Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: „Trabi. Och Trabi!”

,

Grzegorz Wojciechowski

.

W Niemieckiej Republice Demokratycznej panował głód motoryzacyjny, podobnie zresztą jak i pozostałych krajach demokracji ludowej, istniały tam dwie fabryki samochodów jedna w Eisenach w Turyngii, gdzie produkowano Wartburgi, druga zaś w saksońskim Zwickau, gdzie z taśm produkcyjnych schodził legendarny pojazd jakim był Trabant.

Trabi, bo tak potocznie nazywano to cudo techniki NRD, był produkowany w zakładach VEB Sachsenring w Zwickau, była to fabryka działająca już przed II wojną światową powiązana z koncernem AUDI, po zakończeniu wojny zakłady motoryzacyjne w radzieckiej strefie okupacyjnej, a później w NRD zostały znacjonalizowane.

Na temat tego legendarnego wyrobu motoryzacyjnego krążyły dziesiątki dowcipów.

Mówiono, że ponoć w latach siedemdziesiątych  pewien szejk z Bliskiego Wschodu, chciał kupić najnowszy model auta, dzwonił więc do wszystkich największych fabryk samochodowych, wciąż jednak mu coś nie odpowiadało. Przypadkowo dodzwonił się też i do Zwickau, zapytał więc ile czeka się na zakup najnowszego modelu ich auta.

– Od pięciu do siedmiu lat –  usłyszał szejk.

– O! to musi być bardzo ciekawy model.

– Normalny, my wszystkie takie produkujemy.

Na drugi dzień szejk szybko wysłał zamówienie i wpłacił zaliczkę.

W Zwickau konsternacja, postanowiono, że zapakują szybko zamówiony samochód i wyślą go statkiem na Bliski Wschód.

Po miesiącu szejk chwali się swoim kolegom.

– Dostałem najnowszy model auta, ukaże się dopiero za pięć lat, ale już dziś przysłali mi jego plastikowy model.

– O! – zdziwili się koledzy.

– I wiecie co? On jeździ!

Bez względu na to co mówiono o Trabantach, to auta te były autentycznym przedmiotem pożądania obywateli Niemieckiej Republiki Demokratycznej i towarzyszyły im przez ponad dwadzieścia siedem lat, a i po zjednoczeniu dalej jeżdżą po niemieckich szosach. W roku 2017 było bowiem wciąż jeszcze zarejestrowanych prawie trzydzieści pięć tysięcy tych samochodów.

Zaraz po wojnie rozpoczęto w Zwickau produkcje samochodu osobowego DKW F-8, który jeździł również i w Polsce pod potoczną nazwą Dekawka. Później nadano mu nową nazwę IFA F-9, ten samochód najpierw był produkowany w Zwickau, później zaś w Eisenach. Natomiast w Zwickau podjęto  produkcję ciężarówek, jednocześnie jednak pracowano nad własną konstrukcją samochodu osobowego o nazwie Sachsenring P240, jego produkcja trwała do roku 1959, z taśm fabryki zeszło jednak jedynie niespełna 1400 tych pojazdów. Miejsce Sachsenringa zajął samochód o nazwie AWZ  P70, uważany za ojca Trabiego. Auto to charakteryzowało się tym, że jego karoseria nie była wykonana z metalu, ale z tworzywa sztucznego tzw. duroplastu, który posiada wysoką wytrzymałość mechaniczną na ściskanie i rozciąganie podobnie jak metal, ponadto tworzywo to nie jest palne. Jedynie model 601 combi miał dach wykonany z płyty stalowej. Na temat materiału z którego były wykonane te samochody krążyły legendy, powszechnie, szczególnie w Polsce panowało przekonanie, że są robione z tektury.

Wszystkie modele Trabanta, przez cały okres jego produkcji wyposażone były w silniki małolitrażowe dwusuwowe.

Na temat nazwy samochodu krążą sprzeczne informacje, w języku niemieckim oznacza on towarzysza podróży i przypuszczalnie taka była geneza tej nazwy, samochód ten miał być towarzyszem podróży wschodniego Niemca, który z zapałem od rana do nocy budował socjalizm. Jednakże Trabant  w języku rosyjskim  ma takie samo znaczenie jak sputnik, istnieje więc teoria, że to z powodu wystrzelenia przez Związek Radziecki pierwszego sputnika w roku 1957, nadano samochodowi z NRD nazwę Trabant. W Polsce, gdzie jeździło ich wiele , nazywano  go Mydelniczką, Fordem Kartonem, albo Zemstą Honeckera, a właścicieli tych samochodów nazywano u nas trabanciarzami, podobnie jak właścicieli polskiego legendarnego dwusuwa  Syrenki syreniarzami. Co miało deprecjonować te pojazdy, przez wielu w żartach nie uznawane za „pełnoprawne” samochody.

Auto to, a właściwie jego drewniany model, został po raz pierwszy pokazany wschodnioniemieckiej prasie w dniu 23 maja 1955 roku, trzeba było jednak trochę poczekać, zanim po raz pierwszy ujrzano oryginał, stało się to w czasie Międzynarodowych Targów w Lipsku 23 października 1956 roku.

