Artykuły

O RELIGII SMOLEŃSKIEJ cz. 2

.

Radosław S. Czarnecki

.

Nawet kiedy w dalekiej przyszłości cały

świat się zracjonalizuje i zlaicyzuje, Polacy

wciąż będą żądali od Boga specjalnego

traktowania. Historyczne lenie tak właśnie

próbują zrzucić z siebie odpowiedzialność.

Krzysztof VARGA

Próbując opisać fenomen fetyszyzacji jakim znaczna część polskiej opinii publicznej obdarzyła to co związane jest z katastrofą smoleńską w 2010 roku nie można pominąć terminu – ważnego w religioznawstwie – jakim jest mit. To opowieść o bóstwach i istotach nadprzyrodzonych, przekazywana przez daną społeczność, zawierająca w sobie wyjaśnienie sensu świata i ludzi w ich doświadczeniach zbiorowych oraz indywidualnych. Jak mówi przywoływany już Mircea Eliade mit to „….opowiadanie historii świętej, opis wydarzenia, które miało miejsce w okresie wyjściowym, legendarnym czasie >początków<. (….) Tak więc zawsze jest to opowieść o >stworzeniu<, relacja o tym, jak coś powstało, zaczęło być. Mit mówi tylko o tym, co wydarzyło się faktycznie, o tym co przejawiło się w sposób wyraźny. W sumie mity opisują różnorodne i czasem dramatyczne wtargnięcie sfery >sacrum< (lub >nad-naturalności<) w obręb świata. To na tym wtargnięciu ufundowany jest świat i właśnie za jego sprawą jest on taki, jakim go dzisiaj widzimy”.

Na takiej kanwie tworzy się historię, która zaczyna żyć swoim życiem, dalekim od racjonalnego, rzeczywistego i prawdziwego przebiegu zdarzeń. Jeśli mitomania, mesjanizm, irracjonalizm są szeroko rozpowszechnione, tym samym rozwój nowego wierzenia quasi-religijnej proweniencji jest realniejszy. Szerzenie się tzw. religii smoleńskiej” w Polsce ma w sobie wiele elementów podobnych do zdobywania popularności i ugruntowywania swej politycznej pozycji w II, III i IV wieku n.e. przez chrystianizm na terenach Imperium Romanum.

Ale żeby dokładnie opisać zjawisko religii smoleńskiej warto jeszcze odwołać się przynajmniej do dwóch autorów, bo bez ich diagnoz trudno jest odnieść się do tego rodzącego się kultu i quasi-religijnej narracji bądź atmosfery towarzyszących liturgii, owemu dziwnemu kultowi i rytuałom, a także obecności na tych zgromadzeniach fanatyzmowi .

Krzysztof Varga, pisarz, literat, dziennikarz tak opisuje predylekcję Polaków do dramatyzowania siebie samych i tego co ich dotknęło. A to jest właśnie moim zdaniem jeden z owych ważkich elementów określających tzw. polskość”. Łączą się tu fantazmatyczne podejście do własnej przeszłości i historii oraz to co Melchior Wańkowicz nazywał pospolitym chciejstwem”: Varga mówi: „Istnieje coś w rodzaju nieśmiertelnej polskiej płaczliwości. Pragnienia namaszczenia się własnym nieszczęściem, epatowania klęską i żałosnego zwracania się do Boga za każdym razem, gdy ktoś spierze nam tyłek. Kiedy wreszcie pojmą Polacy, że gdy dostali po dupie, to widać im się należało. Gdyby Bóg nie chciał, aby Polaków dotykało nieszczęście, to by im tych nieszczęść oszczędził. Bóg musi być tą płaczliwością doprawdy zniesmaczony. I tylko jego cierpliwości i miłosierdziu zawdzięczają Polacy to, że jeszcze nie zdecydował się ich zmieść z powierzchni ziemi. Niezłomne przekonanie Polaków, iż modlitwą zbudują potęgę swojego kraju wydaje się jednak nieuleczalne. Modlą się do Boga o zwycięstwo i modlą po klęsce. Na Boga zrzucają odpowiedzialność za swój los i od Boga domagają się tego losu naprawy. Boga błagają o pomyślność ojczyzny i Boga swoją polskością szantażują”.

