Artykuły

Bereza Kartuska i jej zagraniczny return

.

Radosław S. Czarnecki

.

 

Panu jenerałowi Kukielowi dostarczam listę tych, których
obecnie przeznaczyłem do obozu na wyspie Bute, i tych
których przeniosę w stan nieczynny. Listę tę zbadałem i zechcą
Panowie wstrzymać się od wszelkich w tym względzie reklamacji
i dyskusji. Możliwe, że wśród umieszczonych na wyspie znajdują się
i tacy – szczególnie wśród niższych stopni – którzy są obecnie
na przydziałach. Powinni oni być natychmiast zwolnieni ze swoich
stanowisk i odesłani do obozu w Rothesay (na wyspie Bute)
bez żadnych ale.
gen. Władysław Sikorski, przemówienie w dn. 31.08.1940.

.

.
Wcześniej (18.07.1940 r.) – zanim padły słowa Sikorskiego przywołane w motcie, premier rządu RP na emigracji i głównodowodzący polskimi silami zbrojnymi na Zachodzie zakomunikował polskiej Radzie Narodowej w Londynie że ponieważ „Polskie sądownictwo nie istnieje, dlatego ci, którzy robią intrygi, zostaną wysłani do obozu koncentracyjnego”. Rząd brytyjski uchwalając ustawę o alianckich siłach zbrojnych, na mocy której bazy wojskowe sprzymierzonych sił zbrojnych takich jak polskie uznane zostały za terytoria suwerenne, pozbył się de facto nad tymi terytoriami jurysdykcji. Sprawował ją więc rząd Władysława Sikorskiego.
Tak jak Brezę Kartuską zorganizowali piłsudczycy (sanacja) dla swoich przeciwników – prawdziwych czy wydumanych, w zdecydowanie faszystowskim stylu – tak teraz Sikorski i jego stronnicy w ramach odwetu oraz zemsty poszli tym samym torem rozumowania i praktyki sprawowania władzy. Gen. Marian Kukiel otrzymał od Sikorskiego zadanie utworzenia specjalnego obozu dla przeciwników, więźniów politycznych i osób uznanych za wrogie stronnictwom tworzącym Rząd Londyński. Takich obozów powstało w sumie na Wyspach Brytyjskich sześć.
Pierwszy taki obóz założono w Rothesay na wyspie Bute (Szkocja) nazwany dla kamuflażu, by nie zrażać aliantów „zgrupowaniem oficerów nieprzydzielonych” lub Stacją Zborną Oficerów Polskich. W obozie nie było drutów, gdyż Rothesay leżało na wyspie a jedyny kontakt ze światem stanowił niewielki port. Zablokowano więc go i mając ręku wszystkich mieszkańców wyspy. Przetrzymywano w nim oficerów, których Sikorski uznał za politycznych rywali w rządzie emigracyjnym. Także Żydów i komunistów. Taki los spotkał na przykład Izaaka Deutschera, słynnego biografa Stalina, autora wielu opracowań, polsko-brytyjskiego publicysty, historyka i marksisty, a także tłumacza literatury żydowskiej na język polski, urodzonego w Chrzanowie. Gdy zgłosił się do polskiej armii na ochotnika, został natychmiast aresztowany i zesłany do obozu na wyspie Bute.
Kolejnym obozem ale już o ostrzejszym rygorze był obóz w Tighnabruaich w Szkocji. To już był typowy obóz koncentracyjny, z drutami kolczastymi i wieżami strażniczymi. Także obozy w Kingledoors, Shinafoot, Inverkeithing czy Auchterarder były tak zabezpieczonymi miejscami odosobnienia .  Każdy kto służył w przeszłości w polskiej armii, mógł zostać do niej ponownie powołany, a jeśli odmówił można go było uznać za dezertera i wysłać do takiego obozu. Na podstawie kapturowej decyzji jakichś, bliżej nieokreślonych gremiów. W praktyce oznaczało to, iż każdy Polak mieszkający w Wielkiej Brytanii mógł zostać wysłany do takiego obozu, jeśli tak uznał Władysław Sikorski i jego najbliższe otoczenie. Powolne sądy wojskowe – zorganizowane jakiś czas po 1940 roku – wydawały wyroki wedle zapotrzebowania władzy.
