Artykuły

Powojenne kłopoty Liczyrzepy

Grzegorz Wojciechowski

 

    Każdy kto wędrował po Karkonoszach wie, że na górskich drogach i turystycznych szlakach, napotkać może brodatego jegomościa, psotnego i często złośliwego – to Duch Gór – Liczyrzepa, albo z niemiecka zwany, Rübezahl czy po czesku Krkonoš. Przywykliśmy już do tej postaci, nie jest straszna turystom i mieszkańcom okolic Jeleniej Góry. Cieszy się on życzliwością, mimo swego trudnego charakteru, stanowiąc niewątpliwie regionalną atrakcję turystyczną. Jego imieniem nazywa się w górach obiekty noclegowe i gastronomiczne, słowem zżył się z okoliczną ludnością, stając się normalnym członkiem karkonoskiej społeczności. Jak ważną, niech najlepiej świadczy fakt, iż napisano o nim nawet rozprawę doktorską.

    Były jednak w życiu Liczyrzepy i chwile trudne, o których z całą pewnością chciałby zapomnieć. Lata bezpośrednio po II wojnie światowej nie były dla niego zbyt łatwe. Aby ocalić go od politycznej niechęci, próbowano zamaskować jego germańskie korzenie i zastąpić je nowymi czysto słowiańskimi.

   Ten zabieg nie do końca się jednak udał, Liczyrzepa został już w roku 1947 zdemaskowany przez dziennikarza „Głosu Ludu” , który w artykule „Skończyć z Rübezahlem !”, postulował jaki należy zgotować mu los:

     Musimy również ostro wystąpić przeciw „uświęconemu” przez nadwornego tych okolic grafomana – kulki niejakiego Rübezahla, co po polsku wypada dosłownie Liczyrzepa.

     Z dziwnym uporem robi się z tego dziada z długą po kostki brodą, na golasa wałęsającego się po górach i w gruncie rzeczy złośliwego, tępego tworu niemieckiej fantazji – coś w gatunku naszego Janosika lub wschodnio–karpackiego Dobosza.

     Na okładkach wydawnictw regionalnych, pocztówkach, wywieszkach reklamowych, szyldach sklepów i pożal się Boże „pamiątek historycznych” – pisze dalej dziennikarz „Głosu Ludu” – dziadyga ten z potworną maczugą w łapie symbolizować ma sympatycznego i, na dobitek… słowiańskiego ducha Karkonoszy. Skąd u diabła ubzdurało się komuś, że to ma jakiś sens w ogóle, a propagandowy w szczególności ?” (R. Izbicki, „W górach i chmurach” )

    Dalej dziennikarz podżega do fizycznego unicestwienia Liczyrzepy.

    „ A niechże ktoś wyrwie tę maczugę i dopóty po łbach tłucze, aż zatłucze na amen regionalne dziwowisko.”

   Od tego czasu minęło już ponad 70 lat, wiele się zmieniło. W latach bezpośrednio po wojnie stosunek do Niemców, i tego co niemieckie, nie mógł być pozytywny, nie należy więc się dziwić postawie dziennikarza i jego stosunku do Liczyrzepy, tym bardziej, iż atakował go z pozycji jak najbardziej narodowych, a nie klasowych.

   Dzisiaj nikt, już nie czepia się Ducha Gór, wrósł z powrotem w karkonoski pejzaż – no i dobrze.

Ilustracja: Rübezahl, obraz Moritza von Schwinda ( Domena publiczna – Wiklimedia )

 

Tekst objęty prawami autorskimi. Publikowanie i kopiowanie bez zgody autora zabronione.

.

Hrabina z Bukowca, czyli opowieść o wspaniałej kobiecie, jej niezwykłej miłości i miejscowości koło Jeleniej Góry

Inne z sekcji 

Miedzy Odrą a Menem. Stare Breslau w nowym Wrocławiu

Wojciech W. Zaborowski   Lubię to miejsce we Wrocławiu. Samo centrum miasta. Skrzyżowanie ulic Świdnickiej i Marszałka Józefa Piłsudskiego. Szczególnie fascynują mnie dwa stojące przy zbiegu tych ulic budynki. Żywa historia miasta! Pierwszy z nich – to zachowujący secesyjną fasadę hotel „Polonia” z należącą do hotelu równie stylową restauracją „Galicja” – chętnie odwiedzany przez turystów […]

O pewnej zabytkowej budowli w cieplickim zdroju

. Grzegorz Wojciechowski . Są miejsca, z którymi historia nie obeszła się zbyt łaskawie i dziś utonęły w mrokach zapomnienia, chociaż zapewne ich dzieje są ciekawe, a może nawet frapujące. Pamiętam, gdy byłem w Efezie, mogłem podziwiać miejsce niezwykłe jakim była toaleta miejska znajdująca się w tym znanym starożytnym mieście. Niewątpliwie zważywszy na ogromny ruch […]