Artykuły

Zeus, Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa, cz.5

.

Niedawno spotkałem mojego starego dobrego kumpla Ulissesa, poszliśmy razem do knajpki. Siedząc przy piwku, opowiedział mi swoją przygodę, jaka go niedawno spotkała. Poprosił mnie, abym ją spisał i upublicznił.

Tak też zrobiłem, jako że jest to opowieść dość długa, postanowiłem podzielić ją na części i co piątek publikować nowy odcinek.

Przyjemnej lektury

Grzegorz Wojciechowski

 

.

                      ZEUS HERA I JA,  CZYLI NOWE PRZYGODY ULISSESA.

                                 W SZPONACH SPRAWIEDLIWOŚCI

.

 

                                                                  Księga VI

                                    

                                                                     W celi.

 

    Obudziłem się, gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Starałem się uświadomić sobie, gdzie się znajduję, oraz przypomnieć sobie wydarzenia które rozegrały się rano. Zeus siedział w kącie celi i patrzył na mnie bardzo smutnym troskliwym wzrokiem.

– Co ci się stało dzisiaj rano? – zapytał.

– Nie wiem Zeusie, chyba nie wytrzymałem nerwowo. To wszystko tak szybko się potoczyło, nic z tego nie rozumiem. Jak mogło przytrafić się nam coś takiego?

– Ja też nic z tego nie rozumiem, mam straszny żal do Hery.

Nagle rozległo się znajome już nam brzęczenie, i do celi wleciała celebrytka Muchencja.

-Cześć chłopaki, znowu tacy smutni?

-Mamy kłopoty – powiedział Zeus.

– Domyślam się wszyscy którzy tu siedzą mają jakieś kłopoty. Siedziałam na drzewie i wszystko słyszałam. Wiem, że udajesz Zeusa, nawet jesteś do niego bardzo podobny, a tak naprawdę to co przeskrobałeś?

– Jazda rydwanem po pijaku. Jakie to banalne.

– A ty Ulissesie?

– Przecież słyszałaś. Mam współudział w jeździe rydwanem po pijaku.

Teraz to jeszcze mi dojdzie zjadanie grzybków halucynogennych.

– Oj, żeby tylko, słyszałam jak Pimpuś mówił do mojej koleżanki Szczypawki – Szczypencji, że będzie nalegał, aby cię oskarżono o agenturalność na rzecz Troi i przekupstwo poety Homera.

– A kto to jest ten Pimpuś? – spytał Zeus.

– Tak Szczypencja mówi na Kaczoriusa Minori, ładnie prawda. Ona mówi, że on jest takim prawdziwym samcem Alfa.

–  Mówisz Anencjo Muchencjo, że siedziałaś na drzewie i wszystko widziałaś i słyszałaś, powiedz mi w takim razie, czy wiesz kim był ten dziwny człowieczek w tym dziwnym przedmiocie na głowie, który nazywał kapeluszem i o  co mu chodziło ?

– O tak wiem. To był Diabencjusz Rokitiusz. Przeżył koszmarna przygodę, kiedyś leciał Pegazem z Germanii do Varsovi, i germańska obsługa Pegaza kazała mu zdjąć jego ulubiony kapelusz z głowy, bo podobno przeszkadzał Pegazowi w lataniu. Diabencjusz Rokitiusz nie zgodził się i zaczął krzyczeć, iż Germanie nie maja prawa kazać mu zdjąć kapelusza. Zdjęto mu go siłą. I teraz nieszczęsny tak błąka się po świecie i każdemu kogo spotka mówi, że nie zdejmie kapelusza. Musiało to być dla niego straszne przeżycie.

–  Ach ci Germanie z nikim nie potrafią żyć w spokoju i przyjaźni – westchnął zgorszony Zeus.

Problemy nieszczęsnego Diabencjusza zgwałconego przez Germanów nie wywarły na mnie jednak dużego wrażenia. Zasmuciło mnie to co mówiła Muchencja o tym co zamierza względem mnie Kaczorius.

Usiadłem skulony w swoim kącie celi i z przerażeniem myślałem o swojej przyszłości.

Tymczasem w drugim kącie celi atmosfera zaczynała być coraz bardziej swobodna. Muchencja najwyraźniej zabrała się za podrywanie Zeusa.

– Wiesz, bardzo lubię takich starszych dojrzałych mężczyzn, przypruszonych siwizną, są tacy ekscytujący, mają w sobie tak, dużo czaru. Swoją drogą to  niezły z ciebie przystojniaczek. Będę do ciebie mówiła Misiu, nie obrazisz się chyba?

– No wiesz Muszko, jaki tam ze mnie przystojniaczek.

– Oj, nie bądź taki skromny, wiem, że masz żonę, a ona jak do ciebie mówi?

– No wiesz, różnie w zależności od jej humorów i nastrojów.

– A jak jest na ciebie zła, to jak mówi?

– Brzydko.

– Nie wstydź się powiedz, ja i tak nie będę tak na ciebie mówić, dla mnie będziesz Misiaczkiem Zeuskiem.

– Ale nie śmiej się. Mówi do mnie – Ty Stary Capie.

– Och to rzeczywiście bardzo brzydko. A przecież ty nie jesteś wcale taki stary. Ile masz lat?

– Ja? Ile mam lat?… Dokładnie nie wiem. Ale tak z 10 000 to raczej na pewno.

– Ha, ha, haa – zaśmiała się Muchencja – ale z ciebie dowcipniś. I tak się dowiem, wcześniej lub później.