Brytyjczycy mieli na temat osoby premiera polskiego i całej ówczesnej emigracji nader kiepskie mniemanie. Sikorskiego charakteryzowała ich zdaniem wyjątkowa pruderyjność. Kierował się głównie subiektywnymi sympatiami i uprzedzeniami. Chciał np. za wszelką cenę odsunąć od siebie ludzi, których nie tolerował, z którymi się w czymkolwiek nie zgadzał. Np. homoseksualistów klasyfikował jako jednostki o niewłaściwym charakterze moralnym i na takiej podstawie trafiali oni do tych obozów. Wystarczyło stać na innych pozycjach – politycznych, kulturowych, religijnych etc. – nie pasujących czy sprzeciwiających się metodom sprawowania władzy przez Sikorskiego i jego otoczenie, aby zostać zesłanym. Spotkało to m.in. tak zasłużonych ludzi jak Mariana Zyndram-Kościałkowskiego (były polski premier) i gen. Ludomiła A. Rayskiego (były dowódca polskich sił powietrznych). Do obozów zsyłano też osoby nadużywających alkohol jako „prowadzące się nie moralnie” i hańbiące tym samym honor oficera polskiego.
Taki sposób uprawiania polityki charakteryzuje dyktatury i systemy autorytarne. Uważano w owym czasie coś takiego jak obozy koncentracyjne za element przydatny i potrzebny w skutecznym w rządzeniu. Reżim w II RP nie był tu wyjątkiem. Sytuacja w Wielkiej Brytanii po zainstalowaniu w niej rządu Sikorskiego rzuca dodatkowe światło na mentalność i sposób pojmowania dobra wspólnego przez polityczne elity ówczesnej Polski. I to zarówno przez zwolenników sanacji jak i jej przeciwników. Świadczy też o popularności quasi-faszystowskiej ideologii i takich form sprawowania władzy. Czy współcześnie nie mamy dowodów iż cokolwiek się w tej mierze zmieniło i to po obu stronach tzw.. wojny polsko-polskiej ?
Dramatem stosunków w Wielkiej Brytanii wśród ówczesnej emigracji był antysemityzm przeniesiony z II RP wraz z masą uchodźców i ewakuowanych wojskowych. Np. 29.10.1940 r. Edward Jakubowski został zastrzelony przez strażnika w polskim obozie w Kingledoors. Był pochodzenia żydowskiego. Otóż większość osób osadzonych w tych obozach jak mówią dane brytyjskie, to byli Żydzi. I ta sprawa stała się głośna w Wielkiej Brytanii.  W 1941 r. w parlamencie brytyjskim pojawiła się interpelacja dotycząca  zatrzymania dwóch braci Benjamina i Jacka Azjenbergów, którzy zostali zabrani przez polskich żołnierzy z Londynu do obozu w Szkocji. Dość powszechne wśród brytyjskich posłów było przekonanie, iż polska armia była antysemicka i że to był główny powód dla którego to właśnie Żydzi trafiali do obozów. Antysemityzm był powodem, dla którego Polacy żydowskiego pochodzenia często nie chcieli służyć w polskiej armii. Ta armia swój antysemityzm przeniosła wraz z taką świadomością polskiego społeczeństwa i teoriami wyznawanymi powszechnie w II RP na temat mniejszości żydowskiej.
Dodatkowego tragizmu tej sytuacji dodawał fakt, iż załogi tych obozów były obsadzane głównie przez  żołnierzy, którzy wcześniej służyli w niemieckim Wehrmachcie a potem dostali się do polskiego wojska na Zachodzie (w różny zresztą sposób). Z tej też przyczyny dla polskich Żydów była to kwestia traumatyczna i podejrzana (w świetle docierających informacji co Wermacht i hitlerowcy robią z Żydami w kontynentalnej Europie). Ponad połowa polskich żołnierzy stacjonujących na Wyspach służyła wcześniej w armii niemieckiej. Może to być zaskakujące, ale takie są fakty wynikające z brytyjskich dokumentów. Wywiad donosił, że wielu Polaków wstąpiło do Wermachtu zaraz po 1939 r. Dobrowolnie albo w wyniku przymusowego poboru. Po wzięciu do niewoli przez Brytyjczyków przede wszystkim w  Afryce płn. zmieniało stronę i przyłączało się do polskiej armii. Z danych brytyjskiego biura wojny z roku 1943. wynika, że na 39 000 mężczyzn w polskiej armii, 22 484 wcześniej służyło w Wehrmachcie . Np. jeden z wyższych oficerów polskich doznał szoku, gdy odkrył, że wszyscy członkowie jego personelu walczyli wcześniej pod rozkazami gen. Rommla w Afrika Corps. Można zrozumieć, że niewielu Żydów chciało służyć w takiej jednostce. Ci właśnie byli „wermachtowcy” byli głównie przydzielani jako obsada polskich obozów (koncentracyjnych – ?) w Wielkiej Brytanii.