Religia w swej masowości, zbiorowych obrzędach i kulcie jako pokazują zaprezentowane tu definicje musi z jednej strony nieść sobą poczucie wspólnoty (i to na zasadzie MYONI, ci oni to INNI, przypominający wspólnocie o traktowaniu tożsamości na kształt pierwotnego klanu), która zapewnia dobre samopoczucie z racji wyznawanych wartości. Ma to znaczenie zwłaszcza u jednostek nie pewnych siebie, zagubionych, nie potrafiących racjonalnie wytłumaczyć sobie zjawisk zachodzących w otaczającym je świecie. Osobników neurotycznych, infantylno-autorytarnych, potrzebujących przewodnika, guru. Te trzewia kryją gdzieś w oparach absurdu także pożądania czegoś na podobieństwo totemu czy fetysza, jako czegoś namacalnego, cielesnego (element seksualności nie jest tu bez znaczenia gdyż w środowiskach purytańskiego katolicyzmu w Polsce jest obecne tłumienie tego popędu oraz takich preferencji), zmaterializowanego sacrum. Wrak Tupolewa spełnia w zupełności moim zdaniem takie wizje i potrzeby. Nie jest się ponadto samotnym, outsiderem, wyautowanym historycznym leniem” – by mówić za Vargą. Tłum ucisza wszelkie indywidualne kompleksy.

Drugą stroną tego medalu, uzasadniającą taką formę wierzenia religijnego, taką formę manifestacji uczuć i wiary, jest historycznie w Polsce ukształtowany model religijności kultywowany od dekad, by nie rzec od wieków. Bezrefleksyjność, pogarda dla faktów nie zgadzających się z przyjętymi a priori prawdami i dla racjonalności, religijne wybranie narodu / wspólnoty przez Boga,

Nestorka polskiej humanistyki prof. Maria Janion w posłaniu do Kongresu Kultury, jaki odbył się w 2016 roku w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie napisała: Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Towarzyszy jej potężny regres w sferze mitów, symboli i wartości. Grzechem poprzedniej władzy było niedocenianie roli twórców i pracowników kultury. Dziś obserwujemy oczywisty, centralnie planowany zwrot ku kulturze upadłego, epigońskiego romantyzmu – kanon stereotypów bogoojczyźnianych i Smoleńsk jako nowy mesjanistyczny mit mają scalać i koić skrzywdzonych i poniżonych przez poprzednią władzę. Jakże niewydolny i szkodliwy jest dominujący w Polsce wzorzec martyrologiczny !”.

Predylekcja fragmentów polskiej kultury i części naszego społeczeństwa do mitycznego (i formalnego) męczeństwa i związanego z nim – a przypominanego już – kultu śmieci, ofiar, uwielbienia dla cmentarzy, trumien, bezsensownych i dlatego przegranych na starcie powstań oraz innych tego typu ruchawek” (które produkują wspomniane detale polskiego obrazu dziejów i świata) jest kolejnym segmentem zjawiska śmieszno-tragicznego umownie nazywanego religią smoleńską”. Są te elementy naszej narodowej zbiorowej świadomości żyzną glebą dla rozwoju tego typu irracjonalnego absolutnie kultu, szamaństwa, manipulacji i zbiorowego obłędu. I najsmutniejsze, iż taka sytuacja powtarza się nie pierwszy raz w dziejach Polski kiedy to zbiorowy obłęd i religijne aberracje tworzą atmosferę powszechnej irracjonalności, megalomanii, misjonizmu. W takim klimacie rodzić się muszą nie tylko paranoje ale i pospolite demony.

Kazimierz Kutz na temat owych zaszłości, predylekcji do irrealnego romantyzmu, ezoteryki, swoistego ubranego w narodowo-patriotyczne szaty okultyzmu – co niezawodnie wpisuje się w próbę zrozumienia fenomenu religii smoleńskiej” tworzącego się na naszych oczach – zauważył, iż one „….Ciągną nas w jakiś skansen np. pięknych uniesień patriotycznych XIX wieku, pielęgnowania martyrologii. Wymyślają jakieś muzealne państwo, w którym triumfuje katolicka parafiańszczyzna”.

