateli, angażując ich emocjonalnie
w spektakle oskarżycielskie i czyniąc ich
w ten sposób współ-oszczercami”.
prof. Bronisław Łagowski

.

Ci mali, zawistni, autorytarni osobnicy (w wymiarze poglądów dla których tylko ich wizja świata była dopuszczalną) – mimo szermowania wzniosłymi terminami i pojęciami – wykarczowali ateńską scenę polityczną z jednostek wybitnych. Z osobistości mających poczucie własnej godności i posiadających indywidualne, nie kompatybilne z poglądami gawiedzi, zdanie.
To są uniwersalne procesy i sytuacje, gdyż takie niskie skłonności tkwią głęboko w osobowości ludzi bez względu na epokę i systemy polityczne. Trzeba tylko określonej atmosfery stworzonej przez władze (często bezwiednie lecz to nie zdejmuje z niej odpowiedzialności i nie zmienia negatywnego osądu) aby taki proceder wybuchnął z mocą tornado. I efekty takich działań niosą sobą także ponadczasowe, tragiczne i dehumanizujące skutki.
Dla sykofantów historia jawi się sprzysiężeniem mrocznych sił, wyposażonych w transcendentalną, demoniczną moc. W walce z nimi zawodzą zwykłe kanony demokracji i metody politycznych debat. Potrzebna do zwycięstwa jest krucjata. A wymaga ona zawieszenia wszelkich demokratyczny reguł i dobrych obyczajów, gdyż demonowi, lucyferowi, orkom (czy ich akolitom) odebrać należy człowieczeństwo i pozbawić wszelkich atrybutów związanych z cywilizowanymi formami nie tylko debaty publicznej, ale i społecznego współżycia. Skazać należy na śmierć cywilną i publiczny niebyt. Mają być – symbolicznie – niczym Żydzi w III Rzeszy, którzy musieli być zewnętrznie rozpoznawalni na tle innych obywateli (jak tłumaczył tę segregację Reinhard Heydrich). Dziś funkcję wskazującego i rozpoznającego pełnią media.
Taką krucjatę zorganizował i prowadził w latach 50. XX w. na terenie USA z bandą swoich licznych akolitów senator Joseph McCarthy. Jego obsesyjny antykomunizm, usłużność mediów oraz instytucji państwowych spowodowały histeryczną atmosferę strachu i podejrzeń co zaowocowało prześladowaniami i stygmatyzacją wielu znanych i publicznie szanowanych osób. Osobistym dramatom nie było końca. Komisja do Badania Działalności Rządu i senacka komisja śledcza na których czele stanął McCarthy kontrolowały przez kilka lat tzw. lojalność pracowników administracji rządowej, szkół wyższych, wojska i instytucji życia publicznego oraz miały przeciwdziałać infiltracji komunistycznej oraz lewicowej. Z czasem, pod wpływem rosnącej paranoi, zakres prac rozszerzono o inwigilację wszelkich środowisk opiniotwórczych, aktorów, reżyserów, dziennikarzy, naukowców i ludzi powszechnie znanych. Mechanizmy działania połączone z psychozą zagrożenia okazały się po raz kolejny w historii czystą sykofantią, mnożącą tabuny donosicieli i sygnalistów.
Makkartyzm w ostatecznym rozrachunku potępiono. Ale czy zrezygnowano z technologii jego stosowania ? Czy nie widzimy narastania tych procesów i mechanizmów w życiu publicznym dzisiejszej Polski ? Przy wzbierającej fali histerii pro-wojennej, militaryzacji umysłów i oswajaniu oraz admiracji wojny jako takiej (wraz z jej śmiercionośnymi gadżetami) – klimat i przyzwolenie społeczne oraz basowanie takim postawom przez media głównego nurtu i tzw. autorytety – coraz więcej wśród nas Anytosów, Lykonów i Meletosów. To byli osobnicy denuncjujący Sokratesa, doprowadzający go do śmierci, a którzy pozostali w historii ludzkości na zawsze synonimami donosicielstwa i denuncjacji na bazie najniższych ludzkich pobudek.
Współcześnie już nie odbiera się życia takim ludziom. Ot, postęp jakiś się już dokonał, choć metody i sposób taplania ludzi z racji ich niekoherentnych i innych niż to jest aprobowane społecznie poglądów na węzłowe problemy świata czy kraju w błocie, jest odrażający i podły. Zwłaszcza gdy takim procesom towarzyszą wzniosłe i górnolotne, prawione z pozycji humanizmu, wolności, praw człowieka czyli najogólniej: demokracji, zapewnienia.
Sykofanci nadali Polsce wizerunek dogłębnie fałszywy i do tego stopnia nieznośny, że człowiek, nie mając po temu żadnych argumentów, wierzy mimo to w cud opamiętania się oskarżycieli i zmianę atmosfery moralnej. Nasza sytuacja jest tym bardziej skomplikowana w tej materii, iż nie istnieje z różnorakich przyczyn jakakolwiek, poważnie zorganizowana i społecznie umocowana siła, która by się przeciwstawiła takim praktykom spychających nas w otchłanie pospolitego piekła. Czasy makkartyzmu w Ameryce wykreowały grupy intelektualistów, aktorów, reżyserów, dziennikarzy i osób o wysokim, społecznym zaufaniu które głośno protestowały i przeciwstawiały się tym haniebnym praktykom: Arthur Miller, Stanley Schutz, David Bohm, Charlie Chaplin, Aaron Copland, Dashiell Hammett, Lilian Hellman, Paul Robeson, Waldo Salt, Paul Sweezy, Pete Seeger, John Garfield. Czy w Polsce ktoś nt. temat zabrał publicznie głos w obronie wolność i słowa i prawa do innych poglądów ? Wolność słowa i prawo do poglądów – tak, oczywiście lecz tylko gdy jest to optyka pokrywająca się z mainstreamową, powszechną, uznaną za jedynie prawdziwą narracją.
Niestety, znając polskie realia takich działań i wystąpień nie należy się spodziewać. I prowadzą do takiego wniosku nie tylko doświadczenia ostatnich dekad, ale i spojrzenie z perspektywy wieków historii Polski gdzie wszystko co inne uchodzi zawsze za nie-polskie czyli wrogie. W tej mierze mieści się również tępienie, hejtowanie, stygmatyzowanie osób, których sądy i poglądy odbiegają diametralnie od narzuconej polit-poprawności. Uważam, iż jest to spuścizna post-pańszczyźniana. Dlatego jesteśmy tak intelektualnie ulegli, mentalnie niewolniczy. Ta świadomość powstała również na bazie wielowiekowej, bardzo jednostronnej, specyficznie polskiej religijności, będącej wynikiem określonej indoktrynacji.

.

Rozważanie o pandemii

ATAK NA KAPITOL JAKO SYMPTOM CHOROBY

Wymiar nowej wojny trzydziestoletniej

Ordo Iuris i Jan Paweł II

Czytać Kołodkę

Nie dla pomnika Wyklętych we Wrocławiu

Inne z sekcji 

Nieco historii o jazzie nad Odrą

. W rozmowie z Izabellą Starzec rozmawia red. Bogusław Klimsa, dziennikarz telewizyjny, dokumentalista i muzyk Izabella Starzec: Przed laty podjął się pan udokumentowania historii Jazzu nad Odrą od jego pierwszej edycji w 1964 roku i tak powstała wspólna z śp. Wojciechem Siwkiem publikacja, która opisała 50 lat tej imprezy. Jak wyglądała praca nad książką? – […]

Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem

. „Goniec Wielkopolski” nr 241 z 18 października 1928 roku. Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem Do stałej komunikacji transatlantyckiej potrzebny jest większy sterowiec.    Nowy York,  17.10. Sterowiec hr. Zeppelin został dopiero dziś o godzinie 3-ciej ( czas amerykański ) wprowadzono do hangaru na lotnisku w Lakehurst. Po wylądowania załogi sterowca, zwróciło się przeszło pięćdziesięciu […]