O powszechnym antysemityzmie panującym wśród Polaków na Wyspach niech świadczy fakt, że 16.04.1944 r. w Izbie Gmin posłanka Evelyn Walkden zwróciła uwagę na taki oto epizod: dowództwo Wojska Polskiego zażądało od Brytyjczyków, by w na żadnej imprezie proponowanej polskim wojskowym jako rozrywka i sposób na spędzanie wolnego czasu nie było jakichkolwiek artystów żydowskiego pochodzenia. Polska armia nie tylko nie chciała Żydów w swoich szeregach, nie tolerowała nawet tych, którzy mieli ją rozweselać czy rozbawiać.
Rozmowy o odpowiedzialności Niemców za zbrodnie podczas II Wojny Światowej, prowadzą do stwierdzenia, że ludzie musieli o dramacie obozów koncentracyjnych wiedzieć. Sam obóz koncentracyjny jako taki jest tragedią, skandalem i powodem do wstydu znając konotacje tego pojęcia wobec tego co robili hitlerowcy. A jednak stronimy od używania tych samych określeń w stosunku do obozów koncentracyjnych w Wielkiej Brytanii pozostających pod jurysdykcją polskiego rządu emigracyjnego choć zacytowana na początku tekstu wypowiedź Sikorskiego jest jednoznaczna w tej mierze. Czy Brytyjczycy nie wiedzieli, co się dzieje na ich podwórku? Jeden z obozów – Inverkeithing – znajdował się zaledwie osiem mil od Edynburga i nie był zlokalizowany w szczerym polu. Może to wynikać z faktu, że oni też stworzyli wiele własnych obozów jenieckich, internowania czy takich miejsc odosobnienia jak te pozostające pod jurysdykcją rządu londyńskiego. Przykładowo na wyspie Man funkcjonował brytyjski obóz koncentracyjny, w którym przetrzymywano bez sądu niemieckich Żydów podejrzewanych o spełnianie roli hitlerowskiej piątej kolumny. Więc jedno czy dwa miejsca otoczone drutem kolczastym nie zwracały już uwagi. Polacy mówili ludziom, że w obozach przebywają kolaboranci , niemieccy sympatycy, szpiedzy itd. To usunęło wszelkie podejrzenia i współczucie Szczególnie, że Polacy byli brytyjskimi sprzymierzeńcami. Ponadto w czasie wojny oczekiwano od ludzi milczenia w sprawach związanych z siłami zbrojnymi, nie tylko brytyjskimi, ale także francuskimi, czeskimi, polskimi itd.
W miarę upływu lat padać poczęło coraz więcej pytań na ten temat, zwłaszcza w
prasie i parlamencie. Szkoccy deputowani na których terenie obozy działały nie mogli na miejscu uzyskać prostych odpowiedzi na swe wątpliwość. Sprawy nabrały inny wymiar gdy w 1945 r. pod naciskiem ZSRR został powołany nowy rząd w Polsce, a część Polaków na Wyspach chciała wrócić do kraju. To jednak nie podobało się polskiemu rządowi na uchodźstwie, który próbował przeciwdziałać powrotom. Zamieszanie dyplomatyczne doprowadziło do sytuacji, kiedy to 14.06.1945 r. w moskiewskiej „Prawdzie” oskarżono brytyjski rząd, iż ​​w Inverkeithing w Szkocji prowadzony jest obóz koncentracyjny oraz że więźniowie zostali rozstrzelani podczas rzekomej ucieczki. Dla Brytyjczyków takie informacje płynące ze strony sojusznika koalicji anty-hitlerowskiej były zawstydzające i kompromitujące. Tego samego dnia Robert McIntyre, poseł z Motherwell, zapytał w Izbie Gmin Sekretarza Stanu Szkocji czy zapewni on inspekcję wszelkich instytucji karnych, obozów koncentracyjnych, koszar lub więzień prowadzonych w Szkocji przez obce rządy, co było wyraźną aluzją do sytuacji w polskich obozach. Odpowiedź nie mogła być inną ​​niż potwierdzeniem, iż zgodnie z ustawą o siłach sprzymierzonych Brytyjczycy nie mają jurysdykcji nad takimi miejscami.
Dyskusja została dodatkowo rozgrzana doniesieniem o aresztowaniu szefa polskiej agencji prasowej w Londynie w jego biurze przy Fleet Street, reprezentującego rząd PKWN-u w Warszawie. Dr Jan Jagodziński był, to chyba nikogo nie zaskoczy, kolejnym Polakiem pochodzenia żydowskiego. Został zabrany z Londynu do Szkocji i osadzony w obozie w Inverkeithing. Jagodziński został wkrótce zwolniony, ale prasa rozdmuchała ten skandal i żądała odpowiedzi. W wyniku nacisku dziennikarze zostali zaproszeni do obozu w Inverkeithing, by przekonali się naocznie, że nic zlego się tam nie dzieje. Pierwszą osobą, z którą rozmawiali, był kolejny Żyd (Josef Dobosiewicz, 23-latek żołnierz armii kanadyjskiej, osadzony w obozie z racji polsko-żydowskiego pochodzenia). Powiedział im, że niektórzy więźniowie byli wiązani łańcuchami, a tydzień wcześniej ktoś został zastrzelony przy próbie ucieczki. Prawie rok później, w kwietniu 1946 r., czyli 12 miesięcy po zakończeniu wojny, posłowie w Izbie Gmin ciągle składali interpelacje parlamencie na temat żydowskich żołnierzy gdyż polskie obozy koncentracyjne wciąż funkcjonowały w Wielkiej Brytanii.
Trudno dziś po ponad 80 latach jednoznacznie powiedzieć, co działo się w Szkocji podczas II wojny światowej. Gen. Sikorski był jednoznaczny na temat zamiaru założenia obozów koncentracyjnych i nie ma wątpliwości, że zrobiono to na terenie Wielkiej Brytanii. Niezaprzeczalnym faktem jest, iż każda osoba wymieniona w parlamencie lub w gazetach brytyjskich, która była przetrzymywana w takich miejscach, była pochodzenia żydowskiego bądź sympatyzowała w jakimś sensie z lewicą.  Nie ulega też wątpliwości, że w obozach doszło do zabójstw, a warunki bytowe były ponure. Taką zła sławą cieszyły sie szczególnie obozy w Inverkeithing i Shinafoot.
Na wyspach ukazała się przed paru laty książka na ten temat. Nie trudno zrozumieć dlaczego my Polacy jesteśmy tak czuli na tym punkcie i dlaczego polskie czynniki alergicznie reagują w przedmiocie „polskich obozów koncentracyjnych”. Taka historia i taka terminologia odziera nas bowiem z totalnej niewinności i nimbu absolutnej ofiary stawiając nas w jakiejś formie obok straszliwego wroga i prześladowcy – nazistowskich Niemiec. Klimat faszyzmu, admiracja rozwiązań przez niego niesionych były niezwykle nośne i popularne w ówczesnej Europie. Znalazły wielu naśladowców – w różnych formach i metodach sprawowania władzy – wśród polityków wielu krajów. W Polsce też. Musimy się ze smutkiem zgodzić, iż Polska w latach 1934 – 46 prowadziła i zarządzała „obozami koncentracyjnymi” (nie jest to oczywiście tożsame z obozami zagłady). Wszyscy na świecie wiedzą, my także, iż pierwszym obozem koncentracyjnym był w Europie niemiecki Dachau. O powstałej rok później Berezie Kartuskiej nikt nie chce pamiętać. To samo dotyczy przypadków tu opisywanych nad którymi u nas zapadła kurtyna milczenia oraz towarzyszący jej sakralny kult wewnętrzno-polskich relacji o kręgach emigracyjnych i wojskowych na Wyspach Brytyjskich podczas II Wojny Światowej. Wszystkie mity prędzej czy później muszą zostać zdekonstruowane. Dotyczy to także wyjaśnienia z czym należy wiązać termin tzw. „polskich obozów koncentracyjnych”.
Simon Webb, British Concentration Camp (A Brief from History 1900-1975)

.

Faszyzm w Polsce i jego pochwała

Chichot historii czy mega hipokryzja?

Savanarola i jego syndrom

Czy to już faszyzm?

Sykofantia i makkartyzm wiecznie żywe

CO TO SĄ LIBERALIZMATY

Inne z sekcji 

Nieco historii o jazzie nad Odrą

. W rozmowie z Izabellą Starzec rozmawia red. Bogusław Klimsa, dziennikarz telewizyjny, dokumentalista i muzyk Izabella Starzec: Przed laty podjął się pan udokumentowania historii Jazzu nad Odrą od jego pierwszej edycji w 1964 roku i tak powstała wspólna z śp. Wojciechem Siwkiem publikacja, która opisała 50 lat tej imprezy. Jak wyglądała praca nad książką? – […]

Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem

. „Goniec Wielkopolski” nr 241 z 18 października 1928 roku. Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem Do stałej komunikacji transatlantyckiej potrzebny jest większy sterowiec.    Nowy York,  17.10. Sterowiec hr. Zeppelin został dopiero dziś o godzinie 3-ciej ( czas amerykański ) wprowadzono do hangaru na lotnisku w Lakehurst. Po wylądowania załogi sterowca, zwróciło się przeszło pięćdziesięciu […]