Ale czy to czasem właśnie nie ta elita demo-liberalna, postępowa, oświeceniowa i pro-europejska (w zachodnim stylu) inteligencja skupiona kiedyś pod sztandarami opozycji demokratycznej” (w czasach PRL) nie otworzyła swoimi decyzjami drzwi dla powszechnej i manifestacyjnej, ludycznej i bezrefleksyjnej religijności w życiu publicznym ? Czy tworzenie określonego klimatu w wyniku religianckiej narracji nie mogło sprzyjać atmosferze intelektualnej dla takich wynaturzeń czy aberracji ? To w takim momencie – jeszcze z czasów gdy opozycja demokratyczna dopiero zwierała szeregi – na jednym z konwentykli opozycyjnych Janusz Szpotański (nota bene wyznawca protestantyzmu w wersji ewangelicko-augsburskiej) miał zakrzyknąć: Na Najświętszej Panience trzeba jechać”. No i czy dziś nie zbiera się owoców takich nieodpowiedzialnych i pozbawionych minimum perspektywy (opartej o doświadczenia z historii) rozwiązań, pomysłów bądź opcji ?

A z każdą religią jest zawsze – jak zauważa klasyk chrześcijaństwa Tertulian (II / III w n.e.) tak, że wierzę w coś bo to niedorzeczne” (łac. – Credo quia absurdum est”). W przypadku tzw. „religii smoleńskiej” to uzasadnienie Tertuliana nie sprawdza się w 100 % ? Sądzę, że zrodzony w imię politycznego zapotrzebowania kult wokół irracjonalnej interpretacji (absolutnie niezgodnej z polskimi wyzwaniami niesionymi przez XXI wiek) tej katastrofy i utylitarna cześć wokoło niektórych jej ofiar, forma obchodów kolejnych miesięcznic smoleńskiego karambolu od 7 lat mają w sobie wiele wspólnego z szyickim świętem Aszura. Tej pasji, towarzyszących jej emocji i namiętności oraz wybuchów zbiorowej ekspresji uczczenia męczeństwa ofiar.

Obchody Aszury świętuje się na terenach zamieszkałych w większości przez szyitów w sposób szczególnie manifestacyjny i ludyczny, dotyczą one kolejnych rocznic śmierci – uznanej za męczeńską – Husajna ibn Alego ibn Abi Taliba w bitwie pod Karbalą (680 r. n.e.) każdego 10 dnia m-ca muharram (nomen omen 10-go). Zresztą nazwa Aszura w języku arabskim oznacza dziesięć” (słowo arabskie oznaczające liczbę 10 to aszara, powiązane z hebrajskim rdzeniem ’śr = dziesięć).

Męczennicy, zwłaszcza w religiach zinstytucjonalizowanych i dokonujących sakralizacji cierpienia, mają zawsze nieocenioną wartość propagandowo-manipulatorską. Taki proces to swoista indoktrynacja, typowy przykład prania mózgów”, mających poddać wyznawców (bądź potencjalnych kandydatów na takich wyznawców) określonej obróbce: po pierwsze – celem scalania wspólnoty wokół określonej formy sacrum, po drugie – utożsamienie zbiorowości wokół określonej idei, po trzecie – uzyskanie tzw. „rządu dusz” ( tu: politycznego, wywiedzionego z tego quasi-religijnego kultu).

Podając przykład szyickich obchodów święta Aszura mam na względzie emocje, irracjonalizm obrzędowości, afekty rodzące się na kanwie śmierci Husajna w szyickiej wspólnocie (nota bene – wydarzenia w obrębie pierwotnego islamu, których zwieńczeniem stałą się bitwa pod Karbalą i śmierć grupy której przewodził Husajn ibn Ali miała podłoże wybitnie polityczne, nie religijne, sakralne czy teologiczne). Jest to wyraźnie widoczne kiedy porównujemy religijność, obrzędowość oraz formy kultu w szyizmie i polskim, ludycznym katolicyzmie.

