.
Jan Chudy
.
W przededniu lata cieszymy się nadchodzącą możliwością delektowania i opychania owocami . Nawet , jeśli przy dzisiejszych ich cenach przyjemność ta okupiona jest głębokim drenażem naszego budżetu . Ale też przecież owoce mogą się nam kojarzyć z inną konsumpcją , ze specyficznym pożądaniem … Oczywiście tu na pierwszym miejscu przychodzą nam na myśl maliny . Pisali o nich Adam Mickiewicz , Juliusz Słowacki , Franciszek Karpiński , nie mówiąc już o ich najsłynniejszym piewcy – Bolesławie Leśmianie. Przywołam dziś jednak inne owoce – brzoskwinie – o których wieloznacznych zaletach napisała dawno temu, umożliwiając nam urokliwe i klimatyczne wędrówki wyobraźni , utalentowana wyzwolona kobieta Felicja Kruszewska .
Pochodząca z Podola zapoznana poetka i dramatopisarka urodziła się w 1897 roku . Studiowała w Petersburgu , a następnie na Uniwersytecie Warszawskim ( Wydział Polonistyki i Anglistyki ) oraz dziennikarstwo w Szkole Nauk politycznych . Debiutowała w 1921 roku w piśmie „ Skamander „ . Wydała kilka tomików poetyckich zbliżonych do poetyki Skamandra , acz wypełnionych także elementami filozoficznych refleksji. Jest też autorką ekspresjonistycznego dramatu „ Sen „ oraz paru tomów opowiadań . Politycznie najbliżej jej było do PPS . Podczas okupacji hitlerowskiej działała w konspiracji . Aresztowana w łapance zmarła tragicznie w Radomiu 19 marca 1943 r.
Felicja Kruszewska
Brzoskwinie
Pijemy dziś herbatę w obrosłej winem altanie .
Ja jestem bardzo poważna , mówię ci grzecznie : Panie .
Siedzisz niedbale w fotelu i palisz papierosa .
Brzęczy gdzieś w cukiernicy łakoma duża osa .
Słońce się stacza ukośnie . Za chwilę topole minie .
Podsuwam ci na paterze duże złotawe brzoskwinie .
Brzoskwinie świecą w krysztale , jak ciepłe różowe latarki ,
pokryte są lekkim puszkiem , jak moja skóra na karku .
Lecz najpiękniejsza jest chyba ta , która leży na wierzchu ,
różowi się i złoci w łagodnym błękitnym zmierzchu .
Okrągła , duża , pachnąca , wygląda jak zapłoniona .
Jest pewno miła w dotknięciu , jak moje nagie ramiona .
Bierzesz ją lekko w palce , przymrużasz trochę oczy ,
rozrywasz ją ostrożnie , sok ci po palcach broczy .
Wyjmujesz serce-pestkę ( sok w niej upojny chlusta )
różowe , słodkie mięso wkładasz w najdroższe usta .
Nagle pochylasz ku mnie młode , wysmukłe ciało
i pytasz bardzo serdecznie : Mój Boże ! Co pani się stało ?
Nie umiem odpowiedzieć , a łzy mi płyną , płyną …
chciałabym … Tak ! Właśnie bym chciała być tą różową brzoskwinią !
.