Zeus skrzywił się tylko i znowu zasmucił.

Tymczasem jego rozmówczyni dalej wciąż szczebiotała mu do ucha, on zaś smutny zdawał się nie słyszeć tego co mówiła. Nagle Anenncja Muchencja przerwała szczebiotanie i spytała.

– A może ty jesteś głodny Misiu, co? Może zjadłbyś coś?

– Oj tak, zjadłbym coś dobrego.

– Może smaczne pierożki? Takie z mięskiem i ze słoninką i podsmażaną cebulką?

– Oj, nie, tylko nie pierogi.

– Dlaczego? Nie lubisz pierożków?

– Wiesz, ja co dziennie jem pierogi na obiad i na kolację, a rano jajecznicę. Jem pierogi z mięsem, z kapustą i grzybami, ze szpinakiem, z jagodami i barbarzyńskie z serem i ziemniakami i tak już od ładnych kilku

tysięcy lat.

– To co byś zjadł żartownisiu? Co lubisz najbardziej? O czym marzysz?

– O naleśnikach, zjadłbym naleśniki. Ciągle mówię Herze żeby mi usmażyła naleśniki, ale ona zawsze mi odpowiada, że mi się w głowie poprzewracało, i sam już nie wiem czego chcę. A ja wiem, chciałbym zjeść naleśniki.

– To świetnie, bo ja uwielbiam smażyć naleśniki, mogłabym to robić przez całe życie.

To mówiąc Anencja Muchencja podfrunęła do okna i rzekła

– Wracam za godzinę.

Położyłem się na swoim kojo i zasnąłem.

Obudził mnie przyjemny słodki zapach wanilii i cynamonu. W zatęchłym klimacie obskurnej celi roznosiła się  wspaniała woń świeżutkich naleśników.

W drugim kącie siedział Zeus, naprzeciwko niego Muchencja, a pomiędzy nimi, pośrodku leżał olbrzymi talerz, a na nim źródło tego królewskiego zapachu –  naleśniki.

Na zeusowej szyi zawiązana była śnieżnobiała wykrochmalona duża serwetka. Annencja w swojej delikatnej muszej dłoni trzymała piękny stary srebrny widelec, będący zapewne częścią jakiejś wykwintnej eleganckiej zastawy stołowej. Zeus otwierał szeroko swoją boską buzię, a Annencja wkładała w nią widelcem kawałki naleśnika. Boski przymykał oczy i z ukontentowaniem mruczał:

– Och, pyszne.

– Cieszę się Misiu, że ci tak smakują – rzekła Muchencja – sama przecież smażyłam.

– Ale wiesz co, wydaje mi się, że za mało dałaś cynamonu, a za dużo cukru waniliowego – kaprysił Gromowładny.

Muchencja wdzięczyła się do niego, a ja tymczasem czułem jak w brzuchu burczy mi z głodu. Na pewno mnie poczęstują pomyślałem. Naleśniki jednak znikały z talerza w niesłychanie szybkim tempie. Zeus mruczał i mlaskał, a mnie skręcało z głodu. Postanowiłem przypomnieć mu o swojej obecności i głośno znacząco zakaszlałem.

– Widzę, że się przeziębiłeś – powiedział Zeus – powinieneś się mocniej przykrywać kocem w czasie snu.

– Chyba tak – wymamrotałem.

Tymczasem ostatni naleśnik zniknął w przepaścistej zeusowej gardzieli. Spojrzałem ze smutkiem na kromkę suchego chleba, którą pozostawiłem sobie na kolację. No cóż Bogowie czasami potrafią być egoistyczni.

Kilka dni później zostaliśmy przewiezieni do Lochów Okręgowych we Vratislavii.

.

ZEUS, HERA i JA, CZYLI NOWE PRZYGODY ULISSESA cz. 1

Zeus Hera i ja, czyli nowe przygody Ulissesa cz. 2

Zeus, Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa cz. 3

Zeus, Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa cz.4

Zeus, Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa cz. 6

Zeus, Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa cz. 7

Zeus, Hera i Ja – czyli nowe przygody Ulissesa cz. 8

Zeus, Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa (cz. 9)

Zeus, Hera i Ja czyli nowe przygody Ulissesa (cz. 10)

Zeus Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa (cz. 11)

Zeus, Hera i Ja, czyli nowe przygody Ulissesa (cz.12)

Zeus, Hera i Ja czyli nowe przygody Ulissesa (cz. 13)

Zeus, Hera i Ja czyli nowe przygody Ulissesa (cz. 14 – ostatnia)

Inne z sekcji 

Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem

. „Goniec Wielkopolski” nr 241 z 18 października 1928 roku. Z podróży Zeppelina nad Atlantykiem Do stałej komunikacji transatlantyckiej potrzebny jest większy sterowiec.    Nowy York,  17.10. Sterowiec hr. Zeppelin został dopiero dziś o godzinie 3-ciej ( czas amerykański ) wprowadzono do hangaru na lotnisku w Lakehurst. Po wylądowania załogi sterowca, zwróciło się przeszło pięćdziesięciu […]

Jack Dempsey. Jak zostałem bokserem

  Jack Dempsey     Czy wrócę na ring? Nie, na pewno nie, moja kariera już należy do przeszłości – odpowiedział niedawno zapytany Jack Dempsey, popularny mistrz boksu. Wyglądał on świeżo i zdrowo. Skończył właśnie jeden ze swoich codziennych treningów ( dzięki którym rozeszła się wieść o jego powrocie na ring ) i czekał na […]