Warto jeszcze w tym miejscu przypomnieć atmosferę i kult ajatollaha Chomeiniego w Iranie, pokazany w książce pt. Wywiad z władzą” przez Orianę Fallaci przy okazji jej pobytu w Qom świętym miejscu szyizmu irańskiego i siedzibie sędziwego imama – jaki tworzył się (i jaki tworzyli jego zwolennicy) tuż po obaleniu Szacha. Klimat euforii, kompletnego irracjonalizmu i mistycznego uniesienia, fanatyzmu i fundamentalizmu religijnego połączone z sakralizacją oraz celebracją śmierci jako takiej przynoszą zawsze w dziejach ludzkości gorzkie owoce”: opresję, krzywdy, nietolerancję, prześladowania, dyskryminację itp. Fallaci doskonale ten moment narodzin swoistego kultu Chomeiniego uchwyciła w swoich obserwacjach przelewając to na karty książki.

Emil Durkheim zauważył, iż „….Jest coś wiecznego w religii; jest to kult i wiara. Ludzie nie mogą odprawiać ceremonii dla których nie widzą uzasadnienia, jak również nie mogą akceptować wiary, której w żaden sposób nie potrafią zrozumieć. Aby mogła ona się rozprzestrzeniać albo przynajmniej utrzymywać, musi mieć uzasadnienie, to znaczy, że trzeba zbudować odnoszącą się do niej teorię”.

Ceremonie i towarzysząca im liturgia wypełniają jak najbardziej znaczenie religii, a kojarzone dziś z terminem religia smoleńska”. Katolicka tradycja zakorzeniona w Polsce od epoki kontrreformacji, charakteryzująca się wspomnianą ludycznością, kultem Pasji i cierpienia Maryi, predylekcją do spiskowej interpretacji dziejów, a także echa idei romantycznych (Polska Winkelriedem narodów”, Polska jako Chrystus narodów, mesjanizm itd.), manifestacyjnością i zbiorowo-narodowym przeżywaniem kolejnych rocznic utwierdzających tak rozumianą polskość, była i jest nadal żyzną glebą dla takich mistycznych, quasi-spirytualistycznych ruchów, misteriów czy kultów. Racjonalność, realizm w jakiejkolwiek postaci, pragmatyzm idący z nimi w parze nigdy w polskim społeczeństwie nie były na tzw. topie”. Może z tej też racji ów fenomen, owo zjawisko mogło przybrać takie rozmiary i mieć spore znaczenie dla życia w wielu aspektów naszego kraju. Nadal, mimo zmiany wektorów politycznych po 15.10.2023 r. I zapewne w innym wymiarze. Przykładem tego niech będzie nadal czołobitny kult Jana Pawła II w Polsce mimo ujawnienia afer, skandali i tuszowania pospolitych, obmierzłych przestępstw podczas tego pontyfikatu.

.

O RELIGII SMOLEŃSKIEJ cz. 1

Pomnik – Return cz. I. Syndrom sztokholmski

Faszyzm w Polsce i jego pochwała

KARADIMA – Chilijski Degollado

Ordo Iuris i Jan Paweł II

Hejt, drzewa i komuniści

Inne z sekcji 

Nieco historii o jazzie nad Odrą

. W rozmowie z Izabellą Starzec rozmawia red. Bogusław Klimsa, dziennikarz telewizyjny, dokumentalista i muzyk Izabella Starzec: Przed laty podjął się pan udokumentowania historii Jazzu nad Odrą od jego pierwszej edycji w 1964 roku i tak powstała wspólna z śp. Wojciechem Siwkiem publikacja, która opisała 50 lat tej imprezy. Jak wyglądała praca nad książką? – […]

Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem

. „Goniec Wielkopolski” nr 241 z 18 października 1928 roku. Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem Do stałej komunikacji transatlantyckiej potrzebny jest większy sterowiec.    Nowy York,  17.10. Sterowiec hr. Zeppelin został dopiero dziś o godzinie 3-ciej ( czas amerykański ) wprowadzono do hangaru na lotnisku w Lakehurst. Po wylądowania załogi sterowca, zwróciło się przeszło pięćdziesięciu […]