Od tego czasu wyprodukowano wiele różnych modeli i różnych wersji. Pierwszym z nich produkowanym seryjnie był Trabant 600, miał on silnik o pojemności skokowej 599 cm3 i mocy 32 KM. Późniejszy model 601, który miał silnik o mocy 23 do 26 KM.

Część produkcji fabryki była przeznaczona na potrzeby obronności, produkowano w niej model nosił nazwę Trabant 601 Kübelwagen, miał on boczne drzwi i dach wykonany z brezentu, można więc było go ściągać. Jaki był cel zmilitaryzowania Trabanta? Znawcy mówili, że był on przeznaczony do zwalczania czołgów nieprzyjaciela z bliskiej odległości. Ponoć miał za zadanie podjechać jak najbliżej pojazdu pancernego, wówczas ten nie wytrzymywał tej konfrontacji i… pękał ze śmiechu.

.

Militarna wersja Trabiego

.

Kiedy upadła Niemiecka Republika Demokratyczna, nastąpił kres ery Trabanta, ale nie stało się to nagle, z dnia na dzień, produkcję zakończono dopiero w roku 1991, łącznie przez 27 lat, fabryka w Zwickau wyprodukowała prawie 3 100 000 tych samochodów.

Na początku XXI wieku, powstał zamysł wskrzeszenia tego auta, ale oczywiście w bardzo ograniczonym zakresie, prace nad nowym modelem podjęła firma Herpa, do której należą prawa do tej marki. Na wielkich dorocznych targach motoryzacyjnych we Frankfurcie nad Menem, w roku 2007 pokazano projektowany nowy model tego samochodu w skali 1:10, miał się on nazywać newTrabi, a planowano realizacje jego krótkiej serii – 1500 pojazdów.

Cokolwiek by nie mówić i pisać o tym legendarnym samochodzie, to trzeba przyznać, że odegrał on niezwykle ważną rolę w rozwoju motoryzacji w Niemieckiej Republice Demokratycznej, to właśnie dzięki niemu i masowej produkcji tego mało skomplikowanego i niewątpliwie pod względem technicznym wręcz prymitywnego samochodu, nasi dawni zachodni sąsiedzi przodowali w rozwoju motoryzacji w całym bloku wschodnim. Auta te jeździły również w Polsce, Czechosłowacji, Rumuni, Bułgarii, na Węgrzech i w Jugosławii, ale nie tylko we wschodniej części Europy, okazało się bowiem, że i na Zachodzie znajdowali się ludzie o wyrafinowanych gustach motoryzacyjnych. Trabi był bowiem eksportowany do Danii, Finlandii, Holandii, Grecji, a nawet do Niemiec Zachodnich i Egiptu.

Do dziś jest wiele osób zafascynowanych tym samochodem i patrzącym na niego z sentymentem, najczęściej bowiem był to ich pierwszy pojazd i pierwszy kontakt z motoryzacją, z którym przed wielu już laty spędzali swoją młodość, dlatego też istnieje wiele klubów miłośników Trabanta, a ich członkowie organizują zloty i rajdy. Obecnie ceny na te używane samochody są stosunkowo wysokie, za dobrze utrzymanego Trabiego, z lat osiemdziesiątych trzeba zapłacić od 15 000 do 30 000 zł, a niekiedy i znacznie więcej.

–  Ile słoni mieści się w Trabancie?

– Cztery

– Dlaczego?

– Bo są cztery siedzenia.

– A ile żyraf mieści się w Trabancie?

– Też cztery?

– Żadna, bo wszystkie miejsca zajęły słonie.

.

 

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Old Shatterhand z Radebeul

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Knut z berlińskiego ZOO

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Wojenne losy ołtarza Wita Stwosza

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Berlinale i skandale

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Marlena wracaj do domu!

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Bunt Berlina 1953

Inne z sekcji 

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Latające kobiety

. Grzegorz Wojciechowski . Pierwsza wzmianka o skaczącej na nartach kobiecie pochodzi ze stycznia 1862 roku z Norwegii, w miejscowości Trysil, skakała tam Ingrid Vestby. W roku 1897 pojawiły się doniesienia, że niespełna dziesięcioletnia Regna Pettersen na skoczni Mesterbaken w Nydalen skoczyła 12 metrów. Pod koniec XIX wieku w położonej w pobliżu Oslo miejscowości Asker […]

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Tor łyżwiarski na Małym Stawie czyli karkonoskie Medeo

. Grzegorz Wojciechowski .                Teraz sprawa nie do pomyślenia, ale kiedyś było inaczej. Obecnie wiemy, że w Małym Stawie żyją zwierzęta rzadkie, którym nie jest wolno dostarczać stresów związanych ze sportowymi emocjami. Traszka górska i ropucha szara potrzebują spokoju, dlatego teren Małego Stawu przynależy do Karkonoskiego Parku Narodowego.        Jednakże fakt, iż ów […]