.
Jan Chudy
.
Zaduszkowe klimaty inspirują rozważania o czasie . Tropem Romana Ingardena ( artykuł pt Człowiek i czas z 1946 r. ) wyróżnijmy dwa zasadniczo odmienne sposoby doświadczania czasu i nas samych w czasie . W pierwszym , to „ co naprawdę istnieje „ to my sami ” a czas jest czymś pochodnym , w drugim przeciwnie – czas i jego przemiany są jedyną rzeczywistością , my zaś ulegamy unicestwieniu w tych przemianach . Przeciwieństwo to ilustruje filozoficzny spór między realizmem a transcendentalnym idealizmem . Działając realnie jako człowiek jestem w stosunku do mych przeżyć transcendentny , czując się w swej najgłębszej istocie niezależny od czasu albowiem przemijanie nie płynie z istoty czasu lub istoty bytu lecz tylko z natury dziania się . Nie jestem dzianiem się lecz czymś istniejącym , pozostaję więc w czasie . To co minione nie jest unicestwione a tylko nieobecne i możliwe do przywołania , żyję pod wyraźnym ciężarem przeszłości . Równocześnie żyję też w nastawieniu na przyszłość , to co przyszłe ( nawet gdy nie zależy ode mnie) wpływa na mnie już teraz i może mnie przekształcać. Przezwyciężam czas , transcenduję to co istnieje w teraźniejszości jak gdyby w jakiś sposób istniało nie tylko co teraźniejsze , ale i to , co przeszłe , i to co przyszłe . Do radykalnie odmiennego drugiego sposobu odczuwania czasu prowadzi doświadczenie tak poprzez uświadamianie sobie niszczycielskiej roli czasu jak i dochodzenie do przeświadczenia , że jako osoba dopiero się konstytuuję w różnych przeżyciowych perspektywach czasowych . Szczególnie samemu doświadczając rozpadających się mocy które wydawały się niewzruszone, uczestnicząc w upadku wartości które przyświecały wielu pokoleniom , wreszcie odkrywając w sobie samych możliwość nieistnienia widzimy , że ów pozornie trwały nasz byt jest przelotny , ułomny i domaga się jakiegoś oparcia , jakiejś podpory . Zagrożony przemijaniem i niewiadomą nicością jutra człowiek pragnie uciec od siebie , „ zabija czas „ , stwarza sobie fikcje obowiązku wobec czegoś czego właściwie nie ma , zamiast być przez pozostanie przy sobie , przez uchwycenie siebie w każdym bólu i w radości , zatraca się bezpowrotnie . Nasz wybitny filozof konkluduje : … Pozostać zaś przy sobie to znaczy nie tylko zwiększyć samowiedzę własnego „ ja „ w różnych jego kolejach , lecz nadto mieć się we władzy swojej i w starciu z przeciwnościami losu , z sobą , z zagadnieniami życia budować siebie samego jako wciąż wzmagającą się moc wewnętrzną . Zaufać sobie i swemu istnieniu ” .
Prościej ale równie dobitnie i przejmująco ujął największe wątpliwości trapiące każdego człowieka wybitny czeski poeta Jan Skcáel . Żył w latach 1922 – 1989 zawsze związany z rodzinnymi Morawami . Debiutował w 1938 r. , wydał kilkanaście książek poetyckich . Studiował bohemistykę i rusycystykę na uniwersytecie w Brnie , pracował w Czechosłowackim Radiu , gazetach i czasopismach . W czasach tzw. stabilizacji ( po zdławieniu Praskiej wiosny ) skazany na milczenie . Jego głęboko filozoficzna twórczość została oficjalnie doceniona już po aksamitnej rewolucji .
wiersz przełożył Leszek Engelking
.
Jan Skácel
.
Smutki
Trzy wielkie smutki są na tym świecie
Trzy smutki wielkie i nikt nie wie
Jak się tym wielkim smutkom wymknąć
Ten pierwszy smutek Nie wiem gdzie umrę
Ten drugi smutek Nie wiem kiedy
I ten ostatni Nie wiem gdzie znajdę się na tamtym świecie
Tak słyszałem w pieśni Zostawmy to tak
Zostawmy tak jak śpiewa pieśń Spróbujmy
Chwycić lęk jak klamkę i wejść